-
N-nie… - cicho szeptałam. Mój oprawca już przykładał nóż do mojej szyi.
W moich oczach było coraz więcej łez, które powoli ciekły po moich
policzkach. Byłam cała w licznych ranach, do tego związana i trzymana w
niewielkim pomieszczeniu oświetlanym jedynie przez niewielką lampkę.
-
Będziesz posłuszna? – powiedział do mnie patrząc mi w oczy, przycisnął
trochę do mnie ostrze. Było to bardzo bolesne, szczególnie dlatego, że
robił to wielokrotnie. Cicho pisnęłam, po czym chłopak uderzył mnie w
twarz.
-
Będziesz czy nie?! – krzyknął. Jedynie mu przytaknęłam, aby tylko nie
krzyczał i nic mi nie zrobił. Zrobiłabym wszystko, byleby się stąd
wydostać i nie przeżywać tego – najlepiej jeszcze o tym zapomnieć…
Po
kilku dniach mnie rozwiązał, ale dalej ranił i karał za coś, czego nie
zrobiłam. Było jak zawsze, czyli rozkazywał mi, jednak tym razem nie
byłam związana, co było jedyną różnicą. Poza tym wszystko było jak
zawsze. Z każdym dniem coraz bardziej mnie wszystko bolało, miałam coraz
większe trudności z poruszaniem się. Pomimo tego musiałam być
bezwzględnie posłuszna chłopakowi, który mnie tu przetrzymywał. Często
zdarzało się tak, że kazał mi zrobić coś, czego nie potrafiłam lub
całkiem niemożliwego.
Pewnego
dnia zobaczyłam światło, ale inne niż z lampki czy żarówki. Było to
naturalne światło. Jako że w tej chwili mój „właściciel” coś robił na
górze, odważyłam się spróbować zobaczyć co to. Było to okno, które po
chwili otworzyłam, ale zaczęłam się wahać. Co zrobić, czy powinnam wyjść
tym oknem? Czy powinnam ryzykować, czy lepiej zostać? Nagle usłyszałam
kroki, więc szybko wyszłam i zeskoczyłam na ziemię. Następnie rzuciłam
się do ucieczki, aby tylko mnie znowu nie złapał. Po chwili usłyszałam
jakieś strzały, po czym poczułam okropnie mocny ból na lewej nodze.
Krzyknęłam, ale próbowałam uciekać dalej. Gdy spojrzałam na nogę, było
tam dużo krwi, cieknącej po łydce. Każdy krok sprawiał, że było jej
więcej, nie wspominając o bólu, który się nasilał. Doszłam w końcu do
lasu, gdzie upadłam i przeturlałam się ze stromej skarpy. Po chwili
wstałam i próbowałam iść dalej – byle oddalić się od miejsca, gdzie są
ludzie. Nie chciałam tam przebywać. Po kilkunastu krokach upadłam
ponownie, nie miałam siły iść dalej. Zamknęłam oczy i oczekiwałam
swojego końca, chciałam, by nadszedł jak najszybciej i jak najmniej
boleśnie. Po chwili poruszyłam swoimi wilczymi uszami – ktoś tu się
zbliżał. Jedynie się skuliłam trzymając się za ogon. Co jeśli to kolejny
człowiek lub co gorsza ten sam? Jeśli mnie porwie, zrobi to samo co
tamten? W końcu nadszedł, więc otworzyłam oczy, pełne przerażenia i
smutku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!