28 marca 2016

Od. Miyashi

- N-nie… - cicho szeptałam. Mój oprawca już przykładał nóż do mojej szyi. W moich oczach było coraz więcej łez, które powoli ciekły po moich policzkach. Byłam cała w licznych ranach, do tego związana i trzymana w niewielkim pomieszczeniu oświetlanym jedynie przez niewielką lampkę.
- Będziesz posłuszna? – powiedział do mnie patrząc mi w oczy, przycisnął trochę do mnie ostrze. Było to bardzo bolesne, szczególnie dlatego, że robił to wielokrotnie. Cicho pisnęłam, po czym chłopak uderzył mnie w twarz.
- Będziesz czy nie?! – krzyknął. Jedynie mu przytaknęłam, aby tylko nie krzyczał i nic mi nie zrobił. Zrobiłabym wszystko, byleby się stąd wydostać i nie przeżywać tego – najlepiej jeszcze o tym zapomnieć…
Po kilku dniach mnie rozwiązał, ale dalej ranił i karał za coś, czego nie zrobiłam. Było jak zawsze, czyli rozkazywał mi, jednak tym razem nie byłam związana, co było jedyną różnicą. Poza tym wszystko było jak zawsze. Z każdym dniem coraz bardziej mnie wszystko bolało, miałam coraz większe trudności z poruszaniem się. Pomimo tego musiałam być bezwzględnie posłuszna chłopakowi, który mnie tu przetrzymywał. Często zdarzało się tak, że kazał mi zrobić coś, czego nie potrafiłam lub całkiem niemożliwego.
Pewnego dnia zobaczyłam światło, ale inne niż z lampki czy żarówki. Było to naturalne światło. Jako że w tej chwili mój „właściciel” coś robił na górze, odważyłam się spróbować zobaczyć co to. Było to okno, które po chwili otworzyłam, ale zaczęłam się wahać. Co zrobić, czy powinnam wyjść tym oknem? Czy powinnam ryzykować, czy lepiej zostać? Nagle usłyszałam kroki, więc szybko wyszłam i zeskoczyłam na ziemię. Następnie rzuciłam się do ucieczki, aby tylko mnie znowu nie złapał. Po chwili usłyszałam jakieś strzały, po czym poczułam okropnie mocny ból na lewej nodze. Krzyknęłam, ale próbowałam uciekać dalej. Gdy spojrzałam na nogę, było tam dużo krwi, cieknącej po łydce. Każdy krok sprawiał, że było jej więcej, nie wspominając o bólu, który się nasilał. Doszłam w końcu do lasu, gdzie upadłam i przeturlałam się ze stromej skarpy. Po chwili wstałam i próbowałam iść dalej – byle oddalić się od miejsca, gdzie są ludzie. Nie chciałam tam przebywać. Po kilkunastu krokach upadłam ponownie, nie miałam siły iść dalej. Zamknęłam oczy i oczekiwałam swojego końca, chciałam, by nadszedł jak najszybciej i jak najmniej boleśnie. Po chwili poruszyłam swoimi wilczymi uszami – ktoś tu się zbliżał. Jedynie się skuliłam trzymając się za ogon. Co jeśli to kolejny człowiek lub co gorsza ten sam? Jeśli mnie porwie, zrobi to samo co tamten? W końcu nadszedł, więc otworzyłam oczy, pełne przerażenia i smutku.

<Shinijro?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!

Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wataha Karmazynowej Nocy. || Credits