Dziewczyna stała i patrzyła przez okno. Wyjąłem z szafki dwie miski,
paczkę płatków a z lodówki butelkę mleka. Zalałem nim chrupki i
wsadziłem miskę do mikrofali. Odczekałem kilka minut dopóki nie
usłyszałem charakterystycznego „ding”, które oznajmiło, że moje pseudo
śniadanie jest gotowe. Moon uparcie wypatrywała czegoś przez okno i
wciąż mnie ignorowała. Jej wybór, wziąłem łyżkę i zabrałem się za
jedzenie.
- Na pewno nie chcesz jeść? – wybełkotałem z pełną gębą.
Dziewczyna odwróciła się w moją stronę, zaburczało jej w brzuchu.
Niechętnie podeszła do stołu i przygotowała sobie porcję płatków.
Siedzieliśmy tak w ciszy postukując co chwila metalowymi łyżkami o
miski. Kiedy skończyłem, odstawiłem brudne naczynie do zlewu, w którym
od tygodnia piętrzyły się wszelkiego rodzaju talerze, sztućce, szklanki i
kubki. Taa, powinienem był to umyć ale jeszcze będzie na to czas.
Wyjąłem z lodówki karton soku i wziąłem łyk.
- Chyba będę się już zbierać – powiedziała cicho dziewczyna wstając od stołu.
Ruszyła ku drzwiom, otworzyła je i wyjrzała na zewnątrz. Powiało
chłodem, do środka wpadło zimne powietrze, dziewczyna mocniej okryła się
swoim płaszczem.
- Mógłbyś mi tylko powiedzieć gdzie jest najbliższe miejsce, z którego
mogę złapać taksówkę? – zapytała rozglądając się naokoło.
Nie zdążyłem odpowiedzieć kiedy nagle dziewczyna wyskoczyła na środek
ulicy. Prawie rozjechał ją nadjeżdżający autobus, w ostatniej chwili
Moon znalazła się po drugiej stronie jezdni. Nie zatrzymała się nawet na
chwilę, krzyczała coś do ludzi stojących kilkadziesiąt metrów dalej.
Przyjrzałem się uważnie, jeśli się nie myliłem to właśnie spuszczali
srogi łomot jakiemuś chłopakowi. Ruszyłem za Moon. Dziewczyna zdążyła
już rzucić się na jednego z chłopaków. Może nie była zbyt silna ale
wykorzystała element zaskoczenia i powaliła go na ziemię. Nie chciałem
się w to pakować, ale czułem, że Moon może sobie nie poradzić z tak
wielką bandą napakowanych gości. Zajęli się dziewczyną, w tym czasie
zdążyłem podciąć jednego z nich. Wylądował z hukiem na ziemi, jego
kumpel odwrócił nagle głowę i spojrzał na mnie zdziwiony, że taki
chuderlaczek mu podskakuje. Skoczył w moim kierunku lecz od razu
podskoczyłem do góry i spadłem na niego z góry. Moon szarpała się z
kolejnym facetem. Co i raz trafiała go w twarz pięścią. Wreszcie udało
nam się wszystkich wyzbyć, ostatni z nich widząc swoich nieprzytomnych
kolegów uciekł w kierunku miasta. Podszedłem do dziewczyny.
- Co ci strzeliło do łba? – zapytałem ją z wyrzutem.
Zignorowała mnie i podeszłą do nieźle poturbowanego chłopaka, wyglądał
na góra piętnastolatka, w ręku trzymał zawiniątko. Wziąłem je do ręki i
zajrzałem do środka. Oczy mi się zaświeciły. Moon oglądała uważnie
chłopaka.
- Musimy mu pomóc – zdecydowała biorąc go pod ramię.
Kryształy znajdujące się w zawiniątku hipnotyzowały, wydawało się, że
emanują jakąś mocą. Skinąłem do Moon i wsadziłem tajemnicze znalezisko
do kieszeni. Najpierw trzeba było zająć się chłopakiem, później
tajemniczymi kryształami o intensywnie czerwonym, wręcz krwistym
odcieniu, które nie koniecznie były takie zwykłe.
<Moon?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!