Od. Toxic

Spacerowałam terenami watahy, chciałam dokładnie poznać tereny z którymi mam spędzić resztę dni. Stwierdziłam, że definitywnie muszę znaleźć duże, zaciszne miejsce gdzie inne wilki nie będą wchodzić mi w drogę. Kierowałam się w stronę lasu który wydawał mi się idealnym miejscem. Dotarłam na miejsce. Usłyszałam śpiew ptaków, i szum drzew. Kierowałam się ścieżką w stronę wysokiego, grubego drzewa. Podeszłam do niego, dotknęłam długim ogonem jego potężny pień. Zaczęłam wspinać się po nim na długą, szeroką, gałąź. Położyłam się na niej i odpoczywałam tak około pół godziny. Nagle poderwałam się i złapałam gałąź swym ogonem.Nagle skoczyłam lecz nie spadłam .Byłam przywieszona na swoim ogonie.Zaczęłam bijąc się na nim i śpiewać jakąś bezsensowne piosenkę.I znów zaczęło mi się nudzić.Słońce zachodziło, nie miałam ochoty na nic, tylko na spacer. Szybko zeskoczyłam z drzewa lądując na czterech łapach.Zaczęłam kierować się w stronę wyjścia z lasu.Zaczęłam śmiać się i podskakiwać bez powodu.Niedaleko mnie zauważyłam wilka .Widocznie był wrogo nastawiony ponieważ zmierzał w moim kierunku z widoczną chęcią zabicia mnie .Odwróciłam się w jego kierunku a jedyne co zrobiłam to uśmiechnęłam się.Jednym prostym ruchem pozbawiłam życia wilka."Te mutacje w mojej przeszłości to chyba najlepsze spotkało " Pomyślałam po czym odeszłam od miejsca zbrodni.
Znalazłam się w dziwnym miejscu.Wszystko wyglądało jak by było spalone .Na środku stało drzewo o dziwo było one żywe i jeszcze do tego miało zielone liście na sobie.Przyłożyłam łapę do drzewa a ono zaczęło z lekka dymić .Po chwili moja łapa przeszła przez nie na wylot.Szybko wyciągnęłam łapę z
niego i zaczęłam skakać wokół drzewa cały czas śmiejąc się.Nagle zatrzymałam się słysząc kroki jakiegoś wilka.Zwinnie wskoczyłam na drzewo i szybko przeskoczyłam pomiędzy gałęziami drzewa i ukryłam się w jego koronie patrząc na "intruza".
( Ktoś ? )