Gdy mnie i Kasai oddzieliła ściana mgły wrzasnęłam
- Kas!
- Co tak wrzeszczysz. Nikt Cię nie usłyszy. - Odparł mój klon
- Poradzi sobie. Na pewno.
- Ale skąd ta pewność?
- Ja to po prostu wiem.
- Nie pamiętasz już domu? Gdzie byłyśmy odmieńcem? Gdzie każde zaklęcie
było karane. Gdzie trzeba byli się kryć. I gdzie nasz brat został
zabity. A za co? Właśnie za nas. Za niewinną Tene która urodziła się z
urazem. Urazem zwanym magia.
Zaczęłam płakać. Miała rację.
- Ale ta wataha jest inna! Kasai też!
- A skąd wiesz że cię nie wygrają za jakąś kolejną inność?
- Wierzę że tak nie będzie.
Otarłam łzy.
- Nie jesteś iluzją - stwierdziłam.
- W takim razie czym?
- Jesteś istotą moich obaw i urazą.
Rozłożyłam ramiona i ją przytuliła.
Mgła opadła.
Byłam sama.
Nic nie widziałam. Było ciemno. Zapadła już noc. Był mów więc nic a nic
nie mogłam zobaczyć. Użyłam mojej mocy specjalnej. Skrzydła z wody.
Zaniosłam się Bba wysokość paru metrów by zobaczyć okolicę. Nigdzie nie
było Kasai. Oby nie uległa swojemu klonowy.
Opadłam na ziemię. Nic nie znalazłam.
Zaczęłam szukać sobie jakiegoś noclegu. Zamieniłam się w wilka Ii pobiegłam w las.
W końcu znalazłam jaskinie. Prześpię się A rano poszukam Kas.
Szybko zasnęłam.
***
Rano gdy się pobudzić zobaczyłam Kasai leżąca u mego boku. Patrzyłam
na nią A ona w końcu się obudziła. Popatrzyła na mnie i obie się uśmiechnęłyśmy. Udało nam się. Cieszyliśmy się ze znów jesteśmy razem.
(Kas? Pierwsze okrążenie za mną)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!