Riley
Obrzuciłam Rhoan'a obwiniającym spojrzeniem. Wiedziałam, że tak będzie. Że ta cholera zjawi się w najlepszym momencie. Przy każdym choćby najmniejszym ruchu ramie piekielnie bolało. Dziwne... Rana powinna się zagoić. Pokręciłam głową na boki, przez co kilka kosmyków brązowych włosów opadło na moją twarz. Wyszłam z budynku. Brat oczywiście poszedł za mną. Warknęłam na niego. Na dworze Tayron zmierzał do lasu. Po jego ostatnich słowach zrobiło mi się go szkoda. Brat zacisnął dłoń na moim ramieniu. Zatrzymałam się i czułam jak przez moje ciało przechodzą fale pełne energii. Zrobiło mi się nie dobrze.
-Pu...ść... Mnie... -Wydukałam, upadając na kolana.
-Co się dzieje? -Uklęknął obok mnie.
-Spadaj. -Zerwałam się na równe nogi.
Źle potraktował tamtego mężczyznę. Tego mu nie wybaczę. Podeszłam i spoliczkowałam w taki sposób, że się zatoczył. Tak. Wyładowałam w to całą swoją siłę.
-Zastanów się co robisz. -Warknęłam do niego i się odwróciłam.
Usłyszałam jego kroki.
-Spadaj, Rhoan!
Odwrócił się i lekko zgarbiony podążył w inną stronę. Nie wierzyłam, że zostawi go w spokoju. Byłam obok Tayron'a. Patrzyłam w ziemię.
-Przepraszam za niego. -Wydusiłam cicho.
Mam wrażenie, że z kimś się zaprzyjaźniłam...
-Nie masz za co.-Powiedział to tonem wypranym z uczuć.
Straszne.
Szliśmy tak dość długo. Poczułam znajomą obecność, jednakże ją zignorowałam. Przed nami. Jakieś 20 metrów dalej stał wilk dzierżawiący na łbie rogi. Rhoan. Po co on tu znowu przylazł... Tayron zatrzymał mnie zasłaniając mi drogę.
-Kim jesteś?! -Wykrzyknął zirytowany.
Wilk niewzruszony szedł dumnie z uniesioną głową, gniewnymi płomieniami w oczach. Lekko obnażał kły. Były długie i zakręcone. Tayron również był w postaci wilka. Nie martwiłam się tym, że ktoś może nas zobaczyć. Oni krążyli powarkując i kłapiąc zębami. Rozumiałam te gesty. Pierw zaatakował Rhoan starając się staranować drugiego basiora rogami. On zwinnie odskoczył.
Zamknęłam oczy.
-Endas. -Wypowiedziałam cicho jedno słowo, a między wilkami pojawiła się błękitna ściana.
Spojrzeli na mnie zdezorientowani. Przez adrenalinę rana się szybciej goiła. Patrzyłam na nich z niesmakiem. Przeobraziłam się w waderę. Było już ciemno. Moje oczy, uszy, szyja świeciły swym blaskiem. Siedziałam wyprostowana, patrząc się na nich krzywo. Cisza. Czułam się wielka będąc tutaj. Mogłam zrobić wszystko co tylko chciałam by zmienić plan wydarzeń. Wstałam i przekrzywiłam głowę patrząc na brata. Podeszłam i siłą zmusiłam go by się położył. Oh. On tego nie zrobił. Powaliłam go i przez chwilę trzymałam szczęki na jego szyi zaciskając. Niech wie kto tu rządzi. Zabrałam pysk, a następnie ugryzłam go w ucho. Wstałam i rzuciłam mu takie spojrzenie, które wyrażało: "Znikaj, po rozwalę Ci kark." Odszedł, starając się zachować resztki dumy. Nie wyszło mu. Oj nie wyszło... Bariera zniknęła. Spojrzałam na basiora, który ciekawie wyglądał. Ponownie powróciłam do ciała dziewczyny. Na moich ramionach lekko wisiał płaszcz. Ciepłe ubranie. Jeansy i kozaki. Było moim zdaniem dość chłodno... Nałożyłam szalik na szyję i spojrzałam wyczekująco na wilka. Miał lekko rozchylony pysk, jakby nie wierzył w to co zobaczył. Zaśmiałam się i uśmiechnęłam lekko.
-Idziesz?
Zmienił się w tego samego młodzieńca co wcześniej. Interesowały mnie jego dwukolorowe tęczówki.
-Mam rozumieć, że wracamy na przerwanego nam drinka? -Spoglądnął na mnie.
-Mhm. -Mruknęłam i spojrzałam na niego. - Dobrze się czujesz?
-Tak, jasne... Ja powinienem spytać. -Zmarszczył brwi.- Co z raną?
-Nie ma.
-Jak to nie ma?
-Po prostu. Pod wpływem emocji i przemianie zarosła się i zniknęła. Rzadko kiedy to się dzieje.
Powiedziałam to ze stoickim spokojem patrząc przed siebie.
Chłopak wsadził ręce do kieszeni spodni. Spacerowaliśmy w ciszy. Miałam otwierać drzwi do baru, jednakże on mnie wyprzedził i mi je otworzył. No, no. Co za dżentelmen. Uśmiechnęłam się. Podeszłam do mojego dawnego miejsca i weszłam na nie, on powtórzył tą czynność. Machnął do kelnerki, a ona przyniosła drinki wyglądające identycznie jak tamte. Patrzył na mnie.
-Od kiedy należysz do WKN?
-Hmm... Może od tygodnia? Dwóch? A nie wiem... Nie liczyłam dni. -Zaśmiałam się i uśmiechnęłam pogodnie.
Odwzajemnił uśmiech.
-Czemu... -Zaciął się.- Brat, że tak powiem... Cię pilnuje?
Zamyśliłam się.
Czemu?
Bał się?
O mnie?
-Może się troszczy... -Powiedziałam szczerze.
Bardziej chciałam samą siebie upewnić, że tak właśnie jest. Nigdy się nie dowiem co kryje się w tej rąbniętej głowie Rhoan'a. Wypiłam już pół napoju. Szumiało mi w głowie. Przyznam, że mocnej głowy to ja nie mam. Dwa drinki i już bym leżała. Wypiłam do końca zawartość szklanki. Boże... Ile tam było procent czystego alkoholu? Patrzyłam się mrugając ciągle na chłopaka. Dlaczego mrugałam? Moja ostrość była najgorszą kiedykolwiek... On również wypił zawartość alkoholu. Wziął drugą turę. Przyznam, że mi smakowało. Wypiłam jednym haustem, co zdziwiło mnie.
-Mmm... Jakie to pyszne... Mogę więcej? -Z głupim uśmieszkiem sięgnęłam po jego drinka, jednak straciłam równowagę i runęłam w dół, podpierając się o jego kolana. Wybuchł śmiechem. Miałam minę obrażonego dziecka. Uspokoił się i wypił zawartość szklanki. Patrzył mi w oczy. One były takie... tajemnicze... Ale jakie piękne! Chciałam ich dotknąć. Wstałam. Zszedł z siedzenia. Trzymał dłoń na moim ramieniu. Podobało mi się to. Uśmiechnął się leciutko. Stałam z rozchylonymi ustami. Chciałam coś powiedzieć, ale nie wiedziałam co.
-Mam słabą głowę... -Wydusiłam cicho.
-Zauważyłem. -Uśmiechnął się niebezpiecznie i zbliżył.
Wiedziałam co chce zrobić.
-Nie tu przy ludziach... -Odepchnęłam go i wyszłam z baru. Uderzył we mnie podmuch zimnego powietrza.
Warknął coś do siebie. Nie poszedł za mną. Odetchnęłam z ulgą siadając na ławce. Patrzyłam w nocne niebo. Moje zmysły były otępiałe przez alkohol. Słyszałam przez chwilę rytmiczne uderzenia butów o podłogę i stukanie szkła o szkło. Tayron. Poczułam jego mocny zapach. Wyszedł z budynku zmierzając do mnie. Trzymał w dłoni jakiś alkohol i dwie szklaneczki. Usiadł obok. Nalał do obu naczyń tyle samo i jedno podał mi. Spojrzałam na nie nie ufnie. A co mi szkodzi? Wzięłam je do ręki i jednym haustem wypiłam. Po tym wypiłam jeszcze dwa. Siedzieliśmy w milczeniu. Całkowicie szumiło mi w głowie. Westchnęłam. On ciągle mi się przyglądał. Odwrócił się i nachylił nade mną. Byłam nieobecna. Z transu wybudził mnie ciepły dotyk na ustach. Długi. Bardzo długi. Chłopak wrócił na swoje miejsce uśmiechając się lekko. Przejechałam palcami po ustach. Nie mogłam w to uwierzyć. On mnie pocałował!
Przez dłuższą chwilę siedziałam oszołomiona.
On zrobił to lekkomyślnie... Pod wpływem impulsu... Jest przecież pijany! Nie możliwe by zrobił to sam z siebie. Spojrzałam na niego. Uniósł i lekko brwi w pytającym geście.
-Zrobiłeś to celowo?
Przytaknął.
Moje poliki oblał krwisty rumieniec. Patrzyłam się w ziemię, by tylko nie spotkać jego oczu. Posiadałam jeszcze niemrawą świadomość. Jeszcze... Nalał sobie i mi. Nie liczyłam, który to już mógł być. Szumiło w mojej głowie niemiłosiernie., ale chciałam więcej. On wypił, ja też. Oczy powoli mi się zamykały, ale jeszcze jakoś się trzymałam. Powieki zrobiły się na tyle ciężkie, że głowa opadła na ramię chłopaka, a ja zasnęłam.
Przez dłuższą chwilę siedziałam oszołomiona.
On zrobił to lekkomyślnie... Pod wpływem impulsu... Jest przecież pijany! Nie możliwe by zrobił to sam z siebie. Spojrzałam na niego. Uniósł i lekko brwi w pytającym geście.
-Zrobiłeś to celowo?
Przytaknął.
Moje poliki oblał krwisty rumieniec. Patrzyłam się w ziemię, by tylko nie spotkać jego oczu. Posiadałam jeszcze niemrawą świadomość. Jeszcze... Nalał sobie i mi. Nie liczyłam, który to już mógł być. Szumiło w mojej głowie niemiłosiernie., ale chciałam więcej. On wypił, ja też. Oczy powoli mi się zamykały, ale jeszcze jakoś się trzymałam. Powieki zrobiły się na tyle ciężkie, że głowa opadła na ramię chłopaka, a ja zasnęłam.
Rhoan
Poczułem falę mdłości. Nie wiedziałem co ona oznacza, ale na pewno wszystko związane z siostrą. Przymknąłem oczy. W ciemności coś zaczynało się formować. Widziałem ławkę i... Riley! Oo... Nie... No i Tayron. Zniknął. Wszystko się rozpłynęło. Ogółem pierwszy raz miałem coś podobnego... Pokaż dalej! Nie... Zniknęło! Nie ma! Czyli mogę się tylko domyślać... Całował ją? Skrzywdził? Nie wyglądało. Głęboki wdech. Muszę się uspokoić. Nie bierzmy pod uwagę najgorszych scenariuszy... Pomyślmy. Czułbym jakby ktoś ją skrzywdził i polała się jej krew. Skąd to wiem? Bliźniacza klątwa... Powinno się urodzić jedno z nas. Pomaga i szkodzi.
Usiadłem na kamieniu trzymając głowę dłońmi. Dlaczego ja, AŻ tak się nią przejmuje? Czemu ją, AŻ tak pilnuję? I nie chce by miała swoją ,,Prawdziwą Miłość"? Nie daję jej w ogóle prywatności... A sam jestem kimś zainteresowany. Okej. Dłońmi przetarłem twarz. Przeobraziłem się ponownie w wilka, kierując się w las. Chciałem wbić kły w ciało tamtego gnoja. Roztrzaskać by wyglądał jak zniekształcona ameba. Z nerwów tworzyłem błękitny dym. Byłem w stanie usłyszeć piski zwierząt, które zasypiały w kilkodniowy sen. Jelenie, króliki, ptaki. Uspokoiłem się i cudem zaprzestałem. Rozluźniłem się. Dalej szedłem w przód. Muszę oczyścić umysł...
Riley
Miałam świadomość, że ktoś mnie niesie. A to był... Tayron. Ten jego zapach... Mmm.... Taki... Mogłabym cały czas go wdychać. Usłyszałam trzask drzwi i ponownie straciłam świadomość.
Miałam niezbyt ciekawy sen... Dziecko wieszało dorosłych ludzi... Byłam cała spocona. Przebudziłam się z krzykiem, prawie byłam w pozycji siedzącej, gdy dłoń mężczyzny ponownie mnie położył. Leżałam pod śnieżnobiałą kołdrą. Zsunęłam ją z siebie, jednakże od razu nałożyłam. BYŁAM W SAMEJ BIELIŹNIE! Spojrzałam na niego. Leżał obok, a jego dłoń spoczywała na moim brzuchu jakby mówiła "nigdzie się nie wybierasz". Odetchnęłam i położyłam się. Przyciągnął mnie do siebie. Teraz czułam jego oddech na karku. Coś... Jakichś ciężar siedział na moim biodrze. Otworzyłam oczy, a to co zobaczyłam przeraziło mnie. TO BYŁ SMOK! Wielkości średniego psa! Siedział i obnażał kły. Pisnęłam. Złapałam Tayron'a za rękę i zcisnęłam ją. Po jego skrzydłach przechodziły fale prądu. Potrząsnęłam chłopakiem. Mruknął coś niezadowolony. Otworzył oczy i spojrzał na smoka.
-Oo... Dimitri! -Smok spokojniejszy spojrzał na mężczyznę.- Daj jej spokój... Możesz zaufać.
Jakby oprzytomniały chłopak mrugnął do mnie. Smok zawarczał, nie wiem jak, i odszedł.
-Tw... Twój smok? -Zająkałam się.
-Mhm. -Uśmiechnął się ciepło.
Bardziej zakryłam się kołdrą. Zarumieniłam się, zastanawiając się jak zadać to pytanie...
-Yyy... Dlaczego... -Zawiesiłam się.- Dlaczego... Jestem...
-Prawie naga? -Uśmiechnął się uroczo.
-Mhm...
Starałam się zakryć rumieniec włosami, co nie wychodziło mi za dobrze. Zrobiło mi się gorąco, gdy jego ciepłe dłonie dotykały moją skórę. Śmierdziało od niego alkoholem. Czyli dziś również pił... I to nie mało. Jego oczy szaleńczo błyszczały. Od kiedy się cóż... Mocno napił mruczał ciągle "moja". Nie wiem o co mu chodzi. Teraz te słowo wypowiadał w kółko. Przybliżył się, o ile to w ogóle było możliwe... Dłonią "niechcący" przejchał po dekolcie, gdy leżałam plecami do niego. Przeszedł mnie dreszcz. Musiałam zmienić temat.
-Dlaczego masz dwa kolory oczu?
Zaklął cichutko.
-Heterochromia... -Skłamał, ale nie chciałam drążyć tematu.
Przewróciłam się na drugi bok patrząc mu w oczy. W pokoju było ciemno, gdyby nie to, że wiele świec się paliło. Przyznam, że jest... romantycznie. Usłyszałam burknięcie i dojrzałam niebieską iskierkę. Czyli to był smok... energii? Chyba tak... Wcześniej zauważyłam, że przed łóźkiem jest szklana ściana. Przyznam, że wygląda jakby było tu przytulnie, ale nie widziałam całego mieszkania, czy domu. Później się rozejrzę.
Pocałowałam chłopaka szybko i krótko, jakbym bała się konsekwencji. A jednak. Pogłębił pocałunek. Leżałam obok niego. Na skraju łóżka. Gdy chciał mnie przyciągnąć i ponownie pocałować wyrwałam się i wstałam. Byłam czerwona jak burak.
-Nie mogę... -Odwróciłam się.
Żwawym krokiem wyszłam z ,,sypialni" i poszłam w poszukiwaniu swoich ubrań. A, gdy wychodziłam czułam jego palące spojrzenie na sobie. Źle się czułam chodząc po czymś mieszkaniu w samej bieliźnie... Po drodze ujrzałam smok, który na mój widok prychnął. Też Cię nie lubię. O! Zmieniłam się w wilka, a czarna bielizna spotkała się z ziemią. Odetchnęłam z ulgą. O wiele lepiej. Pięć minut i całe, jak się okazało, mieszkanie zostało przeszukanie, a nigdzie, dosłownie nigdzie nie było moich ubrań! Warknęłam do siebie. Przydługim ogonem niechcący zamachnęłam się i zwaliłam wazę ze stoliku z kwiatami. Po całym pomieszczeniu rozległ się huk. Podkuliłam ogon. Oddaliłam się z tamtego miejsca. Wyciągnęłam jakąś przydużą koszulę Tayron'a i wróciłam po swoją bieliznę. Wszystko trzymam w pysku i właśnie zmierzam do łazienki. Weszłam do niej i zatrzasnęłam drzwi. Zmieniłam się w kobietę i prędko zamknęłam drzwi na klucz. Nuciłam pod nosem piosenkę - So Cold. O dziwo, posiadał tu sporą łazienkę. Wanna, prysznic i olbrzymie lustro. Wanna powoli przepełniała się gorącą wodą. Po kilku minutach, nasączona olejkami woda była gotowa. Weszłam do niej, biorąc głęboki wdech zadowolenia. Dalej nuciłam piosenkę. Piany było wiele, a woda pięknie pachniała. Przymknęłam oczy. Nucenie przeobraziło się w śpiew. Cichy, ze słowami.
-Ładnie śpiewasz. -Wzdrygnęłam się słysząc znajomy głos.
-Tay... ron. C- co Ty tu robisz? Zamknęłam drzwi... -Zająkałam się.
Uff... Przynajmniej piana zasłaniała to co powinna.
Uśmiechnął się niewinnie.
-Po prostu otworzyłem drzwi. Klamką.
Podszedł kilka kroków, lecz zatrzymał się.
-Nie podchodź. -Zaczerwieniłam się. - Możesz proszę wyjść..?
Nie posłuchał. Podszedł i pochylił się. Patrzyłam na niego lekko wystraszona. Pocałował mnie w czoło.
-Już wychodzę, Tino.
Tino? Później zapytam... Mężczyzna odwrócił się i wyszedł. Usłyszałam, jakby drzwi się zamykały na klucz. Ah. To już wiem, jak wszedł. Woda była już zimniejsza. Zadrżałam. Sięgnęłam po ręcznik. Wyszłam z wanny i owinęłam się nim ciasno. Złapałam drugi i zawinęłam na brązowych włosach. Założyłam ubrania, no i koszulę, która ledwo dosięgała do kolan. Mokre włosy związałam w ciasny warkocz. Oczywiście, kilka pasm włosów uciekło z niego, łagodnie opadając na moją twarz. Wyszłam z łazienki. Zobaczyłam, chłopaka który nadgorliwie czegoś szukał w szafie. Przechyliłam głowę.
-Czego szukasz, Tay?
-Mojej... -Odwrócił się i spojrzał na mój ubiór.- Koszuli, którą właśnie masz na sobie...
Skrzyżowałam ręce na piersiach.
-Nie wzięłabym jej, gdybym miała swoje ubrania.
Uśmiechnął się złośliwie. Usiadłam na fotelu.
-No więc... Jakie masz plany na dziś? -Siedziałam w pozycji ,,noga na nogę" i patrzyłam się na ciemnowłosego z wyczekiwaniem.
(Tayron? Najlepsze opowiadanie w życiu. c':)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!