Wyszłam za białowłosym nie wiedząc dlaczego to zrobiłam. Cóż... Interesował mnie i... nic więcej. Takie jest moje zdanie. Odwróciłam się i z nie widocznym uśmieszkiem patrzyłam na niego. Aaron swój wzrok skupił na mnie.
-Hm? - Widząc moje zakłopotanie dodał: - Po co tu przylazłaś?
Po co przyszłam? No nie licząc jego osoby... Dlaczego?
-Ja... Ja sama nie wiem.
Zażenowana cofnęłam się kilka kroków w stronę domu.
-Ty... Nie wiesz...? Tak mądra, i dość dobrze sprecyzowana osoba?
Zbliżył się do mnie, przez co miałam wrażenie, że zapadnę się pod ziemię.
-Co prawda, nie wydaje mi się abyś chciała ze mną rozmawiać. Czuję się tu niepotrzebny, a ty najwyraźniej to wykorzystujesz!
Teraz to już całkowicie... Zniknąć! Błagam no...
Źrenice chłopaka powiększyły się niewyobrażalnie szybko, a następnie wyciągnął złote ostrze. Chciałam uciec. Obronić się, ale byłam sparaliżowana. Komuś dałam niespodziewanie garstkę zaufania, a ten... coś takiego robi? Jaka jest w tym logika? Ja jej dostrzec nie mogę.
-Podejdź... Nie bój się... - Aaron uśmiechał się dość... psychicznie?
Tak. To było doskonałe określenie. Nie mogłam się ruszyć. On wybuchł śmiechem i sam podszedł przy okazji łapiąc moją dłoń. Nie byłam w stanie na to patrzeć. Tak o to zniechęcają mnie do ludzi... Zamknęłam oczy i odwróciłam głowę co nie było w moim zwyczaju. Czułam tylko lekkie szczypanie, zatem domyśliłam się, że on po prostu nacina mi skórę. Po kilku sekundach chłopak puścił ją cofając się o kilka kroków w tył.
-Czego chcesz?! Nie widzisz, że przeszkadzasz. -Warknął białowłosy.
Oszołomiona patrzyłam się na jego ciekawe tęczówki. Źrenice były już normalnej wielkości. Czyżby to były napady agresji? Nie wnikam... Z trudem odwróciłam wzrok na mężczyznę stojącego przy bramie. Szansa na chwilę spokoju! Rzuciłam Aaron'owi spojrzenie pełne wyrzutu. Udając szczęśliwą prędko ruszyłam w kierunku bramy. Nie miałam pojęcia kto może się tam znajdować. Będąc kilka kroków przed nią zamurowało mnie. Czarna czupryna i puste spojrzenie kolorowych oczu. Quinn. Czego chciał? Nie powinno go tu być! Ja piernicze. Otrząsnęłam się i podeszłam do ów bramy. Wzrok wampira wędrował raz ode mnie, a raz od Aaron'a. Był pełen gniewu. Co on się mnie uczepił? Niemalże szary płaszcz opadał na jego ramionach, a włosy miał ułożone w artystyczny nieład. Nie miałam pojęcia co zrobić. Wpuścić, czy wywalić?
-Otwórz bramę, albo sam to zrobię. -Warknął szeptem.
Otworzyłam ją, a gdy znalazł się po drugiej stronie sama się zamknęła. Mężczyzna zauważył rozcięcie na dłoni.
-Kto Ci to zrobił?! -Starał się na dość obojętny ton jednak coś mu nie wychodziło.
-Zamknij się.
Nie był zdziwiony, a jego spojrzenie przeszywało mnie na wylot, a to nie jest przyjemne uczucie. Przeszedł mnie dreszcz. Quinn odziany w płaszcz odwrócił się i spojrzał na białowłosego. No to świetnie... Szybkim krokiem zmierzał do niego trzymając rękę za plecami. Płatki śniegu wolno okalały podłoże, a ja nie zwracając na nie uwagi stałam i się patrzyłam. Szatyn trzymał w dłoni topór, który po chwili płonął. Jak? Byłam pewna co chce zrobić. Zamachnął się. Sekundy. Czas stanął w miejscu. Podbiegłam i znalazłam się między nimi. Czas powrócił do normalnego biegu. Przerażony Quinn nie zdążył zabrać broni, a ona wbiła się w moją dłoń. Nie czułam bólu, ponieważ o nim nie myślałam. Patrzył się na mnie przepraszająco. Topór już nie znajdował się w mojej dłoni, ponieważ zniknął. Czarnowłosy odwrócił się i oddalił o kilka kroków. Tchórz. Spojrzałam na ranę. Przypalona i głęboka. Nie zagoi się szybko, a na pewno nie bez pomocy. Czarne mroczki zasłaniały mi widoczność. Nogi były jak z waty. Osunęłam się na ziemię, czując jak moje plecy opierają się o coś. Powieki były tak ciężkie, że ciemność całkowicie pochłonęła mój umysł.
(Aaron? Zmieniam styl pisania. xP)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!