Oczy basiora zwiększyły się nie dopoznania. Sam nie wiedział co się stało... W końcu to jedyna oznaka tego ot dziwnego wydarzenia. Mimo iż Hope zamknęła drzwi, młodzieńcowi udało się dostać do domu. Cudem. W Aaroni'e coś grzmiało, sam nie wiedział co. Podszedł dziewczyny, uśmiechnął się patrząc jak biedna nastolatka cofa się o kilka kroczków do tyłu. Natomiast on przytulił ją, oczywiście nie pozwalając wyzwolić się z jego uścisku. Na początku dziewczyna stawiała opór, ale w końcu odpuściła i także przytuliła Aaron'a. Chłopak nie poczuł nawet, gdy białowłosa nacięła mu skórę. Raczej spodobało się mu to bardziej niż jej samej. Bardzo? I to jak, jego szczęście nie miało granic, ale wtedy, kiedy dziewczyna poczęła sączyć krew z jego szyi, to zdziwienie przejęło cały jego umysł.
-Jesteś... - przerwał na chwilę lekko oszołomiony.
-Tak, jestem tym o czym myślisz. -poprawiła włosy. - No i jak zapewne wiesz, jestem Hope. -dodała.
-Mhm... -przez jego twarz przemknął niepewny uśmieszek. -Czyli w takim razie jesteś wilko-wampirem? -spytał dla objaśnienia ogólniej sytuacji.
Dziewczyna przytaknęła kątem oka patrząc na chłopaka.
-I co? -burknął Aaron. -Smakowało? -zerknął póki co spokojnie na Hope.
Ona zamyśliła się, ale na chwilę. Kiwnęła głową nie spuszczając wzroku z Aaron'a.
-W takim razie super! Skoro to mojej krwi zdecydowałaś się napić, powinienem czuć się zaszczycony! Nieprawdaż? -na buzię młodzieńca wskoczył szeroki, triumfalny uśmiech.
Zdezorientowana Hope odsunęła się od chłopaka.
-Co ty... -oklapnęła na kanapę łapiąc się za czoło. -Odbiło ci? -spytała niepewnym, a wręcz odrobinę troskliwym głosem.
-Mi? Nie! Ja już taki jestem! -uśmiechnął się pogodnie, a rana na szyi zagoiła się. -Teraz to moja kolej, ty zrobiłaś pierwszy krok.
Nastolatek pochylił się nad dziewczyną. Chwycił jej dłoń, ale w natychmiastowym tempie ją puścił.
-Masz szczęście. Dzisiaj nie mam ochoty. -burknął rozzłoszczony spoglądając na zaglądającego przez okno kruka. -Masz szczęście. -warknął po raz kolejny, i wyszedł z domu, głośno trzaskając drzwiami.
Aaron oparł się o ścianę budynku. Wtem usłyszał kolejne trzaśnięcie drzwi. Była to zainteresowana jego postacią Hope.
-Hm? -zerknął na nią pytająco. -Po co tu przylazłaś? -dodał pośpiesznie widząc jej zakłopotanie.
-Ja...Ja sama nie wiem. -cofnęła się kilka kroków w stronę domu.
-Ty... Nie wiesz...? Tak mądra, i dość dobrze sprecyzowana osoba? -Aaron podszedł ku białowłosej. -Co prawda, nie wydaje mi się abyś chciała ze mną rozmawiać. Czuję się tu niepotrzebny, a ty najwyraźniej to wykorzystujesz!
Źrenice powiększyły się w błyskawicznym tempie. Wściekły osiemnastolatek wyciągnął złote ostrze.
-Podejdź... Nie bój się... -uśmiechnął się psychopatycznie.
Przerażona Hope nie była w stanie się ruszyć. Natomiast Aaron wybuchł gromkim śmiechem, sam podszedł w jej kierunku i chwycił jej dłoń. Dziewczyna zamknęła oczy i odwróciła głowę. On przycisnął nuż do jej skóry. Nic nie poczuła, ale kilka kropel krwi pojawiło się na bladej dłoni. Niestety ktoś przeszkodził Aarono'wi w delektowaniu się bólem kogoś. Do bramy Hope podszedł jakiś inny facet. Wściekły chłopak puścił nastolatkę i cofnął się o kilka kroków w tył.
-Czego chcesz?! Nie widzisz, że przeszkadzasz. -warknął, a źrenice powróciły do normalności.
Uradowana dziewczyna pędem ruszyła otworzyć nieznajomemu.
-Idiota. -burknął pod nosem.
Odwrócił się w kierunku dziewczyny i chłopaka. Chłopak zacisnął pięści, i spróbował się opanować. "Wdech, i wydech Aaron... Dasz radę", powtarzał sobie w duszy.
(Hope?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!