26 lutego 2016

Od. Hope, Aaron c.d Darkness, Hope (część od Aaron'a)

Stałam obok Aaron'a. Dark gładził się po brodzie, jakby głęboko nad czymś rozmyślał. Dłonie trzymałam w kieszeniach bluzy. Odezwał się.
-Otóż to... Macie wybór. Po pierwsze; Macie pomóc mu odebrać jeden z trzech artefaktów, a konkretnie miecz, który ma Mroku...
Podrapał się po karku.
-Chyba, że zaatakujecie wraz ze mną jedną z jej fortec.
Spojrzeliśmy po sobie z Aaron'em.
-Po co mamy to robić? -Warknął piorunując demona wzrokiem.
-Bo mogę Was zabić. Nawet teraz. -Zaśmiał się.- Ale tego nie zrobię, bo jesteście mi potrzebni.
Zamyśliłam się. Jestem słaba. Fizycznie. Od kiedy rozeszliśmy się z Quinn'em...  Tak. Piłam potężną krew czystokrwistego, jednakże było to dawno... Dawno temu. Potrzebuje siły.
-Wstrzymaj nerwy. -Mruknęłam, pewna swego.
Uniosłam głowę patrząc dzielnie na Darkness'a.
-Jestem słaba.
-I...?
-Potrzebuje krwi.
-Czyjej? Mam najróżniejsze! Grupę A, O, B, AB. Nawet zwierzęcą! Jaką chcesz?
Pokręciłam głową na boki.
-Twojej.
Aaron przeklął. Czułam jak napięcie w dużym pomieszczeniu stężało.
-Aaa... Rozumiem. -Uśmiechnął się chytrze.- Ale pamiętaj. Coś za coś. Ja Ci dam swojej krwi, a Ty... Swojej. -Jego uśmiech się powiększył.
Nie wiedziałam, czy dać. Czy się zgodzić. Nigdy nikomu nie dawałam swej krwi... Prócz Quinn'a. Westchnęłam. Podjęłam decyzję.
-Okej.
Mężczyzna podwinął rękaw. Wystawił rękę w moim kierunku. Tym razem ja się uśmiechałam chytrze. On myślał, że jestem byle jakim wampirem? Na prawdę? Kiedy spotkał w połowie czystokrwistą? Hmm? W dodatku przodkowie mojej matki byli w większości demonami? Nikt nie wie, tym lepiej. Dla nich i dla mnie. Złapałam go za tą rękę, ściskając palce na głównych żyłach. Widziałam jak ręka blednie.  Był wyższy o wiele, więc drugą dłonią złapałam go za włosy ciągnąc w dół. Wiem jak się zachowywałam w stosunku do Alphy. Uśmiech wpełzł na moją twarz. Czekał na coś. Ah. Zrozumiał o co mi chodzi. Szyja mężczyzny była na wysokości moich ust. Wyszczerzyłam się szerzej, przez co było widać moje kły. Nikt nie mógł by ich zobaczyć.
-Podarowujesz niewłaściwej osobie swą krew... -Burknęłam.
Nim zdążył zareagować wbiłam nadzwyczaj długie zęby w jego szyję. Krew miał cóż... specyficzną.  Usłyszałam jak Aaron klnie i powstrzymuje się by nie rzucić na Demona. Moje wszelkie zmysły wzrosły. Ponownie miałam czulszy słuch, lepszą widoczność. No i oczywiście zapach. Uderzyła we mnie fala aromatu i... rozkładających się zwłok. Jeszcze nam oznajmi, że jest jakimś nekrofilem, czy coś... Zacisnął palce na moim ramieniu. Z niechęcią powróciłam do swojej wcześniejszej pozycji. Puściłam również jego rękę. Masował ją klnąc. Oj, mogę się tylko domyślać jaki ból w niej czuje. W ustach ciągle czułam ten świetny posmak. Metaliczny... Mmm... Miejsce w pobliżu warg miałam umazane krwią. Uśmiechnęłam się szeroko.
-Bardzo Panu dziękuje. Teraz swej krwi nie dam. -Pstryknęłam palcami, czując narastającą siłę.
Skrzywił się w niesmaku. Usłyszałam słowo "su*a" co mi się nie spodobało... Musiało być kierowane do mnie, w dodatku z ust Aaron'a... Smutne. Odwróciłam się na pięcie i z błyszczącymi oczami znalazłam się przy nim. Zawlokłam pod ścianę z wielokrotnie zwiększoną siłą. Nie spodziewał się takiego obrotu spraw.
-Jestem silniejsza, Aaron'ie. Teraz nie jestem taka jak wcześniej.- W mojej dłoni zmaterializował się półprzezroczysty sztylecik. Niepozornie wbiłam go obok głowy młodzieńca. Czuję się jakbym cofnęła się w czasie o kilka lat. Jakże to cudowne uczucie... - Nie jestem w stanie skrywać swych uczuć. Wszystko będzie pokazywane.
Pod moją "nie uwagą" wbił swój złoty sztylet w rękę. Sapnęłam. Cóż za idiotyczny pomysł... Broń wyleciała z ręki. Cofnęłam się krok. Oblizałam ranę z dwóch stron, a ona prędko się zasklepiła. Uśmiechnęłam się trumfalnie. Mieszanie tych krwi wywołuje doskonałe rzeczy... Pomyślałam, że moja prawa ręka zmienia się w wilczą łapę. Wyprostowałam ją i tak się stało. Patrzyłam się na nią z jeszcze większym uśmiechem. Wysunęłam pazury. Ooo... Dłuższe i ostrzejsze niż wcześniej. Świetnie! Śmiałam się w duchu. Ręką powróciła do poprzedniego stanu.
-Oj, nie zastanowiłeś się komu dałeś tą krew. Oj, nie zastanowiłeś... -Uśmiechałam się szeroko, niczym psychopata.
-Jakże doskonale! -Darkness zaklaskał w dłonie.- Tworzę potwory! Pod moją władzę. -Wyszczerzył się w parszywym uśmieszku.
-Nie pod swoją. Teraz, Dark'u. Jestem niewyobrażalnie silna.
Me oczy zaszły kruczą czernią.
-A będąc tą duszą jeszcze bardziej.
Spojrzałam w oczy Demona. Szukałam lęku. Byłam u celu, gdy... cholera. Ma nałożoną blokadę.
-Ahh... Cwanie staruszku. Blokada na lęki? Sama bym na to nie wpadła...
Ciągle przemawiałam, stojąc do niego plecami. Odwróciłam się. Twarz mężczyzny wyrażała niesmak. Starał się jakiejś magii użyć na mnie? Oh. Zapomniałam. Nie może! Śmiałam się. Z niego! Co za idiota... Niby taki... Uhh...  doświadczony!  O cholera! Nie dam rady zaprzestać. Przetarłam twarz dłońmi. Chciałam mu powiedzieć wszystkie błędy jakie popełnij w tym jednym nieznaczącym ruchu... Jednakże ugryzłam się w język. Później to wykorzystam. W najlepszej chwili. W dłoni wirowała kulka czarnego płomyczka. Od dawna tego nie robiłam... Spojrzałam na pięknie zdobione siedzisko. Oczy błysnęły. Krzesło, a raczej tron zmienił się w nic nie znaczący popiół.  Gdyby to było w tej sytuacji, oczy Darkness'a na pewno wypadły by z orbit...
-CO TY ROBISZ?! -Ryknął podbiegając do kupki popiołu.- To było moje ulubione krzesło!
-A co, nie potrafisz sobie stworzyć? -Zakpiłam, a on zamilkł.
Czyli nie umiał? Ha! Jakie to śmieszne. Westchnęłam. Uniosłam dłoń. Pozostałości po meblu uniosły się w górę. Powoli formowały się w "tron". Lekko je wzbogaciłam. Uśmiechnęłam się. Czyli nie zapomniałam. Spojrzałam na obu mężczyzn. Stali z lekko rozchylonymi ustami. W tym samym momencie się pozbierali do jakiegoś ładu. Jestem z siebie dumna. Puściłam oczko Aaron'owi napotykając gniewne spojrzenie. Będzie przyyyypał. Stanęłam przy drzwiach.
-Która komnata, znaczy pokój został mi przydzielony? -Uśmiechałam się promiennie.
Mężczyzna się zaśmiał.
-Twój Romeo jeszcze. Macie pokój razem. Na końcu korytarza ostatni po prawej.
Wzrokiem wypchnął Aaron'a z pomieszczenia. Wyszedł, pokazując, że to on tu jest najdumniejszym zwierzęciem. Westchnęłam. Nie miałam zamiaru mieć pokoju z nim. No cóż... Przeżyję. Podskakując ruszyłam we wskazanym kierunku. Oh! Jak młodo się czuję!  Moje szkarłatne oczy powróciły. Stanęłam przed drzwiami. Aaron nie chętnie wlókł się za mną. Otworzyłam drzwi wparowując do pomieszczenia. Jaki luksus! Wielkie łoże w kolorze krwi obłożone jedwabiem. Meble z... sama nie wiem jakiego wieku. Ale jakie cudne! Olbrzymie pomieszczenie. W nim znajdowały się jeszcze jedne drzwi. Hmm... Zapewne łazienka. Na podłodze był się puszysty perski dywan. Ciekawe, czy wszystkie pokoje ma tak zdobione...  Rzuciłam się na wielkie łóżko, które z łatwością zmieściłoby 10 osób. Ręce podłożyłam pod głowę, a wzrok wlepiłam w sufit. Słyszałam kroki, a następnie cicho zatrzaskujące się drzwi. Aaron przyszedł.

Aaron

-Co ci odwaliło?! Porąbało cię! -warknąłem.
Kątem oka zerknąłem na moją dłoń. Zacisnąłem pięść. Spojrzałem na ścianę mrużąc oczy. Nie wytrzymałem. Moja ręka znalazła się na tynku, a właściwie tym co z niego pozostało. Wokoło pięści utworzyło się wklęsłe koło.
-Mnie? Oczywiście, że nie... -uśmiechnęła się chamsko.
Su**a. Z wielką chęcią zabiłbym ją na miejscu. Teraz... Nawet nie. Nie byłem wściekły na Darkness'a. Coś we mnie pękło. Źrenice zwiększyły się bardziej... Niż zazwyczaj. Lśniły kruczym blaskiem. Zatłukę ją. Ale...Ale nie teraz. W końcu przyszło nam współpracować. Niestety. Rozejrzałem się po pokoju. Nie w moim stylu. Stare meble i wielkie łoże. A na nim rozłożona wampirzyca. Cholera. Dlaczego? Dlaczego muszę gnić w tej wielkiej beznadziei razem z nią? Co mi odwaliło? Nie wiem. Zadaję sobie za dużo pytań. Powracając do rzeczywistości. Musimy, uch niestety. Zabrać miecz Mroku. Sam nie wiem w co się wpakowałem. OKEJ! Aaron koniec pytań do siebie. Odwala mi. Może to nawet dobrze? Ku**a! Facet ogarnij się! Myśl. Jak tą babę zmusić do współpracy. Patrzy się w ten sufit jakby coś tam było. Spojrzałem w górę. Owszem było tam coś niekuszącego. Kopuła. A u góry wiszące trupy. Masakra. Nekrofil, ja wale. W co ja się wpakowałem? Walnąłem się w czoło. Idę odpocząć. Tylko gdzie? Nie położę się na łóżku opanowanym przez Hope. Nigdy w życiu! Wanna! Podszedłem do jakiegoś pokoju. Wydaje mi się, że jest to łazienka, ale czy ja wiem... Wanna. Jest. Duża... Jest prysznic. Umywalka i kibel. Wszystko co potrzebne. Odkręciłem kran. Jakaś tam woda, z jednej strony cieszyłem się, że nie krew. Rzeczywiście po Darkness'ie można się wszystkiego spodziewać. Nie myśląc już o niczym innym, rozebrałem się i wlazłem do wody. Zamknąłem powieki i począłem myśleć, składać myśli. Hope ugryzła Darkness'a, trupy w pokoju. I zadanie, no tak. Zdobycie miecza Mroku. Uśmiechnąłem się słabo. Dziewczyna wstała i ruszyła do łazienki. D*bilka. Zasłoniłem wannę jakąś szkarłatną zasłoną. Zamek tyknął, a ona weszła do łazienki.
-Masz prysznic. A jak nie, to wypie**alaj. -warknąłem.
-Okeeej, okeej. Prysznic wystarczy. -odpowiedziała dość spokojnym głosem, normalnie jak nie ona!
Otworzyłem oczy. Ciekawe czy ma tu jakiś płyn do ciała czy coś... Hm. Ludzkie wątroby jako mydło? Chyba go pogrzało. O. Ma coś normalnego dla facetów. I dobrze. Kontynuując. Darkness ma iść z nami czy nie? Nie do końca to rozumiem, a szczerze chciałbym w końcu cokolwiek zrozumieć. Hope stała się de**lką. Okej, to zrozumiałem. W takim razie... Jest silniejsza, a ja skończę ćpając. Może nie będę jedyny? Tylko... Ona dostała coś w zamian. Usłyszałem syk.
-Coś się stało idiotko? -powiedziałem przysłodzonym głosem.
Nie odpowiedziała. I dobrze, mniej problemów. Ułożyłem się w wannie i rozkoszowałem ciepłą jeszcze wodą.
*15 minut później*
Hope wyszła. Odsłoniłem płachtę. Założyłem bokserki, nie chciało mi się ubierać całej reszty. Z resztą po co?. Otworzyłem drzwi. Spała. Rozłożona na całym łóżku. Nie obchodzi mnie to. Wanna jest niewygodna do spania. Rzuciłem się na łoże. Nie zamierzałem patrzeć na trupy. Wtuliłem głowę w poduszkę i zasnąłem. . Wybudziło mnie pukanie w moje palce. Co? Sam nie wiem. Otworzyłem oczy.
-Aaron. Aaron. To żyje. -powiedziała patrząc na zbliżającego się trupa.
-Daj spać... -mruknąłem przewracając się tyłem do Hope.
-TO ŻYJE! -wrzasnęła. -Aaron!
-Co... To twoja iluzja. -burknąłem próbując znowu zasnąć.
-Aaron to kładzie się przy mnie! -dopowiedziała.
-Co? Dasz radę. -powiedziałem nieprzytomny. -Przecież ta lampka była zapalona...
-DEBI*U. CIĄGLE CI MÓWIĘ, ONE ŻYJĄ! -warknęła zbliżając się do środka materaca.
-Odbiło ci. -przetarłem oczy. -Cholera! DARKNESS! -tym razem ja się wydarłem.
Wstałem. One żyją za sprawą Darkness'a. To oczywiste. Zerknąłem na powoli otwierające się drzwi.
-Heej! Jak wam mija nocka? -zaklaskał radośnie w ręce przyglądając się trupom. -Widzę, że się zaprzyjaźniliście.
-Nie. To on wepchnął mi się do łóżka. -powiedziała obrzydzona dziewczyna wskazując na zombie.
-Weź coś z nimi zrób, bo przez nią nie da się spać. -spojrzałem na białowłosą.
-Jasne jasne, i tak nie zostaniecie tu długo, jutro idziecie po miecz. -powiedział i wyszedł z pokoju.
Trupy zostały. Nie zrobił z nimi nic, super! Nie zaśnie ciota. Po chwili poczułem kogoś przytulającego się do mnie. Nie no czy jej odwaliło? Gryzie Darknessa, zachowuje się jak su**a. Kobiety nie zrozumiesz. Chociaż nie hałasuje... I dobrze, przymknąłem oczy i zasnąłem. W końcu.
*coś koło 7 nad ranem*
Hope nie było w łóżku. Z łazienki dobiegał szum wody. Ech...Mam czas jeszcze pospać. Ponownie zamknąłem oczy i wtuliłem się w poduszkę.

(Hope, oraz Darkness, krótka beznadziejność xD)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!

Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wataha Karmazynowej Nocy. || Credits