Uśmiechnąłem się złowieszczo. Nie jest w stanie się ruszyć...Tak? Pierwsza myśl. Naćpałbym ją. Niestety, łatwo nie będzie. To nie mogło być prawdą. Znowu ten sam dzwonek. "Twoja kolej!" Niczym opętany rzuciłem się na osłabioną waderę. Miałem zamiar ją rozszarpać. Ale zamiar. Dostałem trzęsiawki. Zaczęło się od ogona, powoli przechodziła na całe ciało. Zszedłem z Tytani ciężko dysząc. Przemieniłem się w człowieka. Oparłem o ścianę baru.
-Jestem idiotą. Popierdolonym debilem. -warknąłem czując pojawiającą się na ustach pianę.
Połamana "Nemezis" zerkała na mnie co chwilę, albo...To była tylko iluzja. W kurtce. Tak. W kieszeni powinny być środki uspokajające... ALE CO TO MI DA? Teraz już nic. Cokolwiek proszę! Cholera! Haszysz?! Cokolwiek!!! Ectasy?! To mi by wystarczyło... Ale nie! JA CHCĘ HEROINĘ! Piana spływała mi po brodzie. Teraz nie byłem w stanie się ruszyć. Zacząłem ciężko dyszeć. I wtedy... Poczułem paczuszkę... CZEGO?! Hery! Wilczyca przyjrzała się białemu proszkowi. Nie dziwiło mnie to. Pff, nie mam po co się zastanawiać. Strzykawka, jak zwykle w prawej kieszeni kurtki. A zapalniczka? Ach, w tylnej kieszeni spodni. No i co z łyżką... Rozpacz, kolejne wstrząsy.
-M-Ma-Mas-Masz łyż-łyżkę? -spytałem Tytani.
-Nie.-mruknęła cały czas leżąc.
Okej. Koniec. Zacząłem męczącą wędrówkę ku barowi. Otworzyłem drzwi i wpełzłem do środka. Wszyscy siedzący, stojący spojrzeli na mnie ze zdziwieniem.
-Dać mi ły-łyżkę, albo wszy-wszy-wszystkich pozabijam. -warknąłem przeszywając każdego wzrokiem.
Zaczęli się śmiać. Debile. Uśmiechnąłem się psychopatycznie. Skupiłem się na łyżce przy barze. Myśl...Myśl. Łyżka wzleciała w powietrze. A, teraz. Czas na zabawę. Narzędzie przebiło głowę jednego z siedzących.
-Taka kara spotka każdego z was, który zdoła mi się sprzeciwić! -wrzasnąłem chwytając łyżkę.
Powróciłem do ściany karczmy. Proszek na łyżkę, zapalniczkę pod przedmiot oraz strzykawka. Wyprostowałem rękę, i usłyszałem mruknięcie połamanej. Ignoruj. Wbiłem strzykawkę w skórę. Odetchnąłem z ulgą. Wstałem i podszedłem w kierunku "Nemezis", która najwyraźniej domyśliła się o co mi chodzi. Przemieniła się w człowieka...
-A więc... Przydałoby cię opatrzyć. -uśmiechnąłem się lekko.
Schyliłem się i wziąłem ją na ręce. Nie śmiała się sprzeciwić, ani wyrywać. Nie dziwiłem się, bo niby czemu? Żebra i dwie kończyny. Okej. Zamknąłem oczy. Znaleźliśmy się w moim domu. Czy... Dom? Można było to tak nazwać? Nie wiem. Położyłem ją na jedynej czystej rzeczy w tym mieszkaniu. Kanapie. Szczerze? Nie wydawała się zadowolona z tego ot wydarzenia... Niestety, to Darkness przykazał mi zajęcie się nią. Wbiegłem do łazienki. Bandaż. Mhm. Znalazłem coś, co chociaż go przypominało. Usiadłem na brzegu sofy i spojrzałem na nią uroczo. Ma smaczną krew, i to mi odpowiada. Przynajmniej spała... Albo drzemała. Z trudem zdjąłem jej bluzkę. Kształty owszem miała. I dobrze, było na co patrzeć. Owinąłem bandażem tylko to co byłem w stanie. Z resztą, nie znam się na leczeniu. Herbata, mam ochotę na herbatę. Wstałem i zaparzyłem wodę. O ile się nie mylę, jest tylko malinowa. I dobrze. Sięgnąłem po czajnik i...
-Gdzie? -mruknęła cicho dziewczyna.
(Tytania... XD)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!