Spojrzałem na waderę. W takich sytuacjach wolałem mieć przy sobie starszego brata... Kompletnie nie umiem opatrywać rannych. Jednak coś mi strzeliło do łba. Zmieniłem się znowu w człowieka i pobiegłem nad staw.
- Zaraz wracam! - krzyknąłem do wadery pośpiesznie. - Nigdzie nie waż mi się ruszyć!
- Ta.... ale nic mi nie jest!
Jednak nie zwracałem uwagę na białą waderę. Nad stawem zauważyłem moją ukochana torbę. Podniosłem ją i powiedziałem cicho:
- Mam tylko nadzieję, że jeszcze to mam.... - po czym zacząłem grzebać w torbie, szukając odpowiedniego wywaru. W końcu wyciągnąłem fioleczkę i pobiegłem do jaskini mojej pacjentki. Moon nadal leżała. Nie ruszała się. Oczy miała otwarte. Widać było, że pomimo wszystko coś było z nią nie w porządku. Spojrzała na mnie ponuro i nawet nie zauważyła, jak wcisnąłem jej fiolkę do pyska.
- Pij i nie marudź - mruknąłem.
Wadera piła, a potem wypluła pustą butelkę. Po paru sekundach stanęła na łapach.
- Lepiej. - mruknęła i spojrzała z przerażeniem na wejście do jaskini.
Były tam widma...
(Moon? ^^)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!