Spojrzałem na zrażonego Viper'a i wkurwioną Tyks. Niby Aplha, a taki debil. Ale... Nie potrafiłem utrzymać śmiechu, to wyglądało tak... Zabawnie. Nagle poczułem ostry ucisk w okolicy serca. Ucichłem wpatrując się w jeden punkt. Tyks krzyczała coś do Perci'ego, właściwie to nie słyszałem nic, coś przygłuszało wszystko. Stolik przede mną zaczął się rozmazywać, powoli ukazując jakiś obraz. Dokładnie, obraz Anubisa, biegł z plecakiem przed siebie. Właściwie to plecak był otwarty, ale wtem coś mnie wybudziło. A dokładnie Tyks, stawiająca filiżankę na stole.
-Dzięks. -spojrzałem miło na dziewczynę.
Ona, odburknęła i postawiła z głośnym hukiem kolejną filiżankę. Najwyraźniej była tam herbata, nie chciałem wnikać, bo ciecz miała dość dziwny kolor... Mimo tego, wstałem od stołu i oznajmiłem twierdząco, lekko mrużąc oczy.
-Idę po Anubisa.
Viper spojrzał na mnie dziwnie, a Tyks dość wściekle.
-Innym słowem po różdżkę, dam radę. -dodałem pośpiesznie, chcąc wzbudzić jakiekolwiek poparcie na moje słowa.
Tyks burknęła coś w swoim stylu, a Viper zerknął w moją stronę. Wiadome było, oczekuje tego, aby wyratować go z wściekłości dziewczyny. Ruszyłem do drzwi, chwyciłem kurtkę i wręcz wyskoczyłem z mieszkania głośno trzaskając drzwiami. Ochoczo wbiegłem do opuszczonego domu i w ekspresowym tempie wskoczyłem do portalu. Przemieniłem się w wilka i w gotowości do ataku począłem węszyć za zapachem Anubisa. Długo nie szukałem...
-Las? -spytałem sam z siebie z goryczą w głosie.
Niechętnie ruszyłem tropem uciekiniera. Mniej więcej po piętnastu minutach szukania, usłyszałem głośny szelest w koronach drzew. Spojrzałem w tamtym kierunku, i wtem usłyszałem głośny śmiech. Rozjerzałem się energicznie lekko zakłopotany. Nic ,pustka, nawet nikogo nie było czuć. Wbiłem pazury w ziemię, i wtem przed sobą ujrzałem opętańca. Oczy przelane bielmem, no to pięknie. Opętaniec przymrużył przerażające ślepia i odezwał się swoim grobowym głosem.
-Anubis? Poszedł tam, goniło go coś... Chyba Mantikora. -rzekł pusto.
Nie mogłem uwierzyć właśnym, oczom, węchowi, słuchowi. Opętaniec odezwał się pokornie! Nie zaatakował. Mimo to wytrzeszczyłem oczy. Mantikora?! Boże...
-D...dzięki. -powiedziałem ciągle nie wierząc własnym zmysłom.
Skoro to coś go goniło, to równie brat Viper'a mógł już nie żyć. Mimo zdziwienia, starałem się zachować odważną i rozsądną pozycję, zatem ruszyłem przed siebie z nadzieją odnalezienia chociażby szczątek jego ciała. Serce... Iluzja tworzyła się ponownie, przymknąłem oczy i zdałem się intuicji, której niby płeć męska nie posiada. Ale jednak, poczułem mokrą ciecz pod łapami. Otworzyłem oczy i zatrzymałem się rozglądając się dookoła. M...Mroku. Stała tam, potężna, wielka i z zaciekawieniem przyglądała się mi.
-Oto i sam generał. -rzekła spoglądając mi prosto w oczy.
Anubis tu był, czułem jego obecność...
-Ja? A no rzeczywiście... -starałem nie ukazywać strachu, zawsze Anu chociaż to zobaczy.
Usłyszałem głośne kroki, kroki wadery. Zatrzymała się kilka kroków ode mnie i warknęła porozumiewawczo w moim kierunku. Mroku zaśmiała się psychopatycznie, ciota... Warknąłem do demonicy, i przemieniłem się w człowieka. Wyciągnąłem miecz i wskazałem na wyłaniającego się Anubisa.
- I co? Wy nie dacie rady... NIGDY. Rozumiecie?! -wrzasnęła rzucając się w moim kierunku.
Nie chciałem jej robić krzywdy, w końcu to w 1/4 Tytania, ale samoobrona zwyciężyła. Drasnąłem ją mieczem spychając ją z siebie. Z rany wypłynęła krew, a demon syknął zawzięcie. Czułem jak ręka mi się trzęsie, w końcu zraniłem ALPHĘ... Kątem oka widziałem biegnącą do Anubisa Tyks. Wadera chwyciła Anu i zaczęła biec z nim najwyraźniej w kierunku portalu. Mroku uśmiechnęła się szyderczo i zagrodziła mi drogę biegu za nimi. Lekko zamarłem, ale... Chociaż oni będą bezpieczni... Natomiast teraz miałem inne zmartwienie, demon podszedł do mnie i chwycił mnie za tchawicę. Zacząłem się krztusić, chwyciłem miecz, zamachnąłem się wbijając go w nogę Mroku. Demonica puściła, a ja głośno kaszląc, cofnąłem się kilka kroków. Po niebie śmisnął krukon, powiedział coś do demonicy,a ta krzyknęła głośno i wzbiła się w powietrze lecąc w kierunku jej fortecy. Upadłem na ziemię głośno dysząc.
-Boże... -wypowiedziałem to słowo, patrząc na jeszcze świeżą krew na błyszczącym srebrze.
Wtem kolejny ktoś wyłonił się z głębi lasu. Najwyraźniej basior... Chyba przyjaźnie nastawiony, ale teraz to ja już kompletnie nie wiedziałem co mam zrobić. Wstałem otrzepując się z ziemi. Dla dobrego samopoczucia wskazałem go wybrudzonym mieczem.
-Kim jesteś? -spytałem prosto z mostu.
Basior zbliżył się, przemieniając się w młodzieńca, lekko się uśmiechnął.
-Ja? Queen... -powiedział przybysz.
(Queen, Tyks, Anubis, oraz... Viper XP)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!