27 stycznia 2016

Od Rother'a c.d Hope

Złote oczy Rother'a badały kobietę przed nim. wyczuwał od niej wyraźnie zapach wilka i chyba tylko dla tego, jeszcze jej nie minął i nie poszedł dalej. Wyglądała na jakieś 16-17 lat. "Młoda i raczej nie doświadczona." To były jego pierwsze myśli, wiedział jednak, że pozory mogą mylić, lecz nie to teraz go zastanawiało... bardziej czerwone oczy dziewczyny. Cała ta sprawa z demonami bardzo uczuliła go na takie rzeczy, a czerwień chyba właśnie najbardziej kojarzyła mu się z demonami.
Przerwał na chwilę myślenie i po prostu zaciągnął się po raz kolejny, przyjemne uczucie lekkiego rozluźnienia było chyba tym co zawsze przy tym go trzymało. Palił od około 5 lat, doskonale wiedział o tym, że to niby "zabija", ale jakie to miało znaczenie i tak każdy prędzej czy później umrze. Skupił się znów na dziewczynie. Oprócz zapachu wilka wyczuwał zwykły kobiecy zapach, czyli nie była nałogową palaczką. Czyli nałóg nie był powodem dla którego zabrała mu papierosa. Musiał być jakiś inny. Chciała go wkurzyć? A może jeszcze coś innego.
- Nie jesteś za młoda by palić? - spytał się przerywając narastającą cisze.
- Nie twój interes - powiedziała oschle. Nie zrobiło to na basiorze większego wrażenia.
- Nie mam zamiaru potem słyszeć, że częstuje małolaty - powiedział, jego głos wydawał się pusty... poważny, ale nie było w nim nuty żadnych emocji.
- Nie musisz się tym martwić - odburknęła. Znowu zapadło milczenie. Żadne z nich nic nie powiedziało, ani się nie ruszyło z miejsca. Palili po prostu papierosy. Wokół nie było nikogo, o tej godzinie w tych terenach nie łatwo kogoś spotkać. Większość ludzi po prostu siedzi już w swoich domach, albo gdzieś w centrum miasta. Chodzenie o tak późnych godzinach po obrzeżach było uznawana za niebezpieczne, albo głupie. Lampa za nimi zamigotała, po czym zgasła całkowicie. Rother z ciekawości odwrócił się w tamtym kierunku. Nie zobaczył nic nadzwyczajnego. Papierosy zaczęły się kończyć. Ten Rother'a spadł na ziemię po chwili rozgnieciony przez jego but.Ruszył w już wcześniej wyznaczonym kierunku. Czuł na sobie spojrzenie dziewczyny, ale nic nie powiedział. Żadne z nich nie zauważyło, ani nawet nie usłyszało zbliżającego się samochodu z wyłączonymi reflektorami. Dopiero pisk opon zwrócił uwagę obojga. Samochód pędził prosto na Hope. Ta, gdy tylko zorientowała się co się dzieje odskoczyła. Niestety i tak częściowo samochód w nią uderzył. Potem jak gdyby nigdy nic odjechał dalej. Rother był w o wiele lepszym położeniu i miał więcej czasu, więc ostatecznie jemu nic się nie stało. Podszedł do białowłosej tylko po to by sprawdzić czy żyje. W pierwszej chwili wydawało się, że nie. Ukląkł przy niej sprawdzając puls.. wyczuwalny. Chwilę po tym jego ręka została odepchnięta.
- Żyjesz. - stwierdził.
- Nie, umarłam. Ślepy jesteś? Nie dotykaj mnie więcej - odpowiedziała, ale przez jej twarz przeleciał grymas bólu.
- Co cię boli? - spytał.
- Nie twój interes.
- To prawda, ale w ostatnim czasie wilkokrwiści nie mają się łatwo - trochę ryzykował mówiąc to, ale zapach dziewczyny mówił sam za siebie - Mogę cię uleczyć, ale nie będę tego robił wbrew twojej woli. Jeśli nie chcesz po prosu powiedz, że sobie poradzisz i mam sobie iść - taki obrót sprawy najbardziej by mu odpowiadał, ale jeśli będzie musiał to ją uleczy. Nie był to dla niego problem. Chociaż na pewno nie w tym miejscu, musiałby przenieść ją w bardziej ustronne. Lepiej uniknąć niepotrzebnych obserwatorów.

(Hope?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!

Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wataha Karmazynowej Nocy. || Credits