26 stycznia 2016

Od Quinn'a c.d Viper, Tayron, Tyks, Anubis

-Łzy... -Powiedziała dziewczyna i zamknęła oczy.
Posiadał świadomość, że tam był. Świadomość, że... Widział Hope. Czyżby była z ów watahy?
Mężczyzna przymknął oczy i był już w lochach. W tym samym zamczysku co dziewczyna. Chodził wolnym krokiem po korytarzu, który niezbyt przyjemnie pachniał. Złe określenie... Cuchnął. Szukał jej. Jak to... Amy. Poczuł zapach krwi i skręcił wchodząc do celi. Dziewczyna wciąż spała, lub była nieprzytomna. Zbliżył się i spojrzał na ową ranę. Musiał prędko coś wymyślić, aby ją stąd wydostać, jednakże pierw musiał coś zdobyć. Szybkim krokiem wyszedł z celi, następnie z cuchnących lochów. Zatrzymał go Krukon. Warknął do siebie.
-Jestem sojusznikiem Mroku, więc jeśli jeszcze raz mi rozkażesz skończysz marnie tak jak Twoi pobratemcy. -Powiedział spokojnym tonem.
Krukon musiał się przestraszyć, ponieważ ustąpił mężczyźnie drogi. Uśmiechnął się tryumfalnie i odwrócił do wyglądającego młodo chłopaka. Źrenice zwięziły się patrząc Krukonowi w oczy.
-Widzę Ciebie tu za dwie minuty z bandażem i wszelkimi potrzebnymi rzeczami, zrozumiano? -Podwładny Mroku kiwnął głową i zniknął. Oparł się o zimną ścianę i czekał. przed nim pojawił się ten sam Krukon trzymający w rękach potrzebne mu rzeczy. Podszedł i je zabrał. Machnął ręką, a stworzenie straciło przytomność, padając na ziemię. Ruszył w kierunku lochów. Ponownie zjawił się w celi zastając dziewczynę w tym samym stanie co wcześniej. Położył rzeczy w kącie łóżka i podszedł do niej. Złapał ją lekko za ramiona i oparł o ścianę zostawiając w pozycji siedzącej. Wziął wodę i zmył zaschniętą krew z ręki dziewczyny. Nie zauważył przebudzenia Amy. Wyrwała zranioną dłoń.
-Kim Ty jesteś?! Co tu robisz? Po co tu jesteś? -Dziewczyna krzyczała ze słyszalnym strachem w głosie, i uciekając w kąt łóżka.
-Nie krzycz. -Syknął.
Wstał z niewygodnego miejsca.
-Quinn. -Ukłonił się lekko patrząc wciąż na dziewczynę. Wyprostował się. -Nie mam zamiaru Cię krzywdzić, więc daj się do końca opatrzyć, okej? -Powiedział ostrzejszym tonem.
-Nie. Wynoś się stąd. Natychmiast! -Zaczęła histeryzować.
-Nie proszę o zaufanie. Daj się opatrzyć, a następnie wyratować z tego bagna. -Uśmiech wpłynął na jego twarz.- Wiesz, że w każdej chwili możesz napotkać Mroku? A się domyślam, że sobie u niej nagrabiłaś.
Usiadł obok niej i wyciągnął dłoń w prośbie by podała swoją. Po kilku minutach zapewne zastanowienia złapała o dziwo ciepłą rękę mężczyzny. Oczyścił ranę. Z kieszeni wyciągnął czarny, metalowy scyzoryk.
-Puść. -Warknęła szarpiąc się na widok nożyka.
-Przestań. -Spojrzał na nią ostrzegawczo.
Naciął skórę na ręce, pozwalając aby krew stykała się z raną na dłoni dziewczyny.
-Za kilka minut będzie dosyć mocno piec. -Dodał.
Wytarł nóż o chusteczkę, którą zawsze trzymał przy sobie i schował go do kieszeni. Nacięcie zniknęło. Zabandażował dłoń Amy i wstał.
-Dzię...
-Nie dziękuj. -Przerwał dziewczynie.- Jeszcze nie masz za co.
Wyszedł z celi zastanawiając się nad planem. Była jedna opcja... Zamienić dziewczynę w cień, jednak gdyby się udało byłby to cud. Przecież...
-Ma skrzydła... -Mruknął i odwrócił się do kobiety. - Umiesz latać, prawda?
-Oczywiście, że tak. -Prychnęła.
-To, to ja wiem... -Westchnął.- Potrafiłabyś mnie dogonić lecąc do wyjścia?
-Chyba tak. -Powiedziała i wyszła z celi, a za nią podążył mężczyzna.
-Gotowa? -Dziewczyna skinęła głową.
Ruszył. Nikt nie był w stanie zobaczyć chociażby twarzy, nie wspominając o sylwetce. Każde drzwi, które napotykał zostawały wyważane. Teraz to już na pewno ktoś zwrócił uwagę... Obejrzał się przez ramię, aby upewnić, że jest w pobliżu. Była i go doganiała. Zauważył również, iż kilka Krukonów za nimi leci.
-Cholera... -Słowo wypadło mężczyźnie z ust.
Przyśpieszył, a po kilku długich sekundach wypadł z zamku, a za nim Amy i wrogowie. Na dworze było jasno. To źle. Nałożył kaptur na głowę zasłaniając oczy i zaatakował Krukony. Każdy ich atak był uproszczeniem dla walki. Zabijał każdego po kolei. Kilku poprzez wywołany zawał, a następnych w znanych sobie metodach. Walka toczyła się może minutę. Chłopak odwrócił się patrząc na wbitą w ziemię dziewczynę. Całe dłonie miał we krwi.
-Las. -Powiedział i ruszył szybkim krokiem w jego stronę.
Amy dobiegła chwilę później milcząc. Zatrzymali się będąc przy strumyku. Podszedł do wody i zmył krew z rąk, ignorując już to, że białe rękawy bluzy były całkowicie innego koloru.
-Dziękuje. -Odezwała się dziewczyna, a chłopak na to uśmiechnął.
Wstał i się odwrócił.
-Nie masz za co, Amy.
-S-skąd znasz moje imię...?
-Jestem kimś kto wie to co chce. -Uśmiechnął się tajemniczo.- Wracaj do swoich.
Odwrócił się, a gdy wykonał krok dodał:
-Radzę przez jakiś czas omijać jej zamek i nie mów nikomu kto Tobie pomógł.
Poszedł dalej, a w odpowiedzi usłyszał potwierdzające mruknięcie.
--------
Przyglądał się całej sytuacji od kilku sekund.
- I co? Wy nie dacie rady... NIGDY. Rozumiecie?! -Wrzasnęła Mroku do chłopaka.
Generałowi trzęsła się ręka, jednakże drasnął demona. Syknęła, a z rany wypłynęła stróżka krwi. Kontem oka mężczyzna zauważył waderę biegnącą po... lisowatego basiora. Nie byli w stanie go zobaczyć. Nikt nie był. Demonica podeszła i złapała chłopaka za tchawicę. Krztusił się, chwycił miecz i ponownie ją zranił wbijając miecz w nogę. Mroku puściła, a generał upadł głośno kaszląc. Na niebie pojawił się Krukon, który przelatując przekazał demonowi wieści, a ta na nie krzyknęła i wzbiła się w powietrze kierując do swej fortecy. "Czyżby wieści się rozchodziły?" Pomyślał. Zmienił się w wilka. Wyszedł z lasu patrząc na chłopaka. A ten wstał wskazując na basiora brudnym mieczem.
-Kim jesteś?
Zmienił się w młodzieńca i lekko uśmiechnął.
-Ja? Quinn... -Zmrużył oczy.- Generał Skrzydła Południowego... Tayron, prawda?
Po zadanym pytaniu napotkał zdziwienie na twarzy chłopaka.
-Tak. -Generał ogarnął się.
-Mhm. -Przekrzywił głowę.- Jesteś ranny?
-Nie. -Odpowiadał krótko nadal lustrując Quinn'a i sprawdzając czy go nie zaatakuje.
-Jasne... Gdzie jest wasza siedziba?
Na te słowa Tayron podniósł miecz wyżej.
-Jesteś sługą Mroku? -Warknął zbliżając się o krok.
Zaśmiał się.
-Jestem neutralny. -Odsunął miecz od swojego ciała.
-Gdzie jest wasza siedziba? -Powtórzył.
-W karczmie. W takim razie... Zaprowadzę.
-Mhm... -Mruknął i zmienił się w wilka.
Chłopak powtórzył jego czynność i ruszył przodem.  Po kilkudziesięciu minutach marszu, a czasem biegu byli u celu. Tayron zmienił się w człowieka, patrząc kontem oka na basiora. Ten również się zmienił, jednakże teraz miał czarny płaszcz zamiast ubrudzonej bluzy. Wszedł za chłopakiem do karczmy. Po chwili znaleźli się w cichszym miejscu, gdzie znajdował się Viper, Tyks i Anubis. Ukłonił się w ich stronę, następnie wyprostował. Tayron spojrzał na Alphę.  Przymknął niemalże białe oczy mieniące się błękitem. Skupił swój wzrok na wszystkich milcząc chwilę.
-Nie masz pojęcia kim jestem prawda, Viper'ze? -Spojrzeli po sobie.
-Nie. Więc...
-Quinn. -Przerwał.- Uprzedzam Cię. Nie zamierzam dołączać do watahy. Jestem kimś neutralnym, kto jest po obu stronach. Przyznam... Teraz jestem z wami. -Spojrzał na młodego chłopaka. - A Ty, Anubisie. Nie popełniaj tego samego błędu. -Ponownie zwrócił wzrok na Alphę.- Amy mogła zostać zabita przez Mroku.
Odwrócił się.
-Pilnuj się, Viper'ze. Wszyscy. -Dodał i ruszył ku wyjściu z budynku.
Wydostał się na zewnątrz. Wyciągnął papierosa i zapalił. Czuł lekki ból, lecz był on przyjemny. Usiadł na drewnianej ławce i zwrócił swój wzrok na niebo, które z każdą minutą stawało się ciemniejsze.


(Viper, Tayron, Tyks, Anubis? Wena powraca... ^-^)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!

Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wataha Karmazynowej Nocy. || Credits