Lorcan uśmiechną się był lekko zakłopotany co nie zdarzało mu się
wcześniej, więc po prostu ukrył to pod uśmiechem. Tak naprawdę nie
pomyślał o tym by zadzwonić po pogotowie. Jego pierwszą myślą było to by
zabrać go do domu i się nim zaopiekować, więc to wykonał. Teraz czuł,
że szpital byłby o wiele lepszym miejscem i lepiej by się zajęli
białowłosym niż jego własne wygłupy z bandażem. Plus wtedy poszedłby na
swoją kolacje do knajpki.
- Po pierwsze nie jestem wszyscy - spojrzał na chłopaka jego oczy badały
jego twarz chłopaka. - A jesteś tutaj, bo nie pomyślałem o szpitalu -
podrapał się po głowie - ale to naprawdę dobry pomysł i powinieneś się
tam zjawić by sprawdzić czy nie masz jakiś gorszych obrażeń. Nie znam
się na medycynie... i może być gorzej niż oceniłem... - wrócił do
robienia jajecznicy. Białowłosy przez chwilę milczał i się mu po prostu
przyglądał. Lory udawał, że wcale tego nie zauważa i po prostu robił
swoje.
- Nie będzie to chyba konieczne - powiedział jakby się trochę wahał.
- Jeszcze zobaczymy. Nie chcę, żeby coś ci się stało po tym co się
wydarzyło - uśmiechnął się, ale jego oczy pociemniały, przed oczami
stanął mu obraz kopanego białowłosego. Ściągnął patelnię z palnika i
nałożył jajecznicę na dwa talerze robiąc to w miarę równo - Może być
trochę słone zawsze robię pod siebie, a to nie wszystkim musi smakować.
Jesz łyżeczką, widelcem? - Lory szybko zmienił temat. Zorientował się,
że jego wcześniejsza wypowiedź mogła zostać źle odebrana. Cóż nie
wstydził się swojej orientacji, ale zdarzali się ludzie, którzy przez to
odsuwali się od niego, a miał dziwne wrażenie, że w wypadku
białowłosego nie chciałby tego.
- Widelec
- Łap! - Lory rzucił widelcem do chłopaka ten jednak nie złapał i dostał
w czoło - O matko przepraszam - podbiegł do białowłosego - Nic ci się
nie stało?
- Nie nic - wydawał się zażenowany tym, że nie złapał.
- Fajtłapa z ciebie - powiedział Lory jak zwykle trochę wrednie, ale nie
miało to na celu urazić nikogo. Białowłosy jednak schylił głowę, więc
Lory szybko spróbował to naprostować - Hej nie chciałem cię urazić.
- Nie uraziłeś... przyzwyczaiłem się - starszy basior przez chwile nie
potrafił nic powiedzieć, w końcu jednak na jego twarzy pojawił się
delikatny uśmiech, delikatnie uniósł podbródek chłopaka by ten spojrzał
mu w oczy.
- Nie bierz do siebie wszystkiego co mówią. ja sam czasami zbyt dużo
gadam, ale nie chciałem cię urazić to było wręcz urocze - patrzył w
czerwone oczy chłopaka jak oczarowany. Nagle odsunął się i wziął rękę -
Emm... no to może w końcu jedźmy - szybko wziął się do jedzenie.
Pozwolił sobie na zbyt wiele względem chłopaka było mu teraz głupio bał
się, że weźmie go za zboczeńca.
(Tristian? Pisanie o 2 w nocy tak się kończy xd)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!