Kościopies został skierowany pod bacznym okiem lekko zirytowanego rycerza Joahima i jego towarzysza do obszernego pokoju w prawym skrzydle zamku. Izba znajdowała się wysoko, na trzecim piętrze, Kościopies nie przywykły do takich wyskości czuł się niepewnie spoglądając przez okno. Jednak z czasem zaczęło się mu to podobać. Pokój był ogromny jak na jego standardy, no i rozmiar. Wielkie drewniane łóżko uścielane białą jak śnieg pościelą i grubą wełnianą kołdrą. Duża dębowa szafa w której zmieściły by się wszystkie psy z jego watahy. Ciemny stolik i dwa krzesła w tej samej czarno-bordowej barwie. Na ścianach znajdowały się piękne obrazy przedstawiające uroki kontynentu i wyszywany gobelin na którym widniały wilki walczące z jakimś niezidentyfikowanym monstrum, na pewno odnosił się do jakiegoś dawnego, legendarnego wydarzenia.
Jednak Kość, jak był teraz zwany, nie naoglądał się za długo wystroju pokoju, bowiem zaraz potem zawitała do niego służka. Była to niewielka wadera, wielkości Kościopsa, jednak bardziej smukła i delikatna. W przeciwieństwie do jego twardego, czarnego futra ta miała je puszyste i białe. Swoim łagodnym spojrzeniem przywitała gościa i zaprowadziła do łaźni. Po chwili pies (prawie zaciągnięty siłą) znalazł się w dużej drewnianej wannie pełnej gorącej wody. Alija jak nazywała się ów służąca porządnie wymyła i wyczesała czarnego psa. Sprawiło jej to nielada problem, ponieważ latami nie myte futro było skłębione i zdredowane. Jednak po dwóch godzinach walki udało się. Był czyściutki jak szczeniaczek. Podziękował służącej, która okazała się naprawdę inteligentną i ciekawą świata.
Tak więc znalazł się w zamku króla. Od chłopskich chat i spania w stogach siana, teraz leży na wielkim łożu pod murowanym, wysokim sklepieniem. Kość był jednak przejęty. To zdarzyło się tak szybko, że nawet nie do końca wszystko przeanalizował. Jednak Jego Wysokość wydawał się nadzwyczaj... miły? uprzejmy? - Królewski gość nie wiedział jakie słowo najlepiej by go opisało. Nawet nie zauważył, gdy zmęczony zasnął.
Trzy krótkie stuknięcia wyrwały go z błogiego snu. Zza drzwi dobiegł go damski głos:
- Panie Kościopsie. Król wzywa na kolację. Proszę się przygotować.
Gość zaczął bezsensownie biegać po pokoju. Może to nerwy, może to instynkt. Biegał w kółko i myślał. Bowiem zawsze gdy stał przed trudnym wyborem musiał biegać aby wszystkie zmartwienia "wytrząść" z siebie. Po kilkudziesięciu sekundach był zwarty i gotowy.
Kamerdynerka prowadziła go przez długie, wręcz nieskończone korytarze i schody. W końcu dotarł... znajdował się w wysokiej na dwie kondygnacje i bardzo długiej sali. Z sufitu zwisały masywne, żeliwne żyrandole, przy ozdobionych obrazami ścianach stali strażnicy i służba w kolorowych strojach. Na samym środku stał stół. I to potężny stół, mogący pomieścić kilkadziesiąt gości. Na środku siedział król Tytan, koło niego jacyś nieznajomi Kościopsowie członkowie dworu. Służąca prowadząca gościa usadowiła go na zdobionym krześle na przeciwko króla. Tak bliska obecność króla aż spowodowała zawirowania w brzuchu czarnego psa. Co prawda widział już króla Rotsu Zhang Huanga III, albo Esatę Kamiennego Golema, jednak nigdy nie z tak bliskiej odległości. Królowie i Królowe zawsze wydawali mu się tacy.. odlegli.
- O! Kościu jak dobrze, że przybyłeś. Moi drodzy, to mój gość Kościopies, przybywa z Zachodu. - Wygłosił uroczyście po czym dał znak do rozpoczęcia uczty. Muzycy zaczęli grać spokojne melodie, Służba poczęła rozdawać ciepłe dania i nalewać wyśmienite trunki.
Kościopies zadziwiony całą tą scenerią dopiero po chwili usłyszał jak król odzywa się w jego kierunku...
<Rozmowa? Co z niej wyniknie? Tytan?>
01 stycznia 2021
Od Kościopsa C.D Tytana
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wataha Karmazynowej Nocy. || Credits
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!