08 kwietnia 2018

Od Nany, CD Rupert

— Umyj się. — Prychnęłam pod nosem, uciekając od łagodnego, miłego dotyku. To było zbyt sprzeczne, zbyt naglące, a ja nie byłam w stanie znowu udawać, że wszystko jest w porządku, gdy ewidentnie nie było. Nie wiedziałam o co chodzi Rupertowi, ani czego on w ogóle ode mnie chce. Mężczyzna krążył zarówno wokół mojej osoby, jak i Hanki, a to zwykle nie kończyło się zbyt dobrze w poprzednich sytuacjach. 
— Że co?! Jeśli nie pasuje ci to jak pachnę, zawsze możesz wyjść. — Przewróciłam oczami, widząc, że nie zamierza się odezwać nawet słowem. Trudno, jego problem, nie jestem i nie będę tutaj pierdolonym głosem rozsądku, bo sama nie wiem, co robić, więc niech się facet jebie. 
— Jeśli mamy rozmawiać, zmyj to z łaski swojej  z siebie. — Chyba sobie ze mnie jaja robił. Otworzyłam usta, zamierzając kolejny raz dać upust potokowi słów, ale mężczyzna tylko złapał mnie i przerzucić przez ramię. O ty chuju pierdolony, ty namiastko człowieczeństwa utracona, debil, szuja, a żebyś się w płynnym azocie utopił. Kopałam, waliłam, krzyczałam, nie wiedząc, czy wpadam w większą złość czy panikę. Nie wiedziałam co robić,  gdzie konkretnie mnie prowadzi, co będzie chciał zrobić, a dawne wspomnienia krzyków przelatywały mi przez głowę, sprawiając, że oddech wydawał się bardziej świszczący, powietrza nabierało się trudniej, a gorzki posmak mamił umysł.
— Rozbierzesz się, czy może wolisz to zrobić w ciuchach? — Strzeliłam mu w twarz. Znaczy, nie do końca, jedynie zaorałam paznokciami policzek. Oddychałam ciężko, w oczach kręciły mi się łzy, ale przede wszystkim byłam tyle wściekła, co zaskoczona. Mężczyzna wyszedł z łazienki, a ja miałam czas, żeby w spokoju uspokoić się pod prysznicem. Umyłam włosy, celowo przedłużając moment wyjścia z łazienki, ale nikt na zewnątrz na mnie nie czekał. Wypiłam kawę, wysuszyłam włosy, wzięłam kartę i ruszyłam do tajemniczego budynku, pogrążając się w formułkach, umowach i zapisach prewencyjnych. Z wahaniem podpisywałam kolejne papiery związane ze zobowiązaniem poufności, zastanawiając się, w co ja w ogóle się pakuję. 
— W najbliższy nów odbędzie się uroczystość. Do tego czasu pora abyś zapomniał o przeszłości i skupił się na przyszłości klanu. Jeśli nie ty, to twoje miejsce zajmie Dominik. — Zamrugałam zdezorientowana, cofając się bardziej w stronę wyjścia, raczej nie były to słowa przeznaczone dla moich uszu. Zagryzłam wargę, wchodząc do środka równolegle z wyjściem mężczyzny. 
— Wezmę to pod uwagę. Życzę ci miłego dnia ojcze. — Rupert złapał mnie za rękę i przeciągnął w drugim kierunku. 
— Od dziś pracujesz tutaj. Twoja praca będzie polegać na wspomaganiu głównego zespołu. Wszystko co tu zobaczysz czy usłyszysz nie ma prawa wyjść poza ściany tego pomieszczenia. Zrozumieliśmy się? 
— Rozumiem. Potrafię czytać, a uwierz mi przeczytałam dziś cholernie dużo stron o zachowaniu tajemnicy — prychnęłam pod nosem, obserwując całą halę, dzięki której wyposażeniu praktycznie iskrzyły mi się oczy.
— Pracując tu nie pracujesz tylko dla mnie. Przebywając tu zwracasz się do mnie w sposób oficjalny.  Od dziś odpowiedzialny za wdrążenie cię w projekt będzie Joo. — Odwróciłam głowę, zerkając na mężczyznę. Uśmiechnęłam się ciepło, zabierając się do roboty. Pierwsze dni były naprawdę miłe. Szłam rano do pracy, rozpoczynałam współpracę z Joo, wymieniając się żarcikami, ale jednocześnie badając strukturę magii w celu nagięcia jej do imperialnej mechanizacji środowiskowej. Prawda była taka, że stare notatki Robertsona zachowały się jednak w mojej pamięci, zawsze wolał magię od techniki, choć czasem udało mi się zerknąć na strony dzienników, tak jego obserwacje okazały się kluczowe przy tej fazie tworzenia projektu. 
To nie była prosta rzecz do zrobienia, jeszcze nie osiągnęliśmy większych rezultatów, ale każdy mały sukces przybliżał nas do jego ukończenia. Na razie byliśmy w stanie utrzymać czystą magię bez przekształcania jej przez trzy do pięciu sekund. Jak na fakt, że w ogóle nie powinna ona występować w Imperium, to już można była uznać to za znaczący postęp. 
Potem wracałam do mieszkania, robiłam lekcje z Hanką, pokazywałam jej czym się zajmuje i starałam się czytać z Młodą książki, do których zapaliła ją znajomość z jakimś chłopcem ze szkoły, który "Stwierdził, że to jest cooool i ona też chce wyglądać coool". Żeby to dziecko nigdy nie weszło w okres dorastania, bo jej złamanego serduszka nie byłabym w stanie zdzierżyć. 
Czas mijał, dzień za dniem, a nadal wibrowałam wokół tematu, który nie został zakończony. Rupert nie przyszedł więcej, nie odezwał się słowem, nie widzieliśmy się już nawet w budynku, jedynie okoliczne rozmowy z Kurtem były moim łącznikiem z poprzednią pracą, bo obecnie Adam uciekał, gdy tylko wchodziłam na ten sam korytarz co on.
Czwartego dnia zwlokłam się, ciesząc się w końcu nadejściem dnia wolnego. Wyprawiłam Hankę do szkoły, upewniłam się, że zabrała drugie śniadanie i zorientowałam się, że nie wiem co robić. Normalnie poszłabym na kolejną zmianę do pracy lub pomajsterkować coś, ale gdy to właśnie zabawa maszynami stała się moją pracą, zaczęłam patrzeć na nią nieco inaczej. A ta rozmowa czaiła się mi na horyzoncie długi czas, poza tym ostatnio zaorałam mężczyznę paznokciami, a wypadało przeprosić.
Wcale nie chciałam go zobaczyć, wcale. 
Dowlokłam się za to do jego kwater, rozglądając się wokoło i pukając w drzwi od sypialni. Cichy głos odwarknął coś niemrawo, ale drzwi pozostały zamknięte.
Rozmawiać przez nie byłoby głupotą, ale nigdy nie słynęłam ze zbyt logicznych działań.
— Rupert? — zagaiłam, kolejne prychnięcie, warknięcie, szurnięcie odpowiedziało mi ze środka. — Przepraszam za policzek. I że ciebie skopałam. I za wkurwienie cię, ale ja jestem prostym człowiekiem, potrzebuję prostych odpowiedzi i naprawdę nie wiem, czego ty od nas chcesz. Myślałam, że to zabawa, może jakaś drobna akcja charytatywna, odkupienie sumienia opieką nad dwoma amebami czy coś. Ale zaprzyjaźniłeś się z Hanką, ze mną chyba nawet też, no. Violet chyba próbowała mi tłumaczyć, ale to niczego nie zmienia, wiesz? — A zresztą. — Napisz jak się zdecydujesz, czy coś — mruknęłam odchodząc od drzwi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!

Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wataha Karmazynowej Nocy. || Credits