16 kwietnia 2018

Od Kano C.D Tyks


Kano był bardzo zaskoczony nagłym ruchem Tyksony. Tak jak nie spodziewał się, że Viper stanie przeciwko nim, tak również nie spodziewał się, że anthro postanowi zrzucić ich trójkę ze schodów. Przy tym wszystkim najbardziej ucierpiał blondyn. Jak to się mówi, koty zawsze spadają na cztery łapy, więc Tyks wyszła z tego upadku bez najmniejszego uszczerbku na zdrowiu. Anubis zaskomlał, gdy Kano wbił mu łokieć pod żebra, po czym blondyn przypadkiem oberwał od niego w twarz. Chłopak wylądował na ziemi nieco oszołomiony, z dalej spętanym Anubisem, który spadł na niego. Tyks w ostatniej chwili wybiła się z dolnego schodka i z gracją wylądowała za swoimi towarzyszami.
Kano leżał chwilę otępiały, nie wiedząc do końca co ze sobą począć, aż wreszcie anthro siłą podciągnęła go do góry i zmusiła do utrzymania prostej pozycji. Chwiejąc się lekko i podpierając każdej ściany, chłopak powlókł się za Tyks. Anthro krążyła po pokojach, szukając odpowiedniej pozycji by podejść Vipera. Przez małą dziurę w ścianie w jednym z pomieszczeń, mieli idealny widok na klatkę schodową, po której właśnie zbiegł ich wróg. Brunet rozglądał się skupiony i szukał wzrokiem miejsca, gdzie Tyks i Kano mogli zabrać Anubisa. Zaczął stopniowo przeszukiwać kolejne pomieszczenia.
Tyksona i Kano kucali tuż pod ścianą. Anthro zatykała pysk Anubisa własnym ogonem, wiedziała, że wilk będzie próbował zawołać Vipera, a to zdecydowanie nie było im na rękę.
- Słuchaj – szepnęła do blondyna. – Zrobimy tak. Zostaniecie tu we dwójkę. Daj mi chwilę, bym obeszła pokoje, potem zwab tu Vipera, w miarę możliwości spróbuj przejąć jego miecz, a wtedy ja zaskoczę go od tyłu i się z nim rozprawię.
Anthro już miała się podnieść, gdy przypomniała sobie, że Anubis nie może krzyczeć tylko dzięki jej ogonowi. Rozejrzała się po pomieszczeniu w poszukiwaniu szmatki – poprzednią zostawili na piętrze i nie mieli czasu by się po nią wrócić. Dziewczyna zmierzyła Kano uważnym wzrokiem.
- Zdejmuj koszulkę – syknęła.
Blondyn posłał jej krzywe spojrzenie. Nie miał ochoty rozbierać się i paradować bez górnej części ubrania, której nie mógłby odzyskać w dobrym stanie – nie wydawało mu się, żeby nadawała się do ponownego użytku, po pobycie w paszczy wilka.
Anthro była jednak zdeterminowana i gdyby chłopak jej nie posłuchał, to pewnie zaraz sama by go rozebrała. Naburmuszony ściągnął koszulkę i podał ją dziewczynie, która zręcznie podmieniła ją za swój ogon.
- Jak tylko się stad wydostaniemy, jesteś mi winna ubranie – nie będę przecież paradował półnagi po mieści pełnym ludzi – bąknął Kano.
 Anthro wywróciła oczyma. Wreszcie mogła przejść do realizacji swojego planu. Wstała i stąpając ostrożnie i cicho, lecz bardzo szybko, opuściła pomieszczenie.
Kano został sam z swoim małym zakładnikiem. Zaczął liczyć do dziesięciu. Podniósł z ziemi deskę i gdy tylko skończył liczyć, uderzył nią w ścianę i ukrył się tuż przy drzwiach, tak, by nie było go widać. Nie minęła chwila, gdy Viper wpadł do pokoju z mieczem w dłoni. Zanim zdążył się rozejrzeć, Kano zdzielił go deską w głowę. Nie wyrządziło mu to zbytniej krzywdy, bo blondyn nie był zbyt silny, ale wystarczyło, by brunet rozluźnił uścisk. Kano za pomocą magii wyrwał mu z ręki miecz i odrzucił go w bok. Viper obrócił się w jego kierunku, gotów do ataku, jednak nagle przez drzwi wpadła Tyksona i siłą rozpędu rzuciła nim o przeciwległą ścianę. Viper grzmotnął głową o beton i jęknął z bólu. Był oszołomiony, co wykorzystała Tyks, która nie wiadomo skąd, wytrzasnęła linę i szybko spętała nią chłopaka. Stanęła dumnie nad półprzytomnym brunetem.
- Co zamierzasz z nim teraz zrobić? – spytał Kano.

<Tyks?>


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!

Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wataha Karmazynowej Nocy. || Credits