11 kwietnia 2018

Od Kano C.D Tyks


                No i zjebał. Najpierw zjebał całą robotę, potem sprawę z teleportacją. Cały czas miał nadzieję, że trafią w jakieś miłe, spokojne miejsce, z daleka od Darknessa i jego sługusów. Cóż, po części się udało. Byli w miejscu zdecydowanie odległym od zamku Rivangoth. Chociaż inny wymiar wcale nie był tak zadowalający jak mogłoby się wydawać. Szczególnie, że musieli znaleźć się akurat w miejscu, z którego był tak idealny widok na byłą, spaloną siedzibę watahy.
Będąc szczerym, Kano nie czuł wielkiego przywiązania do tego miejsca. W przeciwieństwie do Anubisa i Tyksony. Nie zdążył nawet zareagować, jak dwójka jego towarzyszy postanowiła zabawić się w berka i wyskoczyć przez okno. Do ziemi nie było daleko, jednak Kano zdecydowanie obawiał się upadku. Od początku sceptycznie nastawiony, do biegania po mieście pełnym ludzi w nie-ludzkiej formie, postanowił pozostać w postaci człowieka.  Gdzieś jednak miał wrażenie, że chłopak skaczący z okna może wzbudzić równe zainteresowanie, co człekokształtna dziewczyna goniąca wilka.
Zaczerpnął powietrza i wyskoczył na zewnątrz. Lądując, podparł się dłonią, przez co odezwał się jego obolały nadgarstek.
Chłopak cieszył się jednak, że może wreszcie wykorzystać swoje umiejętności. Może nie był silny, ale biegać i skakać potrafił. Rzucił się więc pędem za Tyks i Anubisem, którzy zdążyli przebiec już spory kawałek. Dziewczyna była już tuż za nim, jednak wilk nie zwalniał. Był od niej mniejszy, więc starał się wybierać drogi, w których kotce trudno byłoby się poruszać. Kano nie musiał jednak skupiać się na podążaniu dokładnie za nimi. Czuł, że dwójka kieruje się ku zgliszczom ich byłej siedziby, a że nie miał problemów z orientacją w terenie, z łatwością znalazł wygodniejszą drogę, by dotrzeć na miejsce.
Przepychał się chodnikiem przez tłum ludzi, którzy co i raz rzucali mu niezadowolone spojrzenia, gdy chłopak potrącał ich, nawet nie racząc przeprosić. Dobiegając do przejścia dla pieszych, Kano przyśpieszył, chcąc zdążyć przed czerwonym światłem. Na pasy wpadł w ostatniej chwili, gdy samochody zdążyły już ruszyć, cudem go nie potrącając.
Skręcił ostro w mniejszą uliczkę. Dobiegając do spalonego domostwa, zaczął rozglądać się za Tyksoną i Anubisem, którzy rozpłynęli się niczym mgła. Nie możliwe było, by zdążył przed nimi – nie ważne jak szybki był, furry i wilk mogli osiągnąć dużo większą prędkość, więc nie było szansy, żeby zostali w tyle.
Po chwili dopiero zobaczył jakiś ruch wewnątrz budynku. Ogon? Czyżby wbiegli do środka? Przedarł się przez żółtą taśmę, która niczym lep, postanowiła przyczepić się do jego rąk i  zatrzymał się w zgliszczach wejścia.
- Tyks?! – krzyknął, rozglądając się naokoło. Nie miał najmniejszej ochoty, by biegać po budynku, który grozi zawaleniem. Szczególnie z Tyksoną i Anubisem, którzy mogli spokojnie roznieść resztki domu na części pierwsze.
Nie uzyskał odpowiedzi, ale usłyszał głośny huk na piętrze i jęk Anubisa. Coś upadło, coś się złamało i po domu rozniósł się głośny krzyk Tyksony, która widocznie mocno wkurwiona, krzyczała na chłopaka.
Ostrożnie, starając się stąpać delikatnie, by nic nie złamać, Kano wszedł do budynku i skierował się ku klatce schodowej. Powoli, uważając, by nie zapaść się pod siebie, wszedł na piętro i zaczął zaglądać do pokoi, by znaleźć kłócącą się dwójkę. Znajdowali się w niewielkim pokoju. Anubis leżał na ziemi, Tyks siedziała na nim i szarpiąc nim, pokazując mu zęby, krzyczała na niego.
- Cholerny gówniarzu! Przestań się szarpać, albo dostaniesz tak, że z idioty zamienisz się w worek mięsa!
Anubis próbował się wyrwać, jednak nie był w stanie. Nie miał też pojęcia, co powiedzieć zdenerwowanej kocicy. Kano wiedział, że powinien ich rozdzielić, ale czuł, że zbliżenie się na krok do wkurwionej dziewczyny może się źle dla niego skończyć.
- Tyks – zaczął nieśmiało. – Może powinnaś mu nieco odpuścić? W tej sytuacji nie powinniśmy się kłócić, bo nic to nam nie da.
- Zamknij się! – warknęła, odsłaniając zęby jeszcze bardziej. – To twoja wina. Twoja i tego gówniarza. To wina was wszystkich! Mogłam teraz siedzieć i grzać dupę w wannie. Ale nie! Wielki pan „Odszedłem z watahy, a gdy się pojawiłem, postanowiłem wszystko zjebać”, oczywiście musiał mi pokrzyżować plany!!


<Tyks? Zaczynam współczuć Anubisowi xD>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!

Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wataha Karmazynowej Nocy. || Credits