No i
zjebał. Najpierw zjebał całą robotę, potem sprawę z teleportacją. Cały czas
miał nadzieję, że trafią w jakieś miłe, spokojne miejsce, z daleka od Darknessa
i jego sługusów. Cóż, po części się udało. Byli w miejscu zdecydowanie odległym
od zamku Rivangoth. Chociaż inny wymiar wcale nie był tak zadowalający jak
mogłoby się wydawać. Szczególnie, że musieli znaleźć się akurat w miejscu, z
którego był tak idealny widok na byłą, spaloną siedzibę watahy.
Będąc szczerym, Kano nie czuł
wielkiego przywiązania do tego miejsca. W przeciwieństwie do Anubisa i Tyksony.
Nie zdążył nawet zareagować, jak dwójka jego towarzyszy postanowiła zabawić się
w berka i wyskoczyć przez okno. Do ziemi nie było daleko, jednak Kano
zdecydowanie obawiał się upadku. Od początku sceptycznie nastawiony, do
biegania po mieście pełnym ludzi w nie-ludzkiej formie, postanowił pozostać w
postaci człowieka. Gdzieś jednak miał
wrażenie, że chłopak skaczący z okna może wzbudzić równe zainteresowanie, co
człekokształtna dziewczyna goniąca wilka.
Zaczerpnął powietrza i wyskoczył
na zewnątrz. Lądując, podparł się dłonią, przez co odezwał się jego obolały
nadgarstek.
Chłopak cieszył się jednak, że
może wreszcie wykorzystać swoje umiejętności. Może nie był silny, ale biegać i
skakać potrafił. Rzucił się więc pędem za Tyks i Anubisem, którzy zdążyli
przebiec już spory kawałek. Dziewczyna była już tuż za nim, jednak wilk nie
zwalniał. Był od niej mniejszy, więc starał się wybierać drogi, w których kotce
trudno byłoby się poruszać. Kano nie musiał jednak skupiać się na podążaniu
dokładnie za nimi. Czuł, że dwójka kieruje się ku zgliszczom ich byłej
siedziby, a że nie miał problemów z orientacją w terenie, z łatwością znalazł
wygodniejszą drogę, by dotrzeć na miejsce.
Przepychał się chodnikiem przez
tłum ludzi, którzy co i raz rzucali mu niezadowolone spojrzenia, gdy chłopak
potrącał ich, nawet nie racząc przeprosić. Dobiegając do przejścia dla
pieszych, Kano przyśpieszył, chcąc zdążyć przed czerwonym światłem. Na pasy
wpadł w ostatniej chwili, gdy samochody zdążyły już ruszyć, cudem go nie
potrącając.
Skręcił ostro w mniejszą
uliczkę. Dobiegając do spalonego domostwa, zaczął rozglądać się za Tyksoną i
Anubisem, którzy rozpłynęli się niczym mgła. Nie możliwe było, by zdążył przed
nimi – nie ważne jak szybki był, furry i wilk mogli osiągnąć dużo większą prędkość,
więc nie było szansy, żeby zostali w tyle.
Po chwili dopiero zobaczył jakiś
ruch wewnątrz budynku. Ogon? Czyżby wbiegli do środka? Przedarł się przez żółtą
taśmę, która niczym lep, postanowiła przyczepić się do jego rąk i zatrzymał się w zgliszczach wejścia.
- Tyks?! – krzyknął, rozglądając
się naokoło. Nie miał najmniejszej ochoty, by biegać po budynku, który grozi
zawaleniem. Szczególnie z Tyksoną i Anubisem, którzy mogli spokojnie roznieść
resztki domu na części pierwsze.
Nie uzyskał odpowiedzi, ale
usłyszał głośny huk na piętrze i jęk Anubisa. Coś upadło, coś się złamało i po
domu rozniósł się głośny krzyk Tyksony, która widocznie mocno wkurwiona,
krzyczała na chłopaka.
Ostrożnie, starając się stąpać
delikatnie, by nic nie złamać, Kano wszedł do budynku i skierował się ku klatce
schodowej. Powoli, uważając, by nie zapaść się pod siebie, wszedł na piętro i zaczął
zaglądać do pokoi, by znaleźć kłócącą się dwójkę. Znajdowali się w niewielkim
pokoju. Anubis leżał na ziemi, Tyks siedziała na nim i szarpiąc nim, pokazując
mu zęby, krzyczała na niego.
- Cholerny gówniarzu! Przestań
się szarpać, albo dostaniesz tak, że z idioty zamienisz się w worek mięsa!
Anubis próbował się wyrwać,
jednak nie był w stanie. Nie miał też pojęcia, co powiedzieć zdenerwowanej kocicy.
Kano wiedział, że powinien ich rozdzielić, ale czuł, że zbliżenie się na krok
do wkurwionej dziewczyny może się źle dla niego skończyć.
- Tyks – zaczął nieśmiało. –
Może powinnaś mu nieco odpuścić? W tej sytuacji nie powinniśmy się kłócić, bo
nic to nam nie da.
- Zamknij się! – warknęła, odsłaniając zęby jeszcze bardziej. – To twoja wina. Twoja i tego gówniarza. To wina was
wszystkich! Mogłam teraz siedzieć i grzać dupę w wannie. Ale nie! Wielki pan „Odszedłem
z watahy, a gdy się pojawiłem, postanowiłem wszystko zjebać”, oczywiście musiał
mi pokrzyżować plany!!
<Tyks? Zaczynam współczuć Anubisowi xD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!