08 marca 2018

Od Tyksony C.D Alex

   — O kurwa... — wysyczała kocica przez zęby, zamykając oczy. Cholera jasna, teraz to na pewno Darkness ich opuścił. Ona dobrze kojarzyła ten odgłos. Odruchowo nawet chciała się schować za pobliskimi skałami, jednak nie mogła pozwolić sobie na coś takiego. Czekała na.. tak właściwie to na co? Na śmierć z ręki tubylców? To nie byli niecywilizowani jaskiniowcy, których można było przekupić telefonami i latarkami. To nawet nie byli typowi Qan'rantyczycy, z którymi wiele razy miała już do czynienia. To byli zawodowi mordercy, wycinacze nerek, z umiejętnością rozporządzania ludzkim i kocim ciałem. W dodatku bezwzględni kanibale, którzy nie wahali się również uszkadzać swojego ciała, aby pożywić ich bogów. Aby pożywić resztę swojego plemienia. Ponoć przy tak zwanym "chrzcie" odcinali mały palec z lewej stopy i połykali go. Potem było dobijanie ofiar i kąpiel w ich krwi. A co robili z tymi, którzy śmiali przerywać ich święte uroczystości? Bardzo, ale to bardzo nieprzyjemne rzeczy. Ponoć najczęstsze były wiwisekcje... Albo topienie w gorącym oleju. Ale bywały też bardziej wymyślne i fantastyczne tortury. — Znaleźli mnie. 
   — Co tam tak szepczesz? — zapytał Viper, przyglądając mi się podejrzliwie. 
  — Zamknij się. — wysyczała furry przez zaciśnięte zęby, ledwo zmuszając się do zachowania pozoru spokojnej kotki. 
   Ci, co znali Tyksonę wiedzieli dobrze, że tak nie było. Jej ogon drżał niespokojnie, podobnie zresztą jak wąsy. Ona cała była nastroszona, niczym po spotkaniu ze zdziczałym buldogiem. 
  — Avell ehne! Uzna!  [Wyznawcy Avella! Tutaj!]
  Odskoczyła, słysząc ich słynny okrzyk. Dobrze kojarzyła tego Boga. Jej towarzysz skrzywił się, słysząc niezrozumiały język, z którym pierwszy raz miał do czynienia. Tyksia żałowała, że kiedykolwiek miała do czynienia z ich mową, wymyśloną przez pewnego kapłana... Nie wiedziała, dlaczego wyznawcy tak bardzo chcieli się wyróżnić spośród innych sekt i posługiwać się językiem... właściwie... jakim językiem? Ktoś próbował przetłumaczyć bezsensowne gadaniny pijanego kapłana świeżo wyciągniętego z "pokoju utraty dziewictwa"? Tak, kiedy oni bawili się w swoje zaklęcia opiekunka Vipera przemknęła do ich siedziby. Szukała wtedy czegoś. To miała być jakaś tajna księga, którą podwędzili z jednej ze świątyń elfów.  Elfowie w porównaniu z ludźmi wiedzą, co czynią i w co wierzą. Gdyby teraz kotka miała porównać ich religię do jakiejkolwiek innej, na myśl przyszedłby jej buddyzm. 
  Wzięła wtedy księgę elfów i spojrzała na jedną z większych, która leżała otwarta na stole. Na jednej stronie widniał obrazek w stylu egipskim, przedstawiający męża otoczonego pięcioma kobietami. Dwie z nich klęczały, chwytając go za szaty, dwie kolejne trzymały noże poplamione w ich własnej krwi, a ostatnia wychodziła zza kolumny, przepasana jedynie opaską na biodrach. Z tego, co wyczytała, obraz ten przedstawiał jeden z rytuałów poczęcia nowego arcykapłana... Na samą myśl o szczegółowym opisie tego rytuału, Tyksonie zrobiło się niedobrze. Miała ochotę sobie oczy wydłubać. 
  Alex przystanął. Zauważył ich i ci goście od razu mu się nie spodobali. Pociągnął Tyksonę, która stała na linii "ognia". Kotka znalazła się po chwili wtulona ciasno w jego tors. Wsłuchiwała się jednym uchem w bicie serca czarnowłosego, zaś drugie bacznie śledziło wszelkie inne odgłosy. Viper był za drugim drzewem i od czasu do czasu ostrożnie wychylał głowę, próbując stworzyć sobie pełen obraz tych kapłanów. To nie byli jednak tylko mężczyźni, ale i łyse, wymalowane kobiety w czarnych, krótkich sukniach, które taszczyły ciała jakiś młodych dzieci. Po rysach twarzy, ubraniach i nietypowych częściach ciała (młody betha zauważył ogon u jednego z nich, zaś drugi, zamiast ręki, miał mackę) stwierdził, że byli to Qan'rantczycy. Zapewne dzieci te miały być przeznaczone na jakąś ofiarę. 
  Jeden ze starszych, ubrany w złote szaty, z długimi, białymi włosami i czarnym hełmie przypominającym hełm wikingów z dwiema parami rogów (smoczych i byczych), nakazał przystanąć swoim służkom. Te położyły pierwszego z dzieciaków na trawie i uklękły przy nim. Jedna z niewiast wyciągnęła nożyk, spojrzała w górę i zawołała donośnym głosem:
  — O potężna bogini zemsty i łowców! Ukaż nam obraz tej, która śmiała zbezcześcić wielką świątynię boga naszego i pana twego! Niech krew przeklętego chłopca spłynie po tych skałach i ukaże nam obraz tej, której tak bardzo nasz bóg nienawidzi! 
  Po tych słowach nastała ciszą, którą przerwał przeraźliwy krzyk dziecka. Viper uklęknął i spojrzał przerażony na Tyksonę. Kotka wiedziała, że chodzić tutaj może o nią. Spojrzała smutno na bruneta, jakby chciała go za to wszystko przeprosić. Tak, to była jej wina, że ten chłopiec zginął nadaremno i stał się ich rytualną maskotką. Czuła się winna tej całej sytuacji. Pozostała dwójka na pewno też żyła i chociaż uwalniając ich, kotka mogła odpokutować za tę sytuację. O ile oczywiście nie złapią potem jej, Alexa i Vipera. Krew nieznajomego spłynęła powolutku... Kobieta grzebała przy dziele chłopca, aby upuścić jeszcze więcej szkarłatnej cieczy, która, o zgrozo, naprawdę spływała powolutku w stronę czarnowłosego i furry. 
   — Bogini! Bogini mówi, że ona jest tutaj! — zawołała kobieta, zostawiając w spokoju ciało nieżywego kilkulatka i wyciągnęła maczetę. Tyksona zadrżała niespokojnie i uśmiechnęła się głupkowato to do Vipera, to do Alexa, którym wcale nie było do śmiechu. 

Khe khe, Alexandrze...
Chciałeś to masz!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!

Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wataha Karmazynowej Nocy. || Credits