17 marca 2018

Od Syriusza C.D Ravenis

  Ranek był spokojny. Aż za bardzo. Syriusz postanowił przynieść matce swojego dziecka kanapki na dzień dobry. Dzisiaj miało być też pierwsze USG dziecka. Młody ojciec nie mógł się już doczekać pierwszego badania. Chciał być wtedy przy rudowłosej. I ją wspierać. Póki co pozostawało mu troszczyć się o dietę przepracowanej kobiety. Stał się strasznie, strasznie nadopiekuńczy. Martwił się o Rav, która, według niego, za bardzo się ostatnio przemęczała. I oto był skutek. 
  Nigdy by nie pomyślał, że będzie się tak strasznie bać o kobietę. Bo... prawda była taka, że nie bał się tylko o dziecko. Naprawdę zdołał polubić młodą panią doktor, która tak naprawdę wiele razy uratowała mu tutaj tyłek i gdyby nie jej interwencje, leżałby teraz z przyczepionym do tyłka ogonem krokodyla, bez jednej ręki, oka, płuca, z wszczepiony, cudzym sercem... w dodatku umierający. A jego krew służyłaby jako lekarstwo na przewlekłe choroby. Na samą myśl zrobiło mu się strasznie słabo. Nie chciałby trafić do klatki jako chomik doświadczalny.
   A jako pacjent Ravenis był naprawdę świetnie traktowany. Od czasu do czasu pobierali mu krew, badali mocz, jednak ani razu nie trafił na stół operacyjny czy na jakieś bolesne nakłuwanie lub mniej przyjemny zabieg. Nie paradował też nago w sali przed zupełnie nieznanymi mu ludźmi. Był bezpieczny. Znalazł tu tak jakby drugi dom i mimo iż lekarze oraz reszta magicznych patrzyła na niego niczym na szczęściarza, który właśnie wygrał szóstkę w totka. Z zazdrością. A część nawet z nienawiścią i chęcią mordu w oczach.
  Rudowłosa przewróciła się na drugi bok. Syriusz położył tacę z jedzeniem na bok i usiadł obok czerwonowłosej. Ta delikatnie uchyliła powieki i spojrzała zdezorientowana na chłopaka. Ten wskazał jej na swoje kanapeczki, zrobione własnoręcznie za pomocą składników skradzionych z kuchni. 
  - Smacznego! - zawołał, wymuszając na swojej twarzy troskliwy uśmieszek. - Mówił ci ktoś, że uroczo wyglądasz, kiedy śpisz? 
  Nie odpowiedziała. Podniosła się powoli do pozycji siedzącej i przeciągnęła leniwie, po czym chwyciła pierwszą kanapkę do ręki i ugryzła, jakby bała się, że okaże się ona trująca. Nic się jednak nie stało. Do ust wzięła więc kolejny kęs. A Syriusz z niecierpliwością wyczekiwał, aż w końcu rudowłosa mu podziękuje za zrobione śniadanie. 
  - Dzięku... 
  - Nie musisz. Zrobiłem to z mojego złotego serca. - Wypiął dumnie pierś, przerywając jej wypowiedź. - A lekarza masz już za dwie godziny. Musisz się zbierać, ślicznotko. Nie jarałem się tak od czasu spotkania z moim pradziadkiem. 

Ravciu? Nie bij za długość xD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!

Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wataha Karmazynowej Nocy. || Credits