13 marca 2018

Od Nany C.D Ruperta

Oczywiście, że to nie było najlepsze z możliwych rozwiązań, ale zmiana wypadła mi nagle. Zazwyczaj w najbardziej zaludnione dni wymigiwałam się od roboty, tym bardziej, że zbierała się wtedy największa szumowina z całego dystryktu, jakby wabiąc okoliczne szczury do macania nieco skąpiej ubranych tym razem kelnerek. Szef może nie zaliczał się do najbardziej rzetelnych obywateli na tym świecie, ale zmysł handlowca miał. Doskonale poznawał, w których momentach pogonić leniącą się służbę, w których spuścić z tonu, miał wystarczająco wyrobione kontakty, żeby sama obserwacja jego zachowań stanowiła dobrą naukę samą w sobie. Czy zachodził komuś za skórę? Pewnie sporej liczbie osób, od konkurencji w zasięgu dwóch dzielnic na politycznych wariatach kończąc. W Imperium trudno było poznać, kto z kim spał i kto komu donosił, gdy zewsząd większość dbała tylko o własne tyłki, starając się udawać, że tego nie zauważają. Tego wygrzeczniałego pozornie świata, pod którym czaiły się fałdy obskurnego, zasyfiałego brudu ulicy, do której dzieci jakiegoś czasu sama się zaliczałam z Hanką. Może nie żyłyśmy w typowej Alei Zbrodni, ale jednocześnie slumsy nadal były slumsami. Najlepszym środowiskiem do wychowania dziecka bym tego w życiu nie nazwała, ale są rzeczy ważniejsze i mniej ważne, hierarchia wartości oraz potrzeb póki co mnie nie zawiodła. Wolałam trzymać się tego, co stabilne, proste i przede wszystkim dalekie od kłopotów, nie potrzebowałam ponownych przejść, dodatkowej traumy Hanki czy własnego zastanawiania się, czy nie lepiej byłoby z tym wszystkim skończyć. Raz a dobrze. 
Miałam już wychodzić, brałam płaszcz, sprawdziłam grzejnik (za którego naprawdę w końcu sama się zabrałam, dwie wycieczki do biblioteki, rozmowa ze znajomym fachowcem za ładny uśmiech i pojawiła się szansa, że jednak nie spędzimy zimy, leżąc pod pierdyliardem koców), wystarczająco ciepły, wszystko pozakręcane, pozakluczane, Hanka położona spa...
I wtedy rozległ się płacz. Może nie do końca, Młoda zawsze piszczała jak zwabiona w pułapkę mysz, łzy wypuszczając rzadko, prędzej zaciskając wargi i pięści, udając, że wszystko jest dobrze. Zdawałam sobie sprawę, że to nie zaliczało się do najlepszych instynktów obronnych, ale psycholodzy są drodzy, zadają niewygodne pytania i ostatnia osoba, do której przyprowadziłam Hankę dosyć wyraźnie sugerowała powrót do ojca. Wartości rodzinne mówiła. Zapotrzebowanie na odpowiednią figurę w tej merytorycznej, rodzicielskiej walce o dobre wychowanie dziecka. Nadanie konkretnego wzorca, w duchu tradycji i pierdoliła inne farmazony, od których flaki mi się przewracało w żołądku, a Hankę zapewniać musiałam czterokrotnie, że nie wyjedziemy z Imperium, nie wrócimy do domu i że Artura nie będzie musiała nigdy na oczy więcej widzieć.
A ostatnio była seria włamań w okolicy. I Hanka cały tydzień kaszlała, gorączkowała, jeszcze kilka minut temu przy sprawdzaniu temperatury zastanawiałam się, czy ponownie nie powinnam nawrzeszczeć na lekarza, że kolejne leki nie zdają rezultatu i to nie odporność mojej córki jest winowajcą.

x X x

Mam zbyt miękkie serce, a ceny opiekunek wołają o pomstę do nieba. Chociaż nie, Hanki z żadną opcją osobą i tak bym nie zostawiła, zaplecze dla personelu było o wiele lepszym rozwiązaniem. Czasem w barze organizowaliśmy kilka kolejnych imprez pod rząd, iść do domu na dwie godzinki snu się w żaden sposób nie opłacało, się rozkładaliśmy kilka kanap, organizowaliśmy ze składzika zapasowe koce, poduszki, śpiwory i w spokoju pozwalaliśmy sobie na błogosławione zamknięcie oczu. Chociaż na moment, zanim po raz kolejny Jerry wrzaśnie, że mamy ruszyć dupę, bo pora otwierać bar.
— Idź do pokoju, jak zwykle, zaraz wrócę. — Dyrygowałam dziewczynką między tłumem ludzi, prowadząc ją prosto do drzwi wyłącznie dla personelu. Co prawda dzieciaki od czasu do czasu tutaj nocowały, ale dzisiejszego dnia miało być prawdziwe zajechanie nas wszystkich przez ilość zgromadzonych istot, a to różnie wpływało na humor Jerry`ego.
Chwilę później rozmawiałam już z szefem, starając się ładnie i konkretnie wypunktować, dlaczego zasługuję na podwyżkę, czemu mam normowany czas pracy i, ni chuja, nie powinien mnie wołać o dwudziestej drugiej czy za godzinę mogę być u niego na zbiórce. Braki w personelu mnie powoli przestawały obchodzić, pieniądze pieniędzmi, ale nikt tutaj nie płacił ani więcej, ani mniej za posługę barmańską, te oczy i łapska też powoli zaczęły wychodzić poza zakres dobrego smaku, a zmiana pracy w sumie...
I wtedy zaczęła się rozróba, chociaż pewnie już wcześniej dało radę wychwycić pewne charakterystyczne elementy, jak popychane tłumem truchła, gdy setki tańczących w tańcu ludzi wirowali, ocierali się o siebie i sprawiali, że całość nabierała surrealistycznego efektu. Zwłaszcza, gdy pojawiły się nitki, strzały i wszystko ponownie zaczęło dziać się w bardzo szybkim tempie, gdzie kule świstały koło ucha, tancerki krzyczały głośno, a ludność poczęła tratować się na drodze do jedynego wyjścia z budynku. W tym samym zamieszaniu bezwładne ciało Jerry`ego opadło gdzieś tam na podłogę, gdy odskoczyłam z cichym, nagłym okrzykiem zaskoczenia, widząc rozbryzg krwi, aktualnie znajdującej się w dużej mierze na moim mundurku barmanki. Tyle dobrego, że zdążyłam się przebrać przed wyjściem. Ruszyłam do przodu, rozpierając się łokciami w tym całym zamieszaniu, szukając tylko jednej osoby, która mnie tutaj interesowała.
— Hanka, do cholery, powiedz, że nie wyszłaś — mruknęłam do siebie, praktycznie jęcząc, gdy dostrzegłam jak mój dziesięcioletni promyczek słońca i cholera w jednym jet przytrzymywana przez jakiegoś imbecyla. Zaczerwienione czoło, drżąca warga, nieco przymknięte ze strachu oczy. Chuj, przecież właśnie tego chciałam uniknąć, miałaś być tutaj bezpieczna, przepraszam, to nie powinno dziać się w ten sposób, myślałam, że podejmuję dobry wybór, ale byłam gotowa zabrać dziewczynkę i wrócić z podkulonym ogonem do Robertsona, z sercem, które gdzieś tam stanęło pomiędzy wycelowaną w kogoś lufą pistoletu trzymanego przez blondyna i głową dziecka, dociśniętą do jego klatki piersiowej. Proszę nie, niech się to nie dzieje ponownie, jeszcze mogę wszystko naprawić, zabrać ją stąd, przeprosić, wytłumaczyć Arturowi, że jestem głupia i faktycznie, to jedyne miejsce, gdzie Hanka będzie bezpieczna, znów poczuć się brudna, pozwalając błądzić tym grzecznym dłoniom po zmęczonym, posiniaczonym ciele.
Mężczyzna podniósł dziewczynkę nieco wyżej, jakby nic nie ważyła, zasłaniając się nieco bardziej. To były tylko ułamki sekund, gdy dłoń jakiegoś jegomościa, najpewniej sprawcy zamieszania, wystrzeliła w bok, naciągając jakąś nitkę. Podobną do tych, które chwile temu siały takie zniszczenie. To po prostu był instynkt, chwycenie tego pierdolonego kawałka sznurka i dociśnięcie go z całej siły do wnętrza dłoni, przerywając skórę, nacinając ścięgno. Kurwa, bolało, nigdy nie należałam do osób szczególnie odpornych na ból, a jednak stałam tam, dysząc, wpatrując się z niedowierzaniem w dziewczynkę, na której policzku wciąż znajdowała się krwista smuga. Dopadłam ją prędko, przyciągając do siebie, gdy tylko ruszyła w moim kierunku. Dłońmi sprawdziłam czy nic jej nie jest, właściwie nie wiedząc, co teraz się stanie, gdy wokół szalał najwidoczniej jakiś wariat. Kolejne sekundy, dalsza strzelanina, świst kul fruwających nad uchem, swawolna ucieczka i wpakowanie do limuzyny, w której zaległa się cisza. Praktycznie nie wypuszczałam dziecka z rąk, które na przemian bawiło się a to własnymi włosami, a to zerkało niespokojnie na cieknącą wciąż z dłoni krew. 
— To nie tak miało wyglądać — szepnęłam w jej poplątane włosy, zastanawiając się, po co, kurwa, nas do tej limuzyny zapakowano.
Ostatecznie nic nie wiedziałyśmy, wyciągnąć się za wiele nie dało raczej z nas, ale ten cichy głosik, że ponownie wplątuję i siebie, i młodą w jakąś rozróbę przypominał, że poprzednim razem nie skończyłyśmy dobrze. W końcu wylazłyśmy na zewnątrz, poganiane niespokojnym spojrzeniem kierowcy. I wtedy nabrałam pewności, że Hanka zdecydowanie miała coś po Arturze, nawet jeżeli nie była jego córką.
— To było Supeeeer! — Wychowałam potwora.
— Cicho Hanka — ofuknęłam ją, zdrową dłonią przyciągając bliżej siebie. Teraz Młoda zdecydowała się zapomnieć o wszystkim i pofangirlować sobie w spokoju? Ten świr celował do ciebie, choć pewnie ni kija nie byłaś świadoma, że dzieliły cię sekundy od tej pierdolonej nitki. I chyba lepiej, żeby tak pozostało.
 — Co zamierzasz z nami
zrobić? — zapytałam w końcu, bo ta cisza stawała się nieprzyjemna, ja zmęczona, Hance powoli zamykały się oczy, a już miałam dosyć gierek.
Mężczyzna zawinął się bez odpowiedzi, a ja mogłam tylko gromić jego plecy wzrokiem, obawiając się, że jakimkolwiek sprzeciwem narażę niepotrzebnie córkę. Lokaj, służący, kamerdyner, cokolwiek, zaprowadził nas do dużego pomieszczenia, sypialni? Gabinetu? Małej pracowni? Chyba wszystko w jednym, wyszedł, oznajmiając, że rano ktoś przyniesie śniadanie, a wyposażenie tego pomieszczenia jest do naszej dyspozycji.
Jak tylko wyszedł, złapałam Hankę za rękę i zmusiłam, żeby usiadła na łóżku, łapiąc jej twarz w swoje dłonie.
— Będziesz cicho — pouczyłam ją, widząc, jak znajome iskierki buntu pojawią się w tych fiołkowych oczach, ale teraz nie było na to czasu.
— Będziesz cicho, będziesz zachowywać się grzecznie, odpowiadać na zadane pytania i nie pakować się w kłopoty zrozumiano? — fuknęłam wrogo, choć agresywnemu tonowi przeczyły palce powoli rozczesujące włosy dziecka.
— Miałyśmy już do tego nie wrócić — obraźliwy element tej wypowiedzi wcale mi nie umknął, ten ton obrażonego bachora, gdzie zastanawiałam się, czy sesje terapeutyczne nie byłyby jednak dobrym rozwiązaniem. Śmierć, urwane głowy, pierdolone granie na ekranie.
— Wiem, Hanka — odmruknęłam, kładąc ją do łóżka, pilnując, aż nie zaśnie i od czasu do czasu sprawdzając, czy temperatura nie skacze jakoś szczególnie.

x X x

Nudziłam się, cholernie nudziłam i nadal krwawiłam jak zarzynane prosie. Przeszukałam całe pomieszczenie, starając się nie budzić Hanki, ale w końcu znalazłam podręczną apteczkę. W miarę opatrzyłam poharataną dłoń, ale nigdy w szyciu samej siebie nie byłam zbyt dobra i zdecydowanie powinien na to spojrzeć specjalista, ale o tym mogłam pomyśleć, jak wyniosę się z tego surrealistycznego koszmaru. Wyjrzałam na korytarz, wystawiając krok za drzwi w poszukiwaniu łazienki. W końcu, co takiego mogło mnie spotkać?
No, chyba, kurwa, nie.
Zawróciłam od razu, widząc jakiś cień przechodzący przez korytarz, czyli jednak zostajemy w pokoju, nie ma tego złego. Położyłam się w końcu obok Hanki, zapadając w lekki, niecierpliwy sen, jednym uchem nasłuchując.

x X x

Hanka jeszcze spała, gdy zwlokłam się z łóżka i zdecydowałam się w końcu wyjść zrobić coś produktywnego. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, znajdując podstawowe sprzęty i w końcu mój wzrok padł na niedziałający zegarek. Wzruszyłam ramionami, cóż, robota jak każda inna, zajęcie czasu się liczy. Rozkręciłam element po elemencie,szukając ewentualnej usterki, zanim w końcu dotarłam do małego cholerstwa w postaci wygiętej zapadki.
— Dobrze się bawisz? — O nie, tak się bawić nie będziemy.
Podskoczyłam, zrzucając obszarpaną dłonią kilka narzędzi ze stołu.
— Pan mógłby mi powiedzieć. To jakaś wielka maskarada ma czemuś służyć? Odcinanie głów? — prychnęłam, odwracając się, zbierając rzucone na podłogę rzeczy i w końcu podnosząc wzrok na... właśnie, kogo? Młokosa? Nastolatka? Mężczyznę? Mógł mieć równie dobrze dwadzieścia lat, co trzydzieści. Udałam, że sama nie wychwyciłam tego irytującego, wiejskiego akcentu w moim głosie, którego tyle lat starałam się pozbyć, ale to było po prostu już za dużo i gadałam, nakręcona jak katarynka. — Wie pan, że nie trzeba było od razu całego baru wysadzać? Atak szalejącego wkoło wariata raczej nie znajdzie się w żadnej umowie z ubezpieczalni, a w takim wypadku to już w ogóle niesportowe zachowanie, jakieś konkurencyjne spory, niechybnie wplątana wojna gangów i, o ja pierdolę, o czym ja w ogóle pieprzę. — Parsknęłam w końcu, zaczynając rozumieć, dlaczego Artur zawsze kazał mi się zamykać, gdy zaczynałam się denerwować.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!

Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wataha Karmazynowej Nocy. || Credits