02 marca 2018

Od Kano cd. Youkami


Kano nie przewidywał, że kiedyś w jego życiu dojdzie do takiej tragedii. Był w totalnym dołku, nie wiedział co począć. Nie widział większych szans na rozwiązane tego problemu. Rozważał nawet powolną śmierć na kanapie, lub w innym zakątku jego domu.
Co się stało?
Wstał około dwunastej, jak zwykle w ostatnich tygodniach. Ubrał się w pierwsze lepsze ciuchy z kategorii „Założę jeszcze dwa razy, bo nie wiem ile je nosiłem, ale nie śmierdzą za bardzo, więc się nadadzą”. Powlókł się do łazienki, umył zęby i odbył codzienny rytuał, polegający na użalaniu się nad sobą, pod hasłem „Czemu nikt mnie nie chce, przecież jestem najlepszą partią w promilu stu kilometrów”. Kolejnym przystankiem na jego drodze była kuchnia.
To właśnie tam pojawił się problem, który zdecydowanie przerósł chłopaka.
Lodówka była pusta.
I to w dosłownym znaczeniu. Nie było tam nic, szynka skończyła się w zeszłym tygodniu, ser wyszedł wczorajszego wieczoru, warzywa i owoce, których nie zdążył dojeść, wylądowały w koszu, bo nie nadawały się już do zjedzenia. Zapas serków i jogurtów z płatkami skończył się trzy dni temu. Ostatnie resztki jedzenia, które Kano tykał tylko w wyjątkowych wypadkach, zostały zjedzone już dzień wcześniej. Chleba i bułek nie było. Chociaż nie. Były dwie małe bagietki, które ostały się jakimś cudem, ale były tak czerstwe, że chłopak mógłby kogoś nimi zabić, jakby mocno uderzył.
Stał tak dłuższą chwilę lekko otępiały i patrzył w lodówkę.
Naszła go przerażająca myśl – Trzeba wybrać się na zakupy.
Wzdrygnął się niezadowolony. Ostatnio nie wychodził często z mieszkania. Próbował odszukać w pamięci ostatni dzień, kiedy wyściubił nos za drzwi. To było chyba dwa tygodnie temu, gdy wynosił śmieci. Nie była to długa podróż, trzy metry korytarzem do zsypu i z powrotem.
Przez chwilę rozważał opcję śmierci głodowej, jednak głośne burczenie w brzuchu skłoniło go do decyzji o zakupach. Tu jednak pojawił się kolejny problem. Kano obszedł całe mieszkanie, kuchnie, sypialnie, salon. Zajrzał pod każdą poduszkę, do każdej szafki, do dwóch portfeli jakie posiadał, oraz na swoje dawno nie używane konto bankowe. Pieniędzy nie było. Znalazł może dwa trefle? No tak, całe swoje oszczędności musiał przeznaczyć na zapłatę czynszu. A ostatnio nie mógł sobie znaleźć żadnej roboty. Myślał nawet o zwykłym warzywniaku, ale myśl, o wstawaniu na siódmą do pracy, była nie do zaakceptowania.
Jęknął więc donośnie, co by wyrazić swoje niezadowolenie zaistniałą sytuacją. Dalej jęczał, gdy zakładał płaszcz i otwierał drzwi. Zamknął się dopiero gdy wyszedł na korytarz, nie chciał sobie narobić wstydu.
Musiał zdobyć jakieś pieniądze, szczególnie, że za dwa tygodnie miał kolejny termin czynszu i potrzebował go zapłacić. Nie sądził, że ot tak znajdzie pracę, więc postawił na kradzież paru portfeli. Wyszedł na ulicę i powolnym krokiem udał się na przystanek autobusowy. Wsiadł w pierwszą lepszą linię i przejechał kilka przystanków, aż znalazł się po drugiej części dzielnicy. Wolał załatwiać takie sprawy z dala od swojego mieszkania, żebyś ktoś nie zaczął węszyć.
Wysiadł i ruszył w kierunku jednej z bardziej zatłoczonych ulic. O tej porze, w dodatku w weekend, kręciło się tam dużo przechodniów, którzy pośpieszali w różnych kierunkach, zazwyczaj zajęci rozmową telefoniczną na tyle, by nie spostrzec ręki wsuwającej się do ich kieszeni.
Kano przedzierał się przez tą powódź ludzi, wpadając kilkakrotnie na niektóre osoby i ukradkiem wyciągał portfele z ich kurtek. Doszedł na koniec ulicy, szybko przeliczył zdobycze. Miał trzy portfele, dwa cienkie, ale jeden był dość gruby, powinno tam być trochę kasy.
Już miał iść dalej, gdy nagle przypadkiem się z kimś zderzył. Była to dziewczyna, dokładnie jej się nie przyjrzał. Korzystając jednak z okazji, zgarnął jej portfel i schował go do wewnętrznej kieszeni płaszcza. Przeprosił grzecznie i udał się w swoją stronę. Chciał przejechać się w inną część miasta. Nie lubił „pracować” w jednym miejscu. Wtedy władze zaczynały się interesować i patrolować dany teren, co utrudniało mu kradzieże. Doszedł do przystanku i sprawdził za ile będzie mieć autobus. Pięć minut, nie było więc źle.
Wreszcie w oddali zaczął rysować się zarys pojazdu. Autobus podjechał, otworzyły się drzwi, przez które wylał się tłum ludzi, a kolejny zaczął się do niego wlewać. Kano już wsiadał, gdy nagle ktoś złapał go za rękę. Może nie był to najsilniejszy uścisk, ale chłopak nie był typem siłacza i z przerażeniem zauważył, że owy ktoś ciągnie go do ciemnego zaułku. 
Odwrócił się i zobaczył tą samą dziewczynę co wcześniej. Drobna, białe włosy, jasne oczy. Kano poczuł się zażenowany, że taka drobna, urokliwa istotka jest od niego silniejsza. Coś mu świtało, że skądś kojarzy ową dziewczynę. Gdy ta ciągnęła go z dala od ludzi, chłopak wreszcie sobie przypomniał.
 - Yoku?! – zdziwił się i otworzył szeroko oczy. – To ty?!
Białowłosa spojrzała na niego z lekkim zaskoczeniem. Zmierzyła go wzrokiem, a gdy już znaleźli się w odludnej uliczce, prychnęła na niego wściekła.
- Kim ty jesteś, żeby kraść mi portfel?! Masz mi go w tej chwili oddać!
- Luz, luz, Yoku, to ja! Pamiętasz?
Dziewczyna przyglądała mu się, był od niej dużo wyższy, sięgała mu pod szyje, więc musiała zazierać wysoko głowę. Po chwili zaczęła go rozpoznawać, otworzyła oczy ze zdziwienia i… Dała mu z całej siły w policzek.
Kano zdziwił się i potarł obolałą twarz.
- A to niby za co?! – Jęknął.
- To tak mnie witasz? Mógłbyś być bardziej kreatywny! Ile to się już nie widzieliśmy?
Kano zamilkł, nie wiedząc co powiedzieć. Po chwili jednak drgnął i przypomniał sobie, z powinien zwrócić jej portfel. Wyciągnął go i drapiąc się po karku wręczył go dziewczynie.
- Przepraszam za to, nie poznałem cie w pierwszej chwili. Co tu robisz? - bąknął zakłopotany.
- Tajne przez poufne, nie mogę powiedzieć – uśmiechnęła się i udała, że zasuwa usta.
Kano zaśmiał się pod nosem. Dziewczyna nie zmieniła się jakoś bardzo od ich ostatniego spotkania. Urosły jej trochę włosy, wydawały się też jaśniejsze niż wcześniej. Ale to była dalej ta sama stara Yoku, z szerokim, ciepłym uśmiechem na ustach.
Jednak Kano dalej był ciekawy, co dziewczyna tu robi. Szybko przeliczył pieniądze w pozostałych portfelach. Była to całkiem niezła sumka.
- Dałabyś zaprosić się do kawiarni? Znam cichy lokal, kilka ulic stąd, nie masz nic przeciwko? – zaproponował.
Yoku zastanawiała się chwilę, zaskoczona tak nagłą propozycją, ale wreszcie zgodziła się.

 Yoku? Wreszcie to napisałam!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!

Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wataha Karmazynowej Nocy. || Credits