01 lutego 2018

Od Somina C.D Haylee [+16]

Szedłem zapatrzony w telefon. Czytałem właśnie wiadomość od Frago, że już położyła malucha i sama poszła spać, więc nie muszę się śpieszyć. Zdążyłem tylko zgasić ekran komórki i ledwo podniosłem wzrok, kiedy zostałem potrącony na chodniku. To było tak nagle, że nie zdążyłem zareagować. Telefon wyfrunął mi z ręki, a ja upadłem, uderzając głową o chodnik. Przez chwilę zapiszczało mi w uszach. Złapałem się za łeb, który pękał mi na pół z bólu. Było ślisko nic dziwnego, że popchnięty takiego orła wywinąłem. Ostatnio pogoda w mieście nie rozpieszcza i dzień w dzień na wyspie pada.
Otworzyłem obolały swoje oczy. Zęby cały czas miałem zaciśnięte, by nie zacząć sypać jak z rękaw przekleństwami. Rozejrzałem się za telefonem, ale ujrzałem coś znacznie ciekawszego i bardziej różowego od niego.
- Przepraszam… Jak ty chodzisz?! – odezwała się dziewczyna, niezdarnie podnosząc się rękoma.
Cała trzęsła się jak galareta i nie wyglądała najlepiej… Po chwili jednak poczułem od niej intensywny zapach alkoholu i gumy balonowej. Wykluczyłem możliwość, iż może być jakąś schorowaną przybłędą. Na spokojnie zapytałem.
- Zgubiłaś się?
Nieznajoma w dalszym ciągu próbowała się pozbierać. Położyła przedramiona na moim brzuchu i podkuliła pod siebie nogi. Jeszcze raz rozejrzałem się za moją własnością, rozmasowując tył głowy. To będzie duży siniak, czy bardzo duży siniak?
- O telefon. – ujrzałem go leżącego na ulicy.
Wyciągnąłem rękę po niego, ale leżał za daleko. Spojrzałem wzdłuż ulicy. O tej porze już nic nie jeździło, a jednak. Moim oczom ukazała się duża ciężarówka portowa. Nerwowo jeszcze raz spróbowałem sięgnąć po telefon, ale gdy tylko lekko się wysunąłem spod dziewczyny, ta z wypiętym tyłkiem w połowie grogi znów się przewróciła. Nie mam na to czasu!
- Proszę, zejdź ze mnie! – starałem się podnieść.
Teraz liczyła się każda chwila. Na moje nieszczęście różowo włosa była jak bezwładną masą, która zaczęła się rzucać z pazurami w odpowiedzi na moją pomoc. Uwolniłem się od niej w chwili, w której tir sprasował z asfaltem moją komórkę. Spojrzałem się na dziewczynę, która ledwo stała na nogach trzymając się moich rąk.
- Pięknie… - puściłem ją i sam zebrałem się z podłogi.
- Czekaj no!
W pierwszej chwili stała, trzymając pion, ale kilka sekund później szybkim i niezdarnym krokiem oparła się o ścianę budynku i się po niej osunęła. Nawet siedzieć już prosto nie umiała! Jak ona tu doszła? Zaczęła się śmiać bez powodu.
- Co cię tak bawi? – zapytałem zrezygnowany. Już i tak telefonu nie odzyskam, nie ma co się wściekać.
- To twój telefon? – wskazała palcem, uśmiechając się.
- Był…
- Bardzo płaski. – znów wybuchła śmiechem.
- Ile ty masz lat, co? – ból głowy się nasilił.
- Tyle… - wyciągnęła przed siebie obie ręce, pokazując palce. – I tyle… i tyle. – jeszcze dwa razy powtórzyła gest.
Coś czuję, że się z nią nie dogadam. Przykucnąłem przy niej i jak uprzejma osoba zapytałem:
- Trzydzieści? – uśmiechnąłem się.
- NIE! Nie jestem taka stara, pojebało? Tyle to ty Se możesz mieć.
- Masz jakieś rzeczy ze sobą? – może dowód, telefon?
- Chcesz? – wyciągnęła z kieszeni kilka gum w opakowaniu.
- Ok. Mam dosyć. – złapałem ją za rękę i za biodro, pomagając jej wstać.
-Nie, nie, nie, nie. Czekaj, w głowie mi się kręci.
- Co ty? – zrobiłem z nią kilka kroków.
- Gdzie?! – zaparła się nogami.
- Gdzieś, gdzie się tobą zajmą.
- Nigdzie nie idę! Jestem pełnoletnia i robię, co mi się podoba.
Poczułem mocne szarpnięcie z jej strony. Jej nogi przestały działać, jak powinny. Zachowywała się i była typowymi zwłokami z imprezy.
- Wstań! – wydarłem się, będąc już zmęczony po pracy i zirytowany jej osobą.
- Nie!
Z początku chciałem ją zostawić na chodniku, ale do głowy wpadł mi lepszy pomysł. Podniosłem ją na ręce i poszedłem w przeciwnym kierunku.
- Zmądrzałeś, czy kierunki ci się pokręciły?
- Nie chcesz, by się tobą zajęli, to ja to chętnie na swój sposób zrobię.
-Weeee~ Zabierz mnie do łóżka, a dostaniesz buziaka! – wyciągnęła się, a później znów stała się miękka i sflaczała.
- Tak, tak. Wedle życzenia.

Pół drogi się uśmiechała, a drugie pół udawała trupa. Tak żałowałem, że nie mam telefonu, bo wziąłbym taksówkę. Mogłem jedynie liczyć na coś pobliskiego. Całe szczęście, że kilka minut stąd znajdował się szpital, z którego niedawno wyszedłem, kończąc swój dyżur. Dzisiaj będą to jedyne nadgodziny, za które nie będę domagał się pieniędzy. Przechodząc obok recepcji z dziewczyną na ramieniu, która maiła zupełnie gdzieś, gdzie się znajduje, zaczepiła mnie jedna z sióstr, z którą nie miałem najlepszych stosunków.
- Somin? Ty przypadkiem nie skończyłeś przed chwilą?
- Skończyłem, ale trafiłem na nią na ulicy. – zerknąłem na dziewczynę. – Idę z nią na izbę wytrzeźwień. – szepnąłem, ale i tak różowa usłyszała.
- Ja nie jestem pijana! Zostaw, miałeś mnie do łóżeczka zabrać. – zaczęła się miotać.
- Sama słyszysz, że głupoty plecie.
- Tak rozumiem… czemu karetki nie wezwałeś.
- Bo mi telefon przejechało. Możesz zadzwonić i sprawdzić, czy ci koło tira odbierze. – ze złością na twarzy minąłem siostrę i poszedłem dalej.
- Mam cię na oku. – dodała.
- Puszczaj, słyszysz! – jej ręce bezwładnie uderzały moje plecy.
Na końcu korytarza zerknąłem za siebie, czy nie mam światków, dokąd zmierzam. Kiedy nikogo specjalnego na korytarzu nie było, zamiast na „otrzeźwiałkę” skręciłem w prawo do sali operacyjnej. Dziewczyna wierciła się cały czas, aż nie położyłem jej na stole.
- Gdzie my jesteśmy? – mówiła donośnym głosem, tak jakby się nie słyszała.
- Tam gdzie chciałaś.
- Laboratoria? – przekręciła swoją głowę w jedną i w drugą stronę.
- Prawie. – złapałem jej ręce w zaciskowe klamry stołu.
Nieznajoma była opornie głupia albo aż tak schlana, że dało jej się wmówić wszystko, a ona przyjmie to, jak gąbka. Stawiałbym jednak na to drugie, zastanawiam się, czy ona w ogóle jeszcze coś czuje. Chwyciłem za jej udo i je ścisnąłem, na co dziewczyna tylko przysunęła swoje pięty bliżej tyłka.
- Jak masz imię? – zapytałem.
- Heylle, miło… - dziewczyna szarpnęła ręką, ale nie mogła jej podnieść. – Pobawisz się ze mną? – położyła swoją głowę z powrotem na stół. Na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
- Ja? Zawsze. – rozłożyłem na blacie obok zestaw skalpeli.
Heylle spojrzała na nie, ale nie wywołało to na niej żadnego wrażenia. Myślałem, że choć trochę się przerazi. Nigdy nie wiesz, na kogo trafisz. Wziąłem jeden z nich i stanąłem z nim nad dziewczyną.
- Yyymym, tak nie chcę się bawić. – kręciła głową.
- Wiesz, tobie i tak twoje organy wewnętrzne za długo nie posłużą, jak będziesz w takim stanie pałętać się po ulicy. Młoda jesteś. Szkoda, by się zmarnowało. – rozciąłem jej bluzkę wzdłuż. – Tobie znieczulenia już nie trzeba prawda?
Jasnowłosa się napięła i zaczęła wymachiwać nogami. Kiedy położyłem swoją rękę na jej brzuchu, poczułem, jak mój skalpel staje się lekki. Po chwili miałem wrażenie, jakby stał się lżejszy od powietrza. Wtedy też rozejrzałem się i zobaczyłem wokół siebie unoszące się przedmioty. Puściłem skalpel, który pofrunął pod sam sufit.
- Heylle? – zapytałem dziewczynę z zamkniętymi oczami.
Czułem, że zostanie tu spory bałagan, jak zaraz te przedmioty nie opadną na swoje miejsca. Dziewczyna była całkowicie skupiona, ignorując moje próby nawiązania kontaktu.
- Halo? – w dalszym ciągu nic.
Wszystkie lewitujące rzeczy opadły, robiąc trochę hałasu, gdy złapałem dziewczynę za jej pierś. Spojrzałem za siebie, czy nie ma już paranormalnych zjawisk w sali i znów spojrzałem w jej oczy. Tym razem miała je otwarte.
- Puść mnie, bo zaraz zwariuję! Ja muszę… - zaczęła szarpać rękoma i ocierać nogą o nogę.
- Chcesz siku?
- Nie! Chcę, żeby ktoś mnie przeleciał! Proszę, odwiąż mi ręce!
Chwyciłem jedną klamrę od paska, a kiedy jej ręka była wolna, od razu powędrowała między jej nogi. Z nią jest naprawdę coś nie tak. Zdałem sobie sprawę z tego, jak bardzo moja szczerość może być niezrozumiała dla innych. Heylle w skrócie była zdecydowanie młodszą wersją mnie w kobiecym ciele. Patrząc na jej ciało, jak skomle o odrobinę ciepła, przypomniałem sobie, jak to ja za czasów dzieciństwa potrafiłem mieć kilka kochanek naraz i każdej nie zaniedbać.
- Może powinniśmy zacząć od nowa. – odpiąłem jej drugą rękę. – Wybacz za ten głupi żart. Jeśli w dalszym ciągu masz ochotę, to spełnię twoją prośbę, ale pójdziemy w bardziej przestronne miejsce.
Złapałem jej bluzkę i zawiązałem ją na supeł pod jej talią. Wyglądała, jakby była tak specjalnie uszyta. Teraz nawet bardziej mi się podobała, kiedy odsłaniała cały jej brzuch.
- Mówisz poważnie? – spojrzała mi w oczy, siadając.
- Teraz tak…
Nie mieliśmy daleko do miejsca, które miałem na myśli. Gabinet był prawie naprzeciwko. Wystarczyło się tam po cichu zakraść, co nie było trudne o tej porze. Wizyty dawno się zakończyły i prócz ludzi będących uziemieni do swoich łóżek, został jedynie potrzebny personel, by w zrazie czego miał się kto zająć potrzebującym. Tak jak ja starałem się pomóc Heylle w potrzebie. Wewnętrznie ją doskonale rozumiałem. Zagadką jednak było dla mnie to, czemu tak ładna dziewczyna wlecze się ulicą nawalona, jak dzwoneczek?
- Już nie będzie nas nikt… - mówiłem te słowa, zamykając na klucz drzwi od mojego pokoju.
Nie żarzyłem dokończyć zdania. Dziewczyna mimo tego, że jutro nic nie będzie pewnie pamiętała, chwyciła się mnie mocno i ledwo dowlokła się do kanapy, na którą mnie pociągnęła za sobą.
- Poczekaj trochę.
- Już się naczekałam!
Złapała się kurczowo nogami mojej nogi i głęboko oddychając, zaczęła się o nią ocierać.
- Chociaż spodnie byś pozwoliła zdjąć… - rozwiązałem jej bluzkę, do której jeszcze miałem dostęp.
Heylle nie puszczając mnie, rozpinała niezdarnie guziki od koszuli. Kiedy jednak się wściekła na to, że idzie jej to zbyt wolno, zaczęła pomagać sobie zębami. Starałem się ją powstrzymać, bo to też długo jej zejdzie rozgryzanie wszystkich nitek. Zaoferowałem, że sam ją zdejmę, jak ta ściągnie z ramion niepotrzebny materiał. Postąpiliśmy wedle umowy. To aż niesamowite natrafić na taką dziewczynę jak Hey, która widocznie nie miała za grosz wstydu podobnie jak ja. Jej piersi jak na jej wiek, były zdecydowanie wyrośnięte. W dalszym ciągu zastanawiałem się, czy nie kłamała, mówiąc o swojej pełnoletniości. Delikatnie chwyciłem jej pierś od dołu, palcami przejeżdżając jej po żebrach. Jak na zawołanie wygięła się do tyłu, opierając się tylko na łopatkach. Tyłek miała w powietrzu cały czas, ciasno trzymając się mojej nogi.
- Będziesz cały czas tak kurczowo się mnie trzymała? Krew mi odcinasz, wiesz? – pochyliłem się, liżąc jej mostek.
Ledwo zdołałem pochwycić całą jej pierś w swojej dłoni, zaciskając na niej palce. Heylle uszczęśliwiona westchnęła i puściła moją nogę. Cała jej szyja była odsłonięta, kiedy trzymała swoją brodę wysoko, chwytając każdy oddech. Nacisnąłem z wyczuciem na jej krocze swoim biodrem, na co dziewczyna zareagowała gwałtownie, łapiąc moje plecy. Jej głowa powróciła, patrząc mi w oczy. Wtedy też bardziej się do niej zbliżyłem, całując ją w usta. Miała dosyć intensywny zapach alkoholu, ale nie przeszkadzał mi on wcale, bo przebijała się przez niego nutka gumy balonowej. Zapach był wyrazisty i pociągający, a jej usta same w sobie były delikatne i wabiące. Jej nogi wyprostowały się bezwładnie, ocierając się stopami o mnie. Czułem, jak jej ręce też powoli tracą swoje siły. Nie odrywając od różowo włosej landrynki swoich ust, sięgnąłem po jej rozporek, na którego dźwięk, mocniej mnie tylko objęła. Nie całowałem się tak, od kiedy… Nawet nie pamiętam. Heylle w Tm była nie do porównania z żadną inną. Trzeba było jednak to skończyć, by móc zająć się poważniejszymi sprawami. Kiedy mój język spotkał się z jej językiem, powoli go wyciągnąłem, tańcząc z nim w kółko. Na koniec tylko zgrabnie ją pocałowałem, zgarniając całą ślinę i ślizgając się wargami po jej giętkim języczku.
- To, co teraz? – zapytałem, patrząc z uśmiechem na twarzy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!

Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wataha Karmazynowej Nocy. || Credits