Czułem
znajome mrowienie. Blada przyozdobiona małymi bliznami twarz odbijała promienie
słońca i tworzyła jakby chyboczącą się wokół chłopaka aurę. Szkicowałem
zawzięcie, próbując uchwycić naturę tego zjawiska. Chwilę zajęło mi, nim
zrozumiałem, że to nie refleksy światła, a ruchy powietrza jak nad rozgrzaną powierzchnią.
jednak nie to przyciągnęło moją uwagę, a para złotych oczu wpatrzonych prosto w
moje. Choć trwało to tylko ułamek sekundy i zaraz potem nieznajomy starał się siedzieć
jakby nigdy nic, wpatrzony nadal w mijających
go przechodniów. Siedział sztywno jakby połknął kij, kręcąc się od czasu do
czasu. Korzystałem więc z jego niemego przyzwolenia. Dobrą chwilę zajęło mi
stworzenie satysfakcjonujących mnie szkiców. Wciąż jednak nie potrafiłem
uchwycić tego nieuchwytnego Czegoś, co mocno przyciągało mnie do jego osoby.
Cicho zakląłem, ostrożnie chowając moje dzisiejsze skarby. Zamknąłem oczy aby zapamiętać
dokładnie i pieczołowicie każdy szczegół. Na oślep wyciągnąłem z cholewy butów
paczkę fajek i odpaliłem jedną. Niespodziewanie owiało mnie tak znienawidzone
przeze mnie ciepło. Czułem jakbym płonął, jakby ogień wzywał mnie do wspólnego
pląsu, gdzieś wewnątrz mnie. Duch powietrza tylko je rozsierdzał, czułem to.
Wszystko to było tak intensywne, że zachłysnąłem się dymem otwierając
szeroko oczy, niczym tonący walczyłem o każdy życiodajny oddech.
- Wszystko w
porządku?! – słowa i ich lekko ochrypłe brzmienie, kogoś kto od dłuższego czasu
nie używał swego głosu, należały do mojego
Chłopaka. Który zmaterializował się wprost przede mną. Zaraz , zaraz jakiego
mojego? Skarciłem się w myślach. Próbowałem się opanować poklepywany po plecach
przez nieznajomego.
-Tak
wszystko gra – otarłem łzę z oka. Cholerny dym. Przyglądałem się złotookiemu nadal trzymając dłoń blisko twarzy. Chwilę patrzyliśmy jeden na drugiego.
Pierwszy uciekł spojrzeniem w bok lekko się przy tym rumieniąc. Szkoda, naprawdę miał piękne oczy, pełne żaru.
Nie chciałem go spłoszyć. Lekko obrócił się gotowy mi uciec, instynktownie
złapałem jego ramię. Chciałem go zapytać…
-Nataniel
?!? – przerwała nam zadbana kobieta koło czterdziestki zatrzymując się koło nas.
Chwilę zajęło mi, nim skojarzyłem ją ze zleceniem na portret dla jej córki.
Wciąż nienawidziłem baby, choć minęło już pół roku odkąd próbowała mnie
obmacywać w korytarzu prowadzącym do pokoju dziecięcego. Zakląłem w myślach. Kobieta
z nieukrywaną nienawiścią spojrzała na mojego towarzysza i jego ramię, nadal
trzymane przez mnie w mocnym uścisku. - chyba nie przeszkadzam? Jak widzę i tak
nie ma w pobliżu nikogo Wartego Uwagi– kontynuowała twardo i z pogardą mierząc
go wzrokiem.
- ja właśnie…
- zanim zdążył dokończyć, wystrzeliłem do przodu lekko dociskając babsko do
pnia drzewa za jej plecami. Ręce oparłem o twarda korę blisko jej twarzy, była
o wiele niższa niż ja. Pochylając głowę bliżej niej utworzyłem z moich włosów
coś jakby zasłonę.
- Na
szczęście nikogo nowego, Wartego Uwagi nie znalazłem, więc tak jak powiedziałaś…nie
przeszkadzasz. – odepchnąłem się , wyprostowując się w pełni i zakładając
niesforne kosmyki za ucho. Patrzyła na mnie lekko zarumieniona. – Dlatego też
nie zwlekając dłużej… oddalę się z moim Towarzyszem, nie zabierając więcej Pani
cennego czasu. – spojrzałem głęboko w jej otwarte na oścież brązowe oczyska,
obramowanymi wy tuszowanymi do granic możliwości rzęsami. – także najmocniej
Panią przepraszam – uchyliłem nieistniejący kapelusz i nie czekając ani chwili
dłużej, złapałem chłopaka za odzianą w rękawiczkę dłoń, prowadząc go w stronę
mniej zatłoczonych uliczek.
<Dorin- wybacz że krótkie>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!