01 stycznia 2018

Od Maeve C.D Somin

- Nie trafiłaś jeszcze na godnego przeciwnika, czy wszystkich tak zabijasz znienacka? - powiedział czarnowłosy.
Prychnęłam, patrząc na niego spod byka moimi złotymi oczami. Źrenice nieco mi się zwężały. Nie miałam zamiaru na nic mu odpowiadać. Jeszcze wyjdzie, że to jakiś strażnik, a temu że poszukują mordercy, mogę zostać oskarżona. Rozejrzałam się, widząc, że po obu moich stronach klony tego faceta się rozpłynęły. Syknęłam, kiedy tylko zdałam sobie sprawę, że nad nami zebrały się deszczowe chmury. Cholerny… Nagle usłyszałam dźwięk skoków. Wiedziałam, że przyjdzie. Moje uszy lekko zadrżały.
- Kochanieńki na nic ci nie odpowiem, bo to dopiero początek zabawy… -szepnęłam.
Moje złote oczy ponownie ukazały lekko rozszerzone źrenice, a na dźwięk wystrzelanej mikstury, zamknęłam oczy i nabrałam dużo powietrza póki mogłam. Szklany, okrągły flakonik nadleciał znikąd, a potem roztrzaskał się o ziemię. Rozkojarzony twórca wcześniejszych sobowtórów zaczął się krztusić zielonkawo-szarym dymem. Tego jeszcze nie widziałam. Sprintem wyleciałam z mgły wytworzonej przez miksturę. Wystawiłam dłoń, a Pip i ja przybiliśmy piątkę. Zakręciłam ostrzami w dłoni, a potem przełożyłam palec przez kółko, które było ozdobą rękojeści sztyletu. Okropnie pachnący dym po chwili opadł, a mój lisiasty kolega załadował kolejny pocisk, ale to coś było czymś w ogóle innym. Nie znałam się na kolorach tych jego cudeniek, ale poniektórych właściwości znałam. Lekko pochyliłam się do przodu, patrząc na czarnowłosego.
- No to jak? Tańczysz dalej kolego? - zapytałam, unosząc lekko jedną brew. - A może się poddasz i powiesz mi, kim jesteś i czego tutaj szukasz…-dodałam ostro.
Ostrza ponownie zawirowały w moich dłoniach. Moje uszy zadrżały ponownie. Usłyszałam nadchodzącą większą grupę ludzi. Popatrzyłam na Pip’a, a ten wiedział już co się święci. Stanął przede mną, gotów celować w napastników. Ja z kolei podbiegłam do wcześniej zabitego przeze mnie mężczyzny i bardzo szybko wygrzebałam z jego kurtki pieniądze i coś na deseń… zegarka? Nie wiedziałam co to, ale było bogato zdobione, więc pomyślałam, że będzie to można sprzedać. Podbiegłam do lisiastego, patrząc na czarnowłosego.
- Miło było, ale się skończyło. Jak nie masz nic więcej do powiedzenia to my się będziemy zmywać, prawda lisku?-zapytałam zwierzaka, na co ten fuknął z urażeniem.
Szeroko się uśmiechnęłam, pokazując kocie kiełki i znowu poruszyłam uszami. Trochę ucichło, może nie biegli w tą stronę? Jednak przezorny zawsze ubezpieczony prawda? Zmierzwiłam swoje różowe kudły i zamachałam ogonem. Pokierowałam spojrzenie ponownie na tego mężczyznę. Czekałam tylko, czy się odezwie, czy nie. Pip też się już niecierpliwił i podobnie jak ja zaczął wymachiwać swoim puszystym ogonem. Nagle ten facet po prostu sobie poszedł. Co za stary pierdziel… Lisiasty nadal czatował, a ja podbiegłam do tego mężczyzny.
- Ej, nie myśl sobie, że od tak teraz dam ci iść.-warknęłam, chwytając mocno jego nadgarstek.

Somin??

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!

Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wataha Karmazynowej Nocy. || Credits