30 grudnia 2017

Od Vipera do Owieczki i Wilczka

  Basior zszedł dumnie ze swojego tronu. Rozejrzał się wokół. Tak. Sala tronowa. I tron. Królestwo już wkrótce będzie jego. Jego i tylko jego. Kiedy tylko Darkness złoży papiery i osiądzie na zasłużonej emeryturze to właśnie jego syn miał prawo do tronu. Oświadczyny, ślub i będzie pierwszy. Tytania miała z Razem problemy i nie wyglądało na to, aby zdołali szybko się pobrać. Zresztą to on był pierworodny. To on był synem wielkiego Wilkobójcy. To właśnie dla niego mieli tworzyć wspaniałe pieśni i o nim miały pisać legendy, kiedy już raz na zawsze skończy z plagą ludzi. Delta powróciłaby w swojej pełnej okazałości a wszystko byłoby tak, jak dawniej. Już widział baraszkującą małą Perunkę obok swojego tronu. No i narzekającą Hikaru, która nie potrafiłaby wybrać, czy dzisiaj na bal pójść w szkarłatnej, czy karmazynowej sukni. A może wybrać jakieś kulowe okulary? 
  Wilkobójca dzisiaj miał ważne zebranie, więc nie było go w zamku. Tytania z kolei musiała bawić się na Qan'rat w szukaniu kolejnych zabawek dla siebie. Pozostał więc tylko on. A Anubis? Siedział smutny, rozpaczając nad swoim życiem w Imperium i zapewne przygotowywał miksturki dla ojczulka, który ostatnio coraz częściej go o to prosił. Raz było to coś związanego ze stanem zdrowia Fragonii, innym razem były to trucizny... Za mało mieli teraz alchemików w watasze, a odkąd Haylee odeszła, pozostał tylko on jeden. Obecnie wykonywał jedynie prośby Darkossa, który zasypywał go zamówieniami i nie miał nawet czasu na krótkie przerwy. Zdarzało mu się nie spać po nocach. 
  Dumny Viper ponownie chciał zasiąść na swoim tronie, kiedy usłyszał pukanie. Zakłopotany, oddalił się kilka kroków od siedziska i zmienił swoją formę na ludzką, po czym otworzył drzwi. Stał w nich przerażony strażnik. Wzrok miał obłąkany, w dodatku trząsł się tak, jakby zaraz miał zemdleć z wycieńczenia. Betha wpuścił go do środka i pozwolił usiąść na jednej z ławeczek, przeznaczonej zwykle dla gości. Chłopak miał wrażenie, że odziany w pogiętą zbroję rycerz zaraz zejdzie. Otworzył okno i podał mężczyźnie szklankę, wcześniej pustą, obecnie pełną wody. Trzydziestolatek nie zastanawiał się nawet, skąd jego władca nagle wytrzasnął zdrową wodę do picia. Zacisnął nerwowo palce na szklaneczce, jakby bał się, że za chwilkę ktoś może mu tą mineralną zabrać. Wypił na raz i  rzucił ją daleko w kąt. Jak można było się spodziewać - rozbił ją. 
  — Coś się stało, towarzyszu broni? — zapytał Viper.
 — Wiedźma. Ta przeklęta wiedźma... Wszystkie nasze wojska zostały rozbite! Zamieniła ich w bestie, rządne krwi i mięsa naszych dzieci! 
 — O jakiej wiedźmie mówisz? Jak wyglądają te potwory? 
  Mężczyzna nie wiedział najwidoczniej, co powiedzieć. Pokazał tylko białą ścianę i potem skierował swój palec na oczy Bethy. Viper już zamierzał go upomnieć, że nie wypada pokazywać na księcia palcem, kiedy jednak mężczyzna opadł na ziemię. Nieprzytomny? Czyżby było ze strachu? Albo ten niewdzięcznik był tak wielkim tchórzem, że uciekł z pola walki i zmyślał, że kobieta ta była naprawdę wielką czarownicą, albo faktycznie miał rację. Pokazał białą ścianę. Chodziło mu o to, że mieli białe oczy? A może po prostu zamienili się w mur. Byli cali biali? Duchy? 
  A może po prostu niewdzięcznik mówił o opętańcach? A wiedźma? Czyżby chodziło mu o Mroku? 
 — KAPITANIE ARAX! — zawołał w końcu Betha, odwracając się w stronę drzwi. 
 Nie trzeba było czekać długo na mężczyznę, odzianego w złotą zbroję z czerwonym pióropuszem na hełmie, niczym u rzymskiego centuriona.
 — Tak, betho?
 — Poszukaj mi jakiegokolwiek łowcę głów, najemnika, skrytobójcę, naiwniaka! Przyprowadź go do mnie, bo mam mu do zlecenia pewną czarownicę.
 — Skoro tylu ludzi nie przeżyło, skąd możesz mieć pewność, że... — zaczął strażnik, jednak Viper przerwał mu okrzykiem: "TO ROZKAZ!" i Arax wybiegł przerażony z sali.
  Nikt nie chciał zakosztować gniewu Vipera. Odkąd był już tak blisko, robił się powoli naprawdę nieznośnym dowódcą. Chciał popisać się jak zwykle przed wszystkimi, że to on jest najlepszy, to on powinien rządzić. Arax odwrócił się i spojrzał na bruneta, po czym westchnął cicho. No tak... przecież on nie był już tym samym szczeniakiem co kiedyś. Dorósł w końcu i chciał poczuć się jak prawdziwy alpha, którym wkrótce ma zostać.

Owieczku? Wilczku? Przepraszam. ;_;

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!

Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wataha Karmazynowej Nocy. || Credits