- Poważnie, pomogę. – Cornelia wstała z kanapy.
- I co, będziesz sprzątała zębami? Odpocznij.
Mówiłem jak do ściany. Dziewczyna za wszelką cenę chciała mi pokazać, że nie jest bezużyteczna. Kiedy zeszła na kolana, by sięgnąć swoimi obolałymi rękoma resztki jedzenia, które zrobiłem, zagarnąłem wszystko jednym ruchem. Nie wyglądała na zadowoloną.
- Mówiłem, żebyś zostawiła.
- Przepraszam, ja naprawdę chcę pomóc.
- W takim stanie powinnaś odpoczywać. – zostawiłem wszystko na podłodze i podniosłem czternastolatkę z podłogi. – Może porozmawiamy, skoro ci lepiej?
- Pytaj o wszystko...
- Kim ty kotku jesteś?
- Kokkkokkotku?
- A kto wpadł do mojego gabinetu jak oszalała?
- Przepraszam.
- Przestań już z tym przepraszaniem i usiądź. – usiadłem na kanapie, a kiedy dziewczyna robiła tak samo, dodałem. – To jak?
- C-co jak? – dziewczyna spojrzała zdezorientowana na lekarza.
- Matko… Cały czas pytam o twoją tożsamość. – to już zaczęło robić się irytujące.
- Cornelia...von...Cortez. Ale mówią mi Fragonia. – powiedziała cicho.
W tym momencie skończyła się moja stoicka cierpliwość. Ręka sama mi się zwinęła w pięść. Chciałem ją uderzyć, ale przypomniałem sobie, że to jeszcze dzieciak, a one są takie tępe. Wstałem, rozcierając sobie czoło. Trzymałem w mieszkaniu dzikie zwierze z nieznanego mi powodu.
- Słuchaj malutka. Nie chcesz opowiadać, w porządku. Drzwi są w korytarzu po lewej stronie. – zabrałem się do sprzątania bałaganu.
Dziewczyna zamknęła oczy, po czym wzięła kilka głębokich oddechów. Wyglądała, jak by zaraz ataku dostać miała. Wstała i wyszła, trzaskając za sobą drzwiami.
- Rany… Co ja się przejmuję, to nie moje dziecko. – poszedłem za nią. – Wszystko gra?
Mała podskoczyła, słysząc głos lekarza. Otarła jedynie łzy i wymusiła uśmiech na swojej twarzy.
- Taaak. – powiedziała. – To chyba przez... przez ten wypadek. I...i przez to, że jestem głodna. Jeszcze. Trochę.
Zaczęliśmy dzień od nowa. Zjedliśmy na śniadanie porcję naleśników i po raz kolejny przy stole zapytałem o jej plan działania.
- Co zmiennokształtny zza granicy szuka tu w Imperium?
Fragonia omal nie wypluła naleśnika, kiedy usłyszała pytanie.
- Podróżuje dduużo. Rraz jestem tu, raaz tam... Pppochodzę z Qan'rat.
- I gdzie teraz zmierzasz? Na twoje nieszczęście zostałaś trochę uziemiona przez wypadek. - spojrzałem na jej obandażowane ręce.
- Pewnie wrócę... wrócę do swojego pana. – malutka trochę się rozpromieniła. – Chociaż... nie wiem, czy on mnie przyjmie. Jeżeli nie... może... mmmoże pojadę do Assyrio.
- „Pana”? – zainteresowała mnie nieznajoma. Jakaś skomplikowana relacja?
- To... too... mój przyjaciel... komuś...ktoś, kogo napprawdę uwielbiałam. Jjednak... ccoś się popsuło... On... zachowuje się tak, jakbym... jakbym była obca...dla niego...
- Wybacz moją bezpośredniość. Ale ciekawi mnie jeszcze jedna sprawa… Kto ci po piętach depta? Wolę się nikomu nie narażać pozwalając ci tu mieszkać. – jak ma się tu uchować, to chcę mieć jasność całokształtu.
- Juuuuż się naraziłeś. Ściga mnie saaaama Mroku. – powiedziała ponuro.
Na chwilę przestałem kręcić łyżeczką w palcach. Zabrzmiało poważnie, ale nikogo takiego jak pana Mroku nie kojarzyłem. Nie za bardzo interesowały mnie zagraniczne sprawy.
- W takim razie, jak już się naraziłem, mam tylko dwie zasady, jeśli interesuje cię pobyt tutaj. Po pierwsze, nie wolno ci wchodzić ci do mojej pracowni i sypialni. A po drugie chcę, byś przestała się jąkać i mówiła zwięźle. Jest to trochę irytujące, a nie widzę potrzeby, byś to robiła.
- Dooob... Znaczy, postaram się. Często język mi się plącze i mówię głupoty. – mruknęła brunetka ze spuszczoną głową.
- Koniec przesłuchania. Czuj się jak u siebie i nie rób bałaganu. Bez przesady, ale wolę żyć w poukładanym świecie. – wstałem od stołu z zamiarem szykowania się do pracy.
<Fragonia?>
Punkty: 599
Punkty: 599
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!