Kiedy zadzwonił dzwonek, powlokłam się do klasy, w której miałam mieć
lekcję matematyki. Nie miałam z nią większych problemów, mogę nawet
powiedzieć, że byłam nawet dobrą matematyczką. Albo „chodzącym
liczydłem”, jak to nazywali mnie inni mieszkańcy internatu. Większość
osób nie wiedziała jak mam na imię, omijała mnie, bo „jestem dziwna” i
jak ktoś rozmawiał o mojej osobie, używał zamiast mojego imienia właśnie
tego pseudonimu. Na szczęście wyglądało na to, że Fragonia nie poznała
jeszcze tej nazwy. I dobrze. Cieszy mnie to.
Na lekcji nauczyciel uczył nas o pierwiastkach i potęgach, jakieś
działania na nich. W miarę ogarniam ten temat, więc nawet go nie
słuchałam, bo po co, skoro i tak to rozumiem? Zaczęłam liczyć ławki i
krzesła oraz uczniów obecnych na tej lekcji, nie było nas dużo, więc
szybko mi to poszło. Odchyliłam się delikatnie do tyłu na krzesełku i
przyglądałam się naszemu sufitowi, farba w niektórych miejscach była
popękana. Zaczęłam liczyć spękania.
- Raz... Dwa... Trzy, cztery — mruczałam pod nosem, kolebiąc się na krzesełku.
Nie zwracałam uwagi na innych. Zawsze, kiedy odprawiałam swój rytuał
związany z liczeniem, bardzo się w niego wczuwałam. Liczyłam dalej, mimo
tego, że czułam na sobie wzrok innych uczniów. Musiałam liczyć, nie
mogłam teraz przestać.
- Liczydło... - szepnął ktoś, ktoś inny się zaśmiał, ktoś rzucił gumką
do mazania we mnie, ale nie zwracałam na to uwagi. Liczyło się tylko
liczenie.
- Czy ty mnie w ogóle słuchasz, panno Gangreno? - usłyszałam głos nauczyciela i odwróciłam się jego stronę.
- Oczywiście, proszę pana.
- To możesz mi powiedzieć, co przed chwilą tłumaczyłem ci i reszcie klasy?
- Ummm... - nic mi nie przychodziło na myśl, więc uśmiechnęłam się głupio i odpowiedziałam: - Mówił pan o potęgach?
- Ehhh... - westchnął nauczyciel, a kilka osób się zaśmiało. - W takim razie będę musiał wziąć cię do odpowiedzi, Gangreno.
Ucieszyło mnie to, bo jak wcześniej wspominałam, rozumiem obecny temat,
który teraz przerabialiśmy i na dziewięćdziesiąt dziewięć procent
dostanę jakąś dobrą ocenę. Podeszłam wolnym krokiem do tablicy, przy
okazji kopiąc niczemu winną biedną gumkę do mazania, którą ktoś we mnie
przedtem rzucił. Nauczyciel zaczął czytać przykłady, które miałam
rozwiązać. Nie miałam z sześcioma pierwszymi większego problemu i szybko
zapisałam poprawną odpowiedź. Zatrzymałam się dopiero przy ostatnim.
Nie wiedziałam jak je rozwiązać, więc zapisałam to, co przyszło mi do
głowy. Może akurat będę miała farta i okaże się, że to dobry wynik?
- Ostatni przykład zrobiłaś źle — powiedział nauczyciel i wskazał błąd
palcem. - Dostajesz cztery z plusem. Widział ktoś dziennik? - zapytał i
spojrzał na biurko, a ja przyjrzałam się jego łysej głowie, w której
odbijało się światło lamp. - Muszę pójść po dziennik do pokoju
nauczycielskiego, bądźcie spokojni i nie wariujcie. Hmm... Kacper
pilnuje porządku.
Tylko nie on — pomyślałam i kątem oka uchwyciłam złośliwy uśmieszek chłopaka.
Nauczyciel wyszedł, a Kacper podszedł do mnie i dał mi plaskacza.
- I co dalej masz ochotę liczyć?! - krzyknął i jeszcze raz mnie walnął. -
A spróbuj to komuś powiedzieć, a będą cię wywozili stąd w czarnym
worku.
Po moich policzkach polały się łzy. Niektórzy się śmiali, innym się
chyba to nie podobało, ale co mieli zrobić? To Kacper tu rządził, nikt
nie mógł mu się sprzeciwić. Wybiegłam z klasy. Nie myślałam. Po drodze
spotkałam nauczyciela matematyki.
- Co się stało? Czemu nie ma cię w klasie? - zapytał, ale ja nie odpowiedziałam na jego pytania i pobiegłam dalej.
Do końca lekcji czekałam pod moją ulubioną ścianą i płakałam. Kiedy w
końcu zadzwonił dzwonek poszukałam Fragonii. Nie było to aż takie trudne
zadanie.
- Jak tam minęła ci lekcja? - podeszłam do niej, próbując się uśmiechnąć.
- Płakałaś? - najwyżej dziewczyna zauważyła moje łzy na policzkach. - Co się stało?
- Miałam trudną lekcję - nie chciałam wyjawiać całej prawdy o mnie
Fragonii, pewnie uznałaby mnie za dziwną i nie chciała mieć ze mną nic
wspólnego. - Kacpe... ktoś się znowu ze mnie naśmiewał.
- Czemu? - zapytała Fragonia i troskliwie na mnie spojrzała.
Chwilę pomyślałam, co by tu odpowiedzieć Fragonii i po chwili powiedziałam:
- Bo nie jestem jak inni.
Brunetka nic nie odpowiedziała tylko mnie objęła, a ja zaczęłam liczyć uczniów przed moimi oczami.
- A u ciebie na lekcji też było tak źle? Jak ci idzie język starodeltowski?
Frago?
Punkty: 710
Punkty: 710
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!