17 października 2017

Więźniowie (Od Persefony do kogokolwiek)

(Jeżeli nikt nie odpisze w ciągu tygodnia, pomęczę wylosowanego przeze mnie bohatera, także nie czujcie się bezpieczni)
  Przyłożyła mu nóż do krtani i czekała na jakąkolwiek reakcję nieznajomego. Krukon tylko się uśmiechnął, widząc niezbyt wysoką czternastolatkę, próbującą dobrać się do jego strun głosowych. A w każdym razie tak to wyglądało. Mimo noża przy szyi i ogromnego ryzyka, krukon był niezwykle spokojny. Wpatrywał się zniesmaczony na dziewczynkę. W końcu ta odłożyła nóż, uśmiechając się. Nawet nie wiedział, jaką ona miała nad nim przewagę...  
  — Już, już, nie musiałaś się tak rozpędzać. —  zaśmiał się czarnowłosy.
  Persefona prychnęła i jak rozzłoszczony bachor tupnęła nogą, pokazując swoje niezadowolenie z postawy strażnika. Oczekiwała, że ze względu na to, kim była, nieznajomy wpuści ją do środka. Tak się jednak nie stało. Traktował ją jak zwykłą gówniarę. Nie był pierwszy. Inni jednak po krótkiej chwili żałowali swojego postępowania. Mimo to Persefona nie zamierzała się nad nim pastwić. Zwyczajne zabijanie ją nie jarało. Po drugie nie chciała podpaść Mroku jeszcze bardziej. 
  — Chciałabym tylko zobaczyć się z twoją panią. — powiedziała najspokojniejszym tonem głosu, na jaki było ją stać. — Jestem Persu. 
  Czarnowłosy przewrócił oczami i kiedy dziewczynka już miała powiedzieć o nim coś bardzo niemiłego, kobieta demon otworzyła drzwi, uderzając przy tym swojego podwładnego. Krukon jęknął z bólu i przeklną, co dodatkowo tylko rozzłościło Mroku, która nie lubiła wzywania swojego imienia nadaremno.
  Dziewczynka mimowolnie uśmiechnęła się, widząc kobietę, która zaprosiła ją ruchem ręki do swojego gabinetu. Persefona poczuła, wzrok tysiąca kruków umieszczonych w klatkach na sobie. Pani Imperalczyków bardzo kochała te ptaki. Według najstarszych legend to właśnie ona powołała ich również do życia i obdarowała część z nich swoją mocą. Tak oto powstali prawdziwi krukoni. 
  — Siadaj, proszę. — Mroku wyszczerzyła swoje ostre zęby i oblizała się, widząc Pandorę siadającą na jednym z foteli. 
  Gabinet Mroku był godny prawdziwego biznesmena. Ogromne biurko, które przesłaniało większą część gigantycznego okna, pełniącego funkcję jednej ze ścian z widokiem na piękniejszą część stolicy. Chociaż... czy stolica Imperium ma piękniejsze i brzydsze strony?  Dla Persefony wszystko wyglądało tak samo - ogromne wieżowce, tłumy ludzi, różne, unowocześnione pojazdy, kolorowe neony bijące po oczach. Dla takiego demona jak ona był to widok zarówno piękny, jak i ohydny zarazem. Nie było tutaj za wiele drzew.  Właściwie to nie było ich wcale. Ludzie wyglądali dosłownie jak zombie, wiecznie śpieszące się do pracy. Praca, dom, praca, dom. Nie było miejsca na rodziny, spotkania towarzyskie.
  — Imperium jest dziwne. — podsumowała spokojnie Persefona, nie mogąc oderwać wzroku od szyby. — Ludzie nic, tylko ciągle się śpieszą. Nie mają czasu, by pomyśleć.
  — To jest mój idealny porządek. Nie mają czasu, nie mają możliwości się buntować. Idą jak w szwajcarskim zegarku.
  Persefona się skrzywiła. Praktycznie w ogóle nie przychodziła na ziemię, więc określenie "szwajcarski zegarek" było dla niej niezrozumiałe. Mroku dostrzegła zagubienie młodej, jednak nic nie powiedziała. Westchnęła ciężko i skierowała wzrok w tą samą stronę, co młody cień.
  — Mogę zobaczyć się z twoją ostatnią zdobyczą, o pani? — zapytała niespodziewanie młoda.
  Mroku zmierzyła wzrokiem swoją podopieczną, ale ruchem głowy pokazała jej, że zgadza się. Przynajmniej na krótką wizytę. Była pewna, że taka osoba jak Persu nie będzie w stanie jej zaszkodzić. Nie doceniała jednak młodego demona.

<Ktoś?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!

Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wataha Karmazynowej Nocy. || Credits