01 sierpnia 2017

Od Shiro

Cholera, znowu to zrobiłem. Muszę zacząć bardziej kontrolować to, co robię.
Zaciskanie zębów już nic nie daje. Widzę tego gościa, jak pluje krwią. Widzę jego przyjaciół, uspokajających go i tłumaczących, że mnie już tam nie ma. Nie znajdą mnie już. Lepiej dla nich, żebym więcej na nich nie wpadł. Nie. Lepiej dla mnie.
Nie chcę mieć krwi na rękach. Ani jego, ani nikogo innego.
Schodzę z drzewa i idę wzdłuż ulicy. Nie wiem, dokąd zmierzam, ale nie jestem jeszcze gotowy by wracać do mieszkania. Gdy przechodzę obok tamtego baru, nikt mnie nawet nie zauważa – teraz mam na głowie kaptur, ukrywający moje włosy; a połowę twarzy zasłania maska. Znów jestem Shiro.
Błądzę przez kilkadziesiąt minut, zanim docieram do nieznanej mi części miasta. Wygląda na lekko zamieszkaną, a jej zapach niespecjalnie zachęca do dalszej eksploracji terenu. Mimo tego skręcam w kierunku parku, który pojawia się za zakrętem.
Od dziecka lubiłem siadać na trawie i myśleć w spokoju. To robię i tym razem, dając moim mocą i myślą dryfować jak im się żywnie podoba. Już po chwili czuję znajome, ciepłe liźnięcia błękitnych płomieni na moich ramionach. Jest środek nocy, więc wątpię, żeby w parku był ktokolwiek poza mną i tym jednym, śpiącym na ławce pijakiem, którego minąłem przy wejściu.
Nagle mój umysł znów wypełnia się znajomym zgiełkiem. Oczami wyobraźni widzę znowu te same obrazy, które systematycznie pokazują mi się od dzieciństwa. Odgłosy bitwy, krzyki o pomoc i płacz. Krew, broń i wystrzały. Dookoła mnie śmigają wystrzelone we wrogów zaklęcia, jednak nie zwracam na nie uwagi. Wiruję pomiędzy nimi, ze złotym, pięknym kosturem w rękach. Całe moje ciało płonie błękitnym blaskiem, a pierścienie na palcach palą skórę. I wtedy to się dzieje – tępy ból w klatce piersiowej, zachłyśnięcie się powietrzem, upadek. Głośny krzyk „Keith!” wypełnia moje uszy.
Ogień na moich ramionach nagle wybucha i tak samo szybko gaśnie, kiedy otwieram oczy, teraz trochę ciemniejsze niż dziesięć minut temu. Przede mną ktoś stoi, ale ja nie ruszam się z miejsca. Powolnym ruchem ściągam maskę z nosa i ust, pozwalając jej swobodnie opaść na szyję i mierzę nieznajomego wzrokiem. Jest wysoki, na pewno wyższy ode mnie. Mam wrażenie, że się uśmiecha.

<Calypto?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!

Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wataha Karmazynowej Nocy. || Credits