10 lipca 2017

"Od Venus C.D. Alex Gorączka..."

Ciepło. Piękny zapach. Gdy się obudziłam było mi przyjemnie i miło. Nie chciałam otwierać oczu, no i fizycznie czułam się jak po pięcio kilometrowym maratanie pod wiatr. Ale przekonałąm ciało i podniosłam powieki. Zobaczyłam czerń, czarną koszulę mojego gościa który w tej chwili mnie przytulał. Chciałam już coś powiedzieć, lecz powstrzymałam się gdy ujrzałam jego twarz. Oczy zamknięte i lekko otwarte usta, kosmyki niedbale opadały na oczy. Wyglądał niewinnie i nawet uroczo. Ostrożnie wyplątałam się z jego objęć i usiadłam na łóżku czemu towarzyszył okropny ból głowy. Moje buty leżały na podłodze które chciałam już założyć, ale gdy się tylko podniosłam zachwiałam się niebezpiecznie i zrezygnowałam kierując się w stronę łazienki. Stanęłam przed lustrem i prawie nie upadłam ze strachu, moje włosy imitowały gniazdo, tusz do rzęs się rozmazał, a oczy były opuchnięte od łez. Szybko obmłam twarz zimną wodą i uczesałam kosmyki włosów, które zmieniły kolor na blond. Wzięłam specjalny płyn i zmyłam nieszczęsny tusz i zastąpiłam go nowym. Usta zostawiłam bez błyszczyka i przyznam że wyglądałam świetnie, patrząc na to że przed chwilą błam jeszcze brzydkim kaczątkiem. Wyszłam z pomieszczenia i znów znalazłam się w pokoju, Alex nadal spał, nie chciałam go budzić, więc po cichu podeszłam do biurka i z drugiej szuflady wyjęłam tabletki, które połknęłam bez przekryzania i popiłam wodą stojącą koło laptopa. Podeszłam i jeszcze raz spojrzałam na chłopaka, mój perfekconizm kłócił się z jego wyglądem. Niby te kosmyki mogły mu przeskadzać, no i mnie drażniły, ale wyglądał tak uroczo. Lecz perfekcjoizm wygrał i delikatnie odgarnęłam włosy z jego czoła, po czym wyszłam z pokoju i schodami w dół zeszłam do salonu i do kuchni.
- Och, Nicol, wstałaś wreście. - Powiedziała kobieta spostrzegając mnie w prugu, sama robiła coś przy kuchence.
- Cześć babciu. - Odpowiedziałam podchodząc do lodówki i wyjmując masło, ser i szynkę.
- Dobrze spałaś? Wieczorem słyszałam jakieś szamotanie na górze.
- Oczywiście, a to tylko ja. Ćwiczyłam bieg w miejscu, w końcu muszę się rozruszać po wylegiwaniu na szpitalnym łożu. - Kłamałam. Z szafki wyciągnęłam cztery kromki chleba które zaczęłam smarować grubą warstwą masła.
- A wczoraj, jak kolacja?
- Przepyszna! Uwielbiam jak robisz naleśniki. - Odparłam i przytuliłam ją z promiennym uśmiechem, następnie wróciłam do przerwanego zajęcia, które i tak dokończyłam, a dwie kanapki umieściałam na talerzu, kolejne dwie zjadłam.
- Cieszę się, a te? - Spytała wskazując na kanapki.
- Emm, mam na później. - Zabrałam się do napoju. Wlałam wodę do czajnika i wstawiłam na kuchenkę, w czsie gotowania przygotowałam kubki z herbatą.
- Aż dwa?
- Dużo piję.
- Na pewno dobrze się czujesz, wydajesz się zdeko "zmęczona"?
- Oczywiście...że nie. W sumie strasznie boli mnie głowa. - Na twarzy pojawił się uśmiech zakłopotania.
Podeszła i dotknęła mojego czoła.
- Jesteś rozpalona! Masz gorączkę. Biegiem na górę i pod kołdrę!
- Tylko, zaraz minie i będzie okej, inaczej to jestem zdrowa. - W ten jak na zawołanie kichnęłam.
- O nie! Biegiem na górę! - Nim coś zdążyłam powiedziałam wypchnęła mnie, razem z talerzem kanapek, herbatą i milionem pudełek z lekarstwami, i okładem na czole, z kuchni.
Świetnie, teraz nie dość że mam na głowie Alex'a, to teraz chorobę i wydarzenia ze wczoraj. Co tak właściwie się stało, pamiętam że byliśmy na dachu i rozmawialiśmy, płąkałam, a później on chciał iść, a ja go przytuliłam. Czemu tak się rozkleiłam przy zwłykłej rozmowie?! Mniejsza, po prostu pójdę i zaniose mu już te jedzenie. Weszłam do pokoju, chopak się już obudził, Jego włosy były roztrzepane, a koszulka pokazywała minimalny kawałek brzucha, ospanym zwrokiem spojrzał na mnie, a na twarzy pojawiło się zdziwienie, nie wiem czemu, ale przeszła mi myśl że ma kaca, na to lekko się uśmiechnęłam. Podsunęłam mu kanapki i postawiłam kubek z herbatą na podłodze.
- Jedz. - Powiedziałam siadając koło niego.
Chłopaka spojrzał jeszcze bardziej zdziwiony, to na mnie, to na talerz i tak kilka razy.
- Sama to zrobiłaś? - Spytał niepewnie.
- Tak.
- A nie ma w tym ogórka co nie..?
- Nie, wiem że nie lubisz. - Chwila, z skąd ja to wiem?! Przecież mi tego nigdy nie mówił...
- Ciekawe... Nie mówiłem ci o tym ani wczoraj, ani dzisiaj. Naprawdę, bardzo ciekawe. - Powiedział patrząc na mnie ukradkiem po czym zaczął jeść.
Skamieniałam, co to wszystko znaczy?! Najperw ten tir i wizja zniszczonej Delty, karykatura osoby przy łóżku, pobudka w obcym domu, to akurat nie było mi obce ale...jakiś Alex podający się za mojego chłopaka i teraz jeszcze ta świadomość że nie lubi ogórków, to wszystko łączy się w dziwną całość, a może to co mówił rzeczywiście było...prawdą? Nie chcę w to wierzyć i ze względu na przeszłość, nostalgicznie spojrzałam na fotografie rozmieszczone na moich ścianach, i ze względu że to nie może być prawda. Przecież gdybym go...kochała, to nie mogłabym zapomnieć. Tak, to na pewno nie prawda! Przecież niegdy bym się nie związała z takim wkurzającym egoistą, którego ego jest większe od całej powierzchni Rusi.
Zmarszczyłam brwi i spojrzałam na chłopaka, łapczywie kończył jeść śniadanie.
- Czemu tak się patrzysz? Moje piękno cię przyciąga? - Jego wyraz twarzy przypominał lenny face, zrobiło mi się aż niedobrze od tej skromności.
- Nie, patrzę jak bardzo ubrudzisz mi pościel. - Burknął coś pod nosem i wrócił do jedzenia.
Nie, ja nie mogłabym się w nim zakochać, to akurat pewne, ale skoro to tak oczywiste to czemu czuję kłucie w klatce piersiowej gdy przestaje mówić, czy patrzeć na mnie?
Nie myśląc położyłam głowę na jego ramieniu i nim zdążył coś powiedzieć:
- Zamknij się i po prostu siedź cicho. - Spojrzał na mnie o mało nie wypluwając herbaty, a ja zamknęłam oczy, naprawdę musiałam odpocząć i wyzdrowieć.
Alex?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!

Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wataha Karmazynowej Nocy. || Credits