Była już trzynasta po południu, nic się ciekawego nie działo, aż nagle w domu rozbrzmiał dzwonek do drzwi.
-Otworzę!!!
Krzyknęłam, zeskakują z łóżka i biegnąc w kierunku drzwi. Gdy naciskam
na klamkę, szybkim ruchem otworzyłam drzwi, przed nimi stał mężczyzna z
paczką w ręce.
-Czy tu mieszka nijaka pani Pandora?
-Tak, to ja.
Mężczyzna spojrzał na mnie, po czym dał mi długopis i kartkę.
-Poproszę podpis odbioru.
Podpisałam światek i zabrałam paczkę do środka i ją otworzyłam. W środku
znajdywała się przezroczysta kula z czymś białym w środku. Począsłam
kulą wtedy zaczęło mi się kręcić w głowie albo to świat się kręcił,
zanim doszłam do wniosku, straciłam przytomność. Gdy się ocknęłam,
zaóważylam, że znajduje się w lesie, więc doszłam do wniosku, że będzie
lepiej pod zwierzęcą postacią tutaj się poruszać. Ruszyłam przed w mojej
małej postaci wilka, przez która wyglądałam bardziej do lis. Niema jak
dostać bardzo stare geny, normalnie siódma woda po kisielu. Nagle pod
demona osunęła się ziemia, szybko wbiłam pazury w ziemię, usłyszałam w
oddali kroki, ciche kroki.
-Pomocy!
Zaczęłam wzywać pomoc, w nadziei, że owa postać usłyszy moje wołanie. Po
chwili nad rozpadlina, w której się znajdywałam, pojawiła się niewielka
postać, lecz szybko znikła, a na jej miejscu pokazał się kawał sznurka.
-Złap się go!
Złapałam sznurek, a postać wciągnęła mnie na górę. Gdy tylko postawiłam
łapy na porządnym gruncie i złapałam parę głębszych oddechów, spojrzałam
na mojego wybawcę, był to młody wilk, o brązowociemnym kolorze futra.
-Dziękuję za uratowanie.
Młody wilk spojrzał na mnie zaskoczony.
-Ja nic nie zrobiłem, tylko rzuciłem ci line.
-Właśnie, w ten sposób uratowałeś mi życie. Jak się nazywasz?
-Drakkones.
-Mi możesz mówić Kyuubi.
-Kyuubi?
-Tak, To tak jakby moje drugie imię.
-Drugie.
Pokiwałam głową.
-Czemu nie powiesz mi, jak masz na pierwsze?
-Nie mogę.
-No tora.
-Drakuś, masz może rodzeństwo?
-Niemów, tak do mnie.
-Jasne.
Nagle, słyszeliśmy kroki.
-Schowaj się.
-Dlaczego?
-Po prostu się schowaj.
Basior wepchał mnie w krzaki, ale szybko wspięłam się na drzewo, z stamtąd ujrzałam dwie małe wadery i sześć basiorów.
-Patrzcie, kogo my tu mamy.
-Przecież to nasz mały braciszek.
-Co tu robisz?
-Nic takiego.
Odparł mały Drakuś.
-Uważajcie na słowa, bo nam się rozpłaczę.
Szczeniaki mówią ciągle, zamęczały koło woko basiora.
-Po co ty tu jesteś, nikt cię tu nie chce!
Gdy odbili się od ziemi w celu skoczenia na Drakusia, ten nagle im znikł, a młode wilki zderzyły się głowami.
-Gdzie on jest??
Drakones pojawił się koło mnie, szybko dotknęłam jego pyszczka, by nie hałasował, w tym czasie tamte wilczki odeszły.
-Dzięki.
-Niema za co.
Odparłam na podziękowania Draka, zeskoczyliśmy z drzewa.
- Nie jesteś lubiany w swojej rodzinie.
-Ta.
Wiec, opowiem ci, moją historię, a ty jak będziesz pewny, opowiesz mi swoją.
-Dobra.
-Więc urodziłam się daleko z tond moja mama, mnie porzuciła i
wychowywałam się, w innej rodzinie, gdzie miałam również rodzeństwo,
dokuczaliśmy sobie nawzajem, ale gdy byłam, w potrzebie mogłam liczyć,
tylko na siebie. Gdy skończyła, już któreś z kolei urodziny,
postanowiłam odnaleźć ojca, wiec opuściłam dom i po paru latach, dzień
po moich urodzinach znalazłam go. Ale nadal nie wiem, czy mnie uważa za
swoją córkę.
-Masz gdzie nocować?
Spytał basior, spojrzałam na niego, po czym się rozglądnęłam.
-Pewnie się kimnę na którymś z tych drzew.
-Może chcesz spać u mnie?
-Czemu, by nie.
Ruszyliśmy do jego ojca, który jakimś cudem zgodził się. Drak położył
się koło mnie, słyszałam, jak coś szeptali, więc użyłam jednej z mocy,
by nas w nocy chroniło, po czym zasnęłam.
***
Następnego dnia już po śniadaniu, razem z Darkusiem byliśmy na polanie i rozmawialiśmy.
-Przyjacielu mam pomysł.
-Jaki?
-Wiem, za co cię nie lubią, więc jako, że posiadamy ten sam żywioł i że jesteś, moim przyjacielem, nauczę cię się bronić.
Chłopak był zaskoczony, ale się zgodził. Nauczyłam go troszkę walki,
przez dwa dni, dzięki czemu umiał się obronić, choć trochę. Spałam,
znowu u boku mojego ojca, tę noc wyjątkowo nie mogłam spać, w porównaniu
do Darknessa, który spał jak zabity. Koło północy, usłyszałam kroki
zbliżające się w naszą stronę, podniosłam głowę i ujrzałam jego ojca, z
nożem w ręce.
-Co pan chce zabić?
-Nie twój zasmarkany interes!
Mężczyzna podchodził do basiora i już miał się zamachnąć i wbić nóż, Gdy
zamieniłam się w dużego czerwonego lisiego demona i uderzyłam go ogonem
i wylądował na drzewie.
-Jak go zabijesz, obiecuje, że wrócę i cię zjem!
Powiedziałam tak strasznym głosem, że ten durny gwałciciel się
wystraszył i dał młodemu spokój, a następnego dnia wróciłam do siebie, a
kula znikła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!