Zadziwiające jest jak wiele stworzeń na Assyrio znam, a w Imperium trudno jest mi porozumieć się z własnym sąsiadem. Mam wrażenie, że tam w każdej chwili mogą okraść moje mieszkanie i nikt nie zwróci na to uwagi. Tylko jak mam się zaprzyjaźnić z obcym człowiekiem, unikającym spotkania ze mną już na klatce schodowej? Nie mam problemów z nawiązywaniem znajomości, jednak z niechęcią kogoś innego nie mam co się równać. Wygląda na to, że na drodze do coraz lepiej rozwiniętej cywilizacji zgubiliśmy wspólny cel życia... Otrząsając się z zamyślenia spojrzałem w stronę portalu, z którego wyszła jakaś dziewczyna. Będąc pewnym, że do mnie podejdzie zamknąłem z powrotem oczy. Żyję na tym świecie już trzy tysiące lat, a jedyne czego się nauczyłem to bezgraniczna wiara w siebie, która powinna balansować pomiędzy bezwzględnym fanatyzmem a codzienną wątpliwością. Bez względu jak ktoś się będzie starał, nie będzie mnie wstanie zastąpić, ani podrobić. Jak głęboko to wyryłem w swojej psychice, że wierzę w takie głupoty. Z uśmiechem otworzyłem oczy. Kobieta powinna już kilka minut temu do mnie dotrzeć, w celu wpisania się na listę. Po jakże kilku energicznych ruchach głową stwierdziłem, że nigdzie widzę drobnej blondynki. Obijanie się w robocie, może jednak z łatwością mnie zastąpią. Szukając czerwonej sukienki dostrzegłem, jak jakaś postać wchodzi do labiryntu. Pięknie, czemu akurat tam? Krzyknąłem do Dremera prosząc go o zajęcie chwilowo warty i pobiegłem do ogromnych kamiennych ścian. Po ostatniej walce na Assyrio powinienem być bardziej ostrożny. Nigdy nie wiadomo kim może być ta kobieta, czy też z wyglądu dziewczynka. Jak najszybciej zdobyć informacje i wrócić. Zacząłem zagłębiać się w labirynt. Zawsze odczuwałem tutaj ogromny dyskomfort, nie dość, że wszędzie czaiły się niebezpieczeństwa, to łatwo można się zgubić. I tak się cieszyć, że nie mam klaustrofobii. Najważniejsza kwestia, czy ja naprawdę, chcę znaleźć kogoś w labiryncie? Zrezygnowany stwierdziłem, że przeszukam chociaż drzewo znajdujące się w samym centrum. Może akurat będę mieć szczęście? Kto wie.. kto wie. Kierując się znanymi mi ścieżkami i charakterystycznymi znakami na ścianach znalazłem się przy ogromnym drzewie, będącym domem dla rozmaitych ras. Mijały mnie satyry, jednorożce, centaury.. ale ja poszukuję tylko małej.. Jest! Widząc poszukiwaną duszyczkę podszedłem do niej, lecz za nim zdążyłem coś powiedzieć ta odwróciła się i spojrzała na mnie z przerażeniem. Jakby coś usłyszała, albo czego się obawiała. Dopiero teraz potrafiłem stwierdzić, że jest to jeszcze dziecko
- Witaj, jestem Mobius Brandford - Przedstawiłem się z szerokim uśmiechem - Przepraszam, że zakłócam panienki spokój, lecz przechodząc przez portal nie podała mi panienka swoich danych - Kontynuowałem uprzejmie
- Moich danych? - Zapytała nie rozumiejąc
- Jest tu panienka pierwszy raz? - Nie ukrywałem zdziwienia, a dziewczynka pokiwała głową - I z taką łatwością panienka przeszła labirynt? - Uśmiechnąłem się szeroko - To chyba musi być jakiś talent - Zaśmiałem się - Ale wracając, przechodząc przez portal musimy uzyskać informacje takie jak imię, nazwisko i cel podróży - Wytłumaczyłem, ale dziewczynka wydawała się bardzo nieufna - Jeśli mógłbym spytać.. gdzie są panienki rodzice? - Pochyliłem się delikatnie
< Pandora? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!