-Co tak długo? -Odwrócił się nagle i zapytał lekko zdenerwowany.
-No a co? Coś ważnego się dzieje? W ogóle czemu tak wpatrujesz się w ten portal? Przecież tam nic nie widać.
-Dokładnie
-Powiedział i znów odwrócił się do portalu. -Dokładna nazwa tego
wymiaru jest nam nieznana, Ale jeszcze nigdy nie było tam tak długo
ciemno...
-Może jest noc, geniuszu.
-No właśnie nie!
-Krzyknął. -Jest tam ciemno od dobrych 4 dni. Coś złego stało się ze
źródłem zasilania... I nie, tym źródłem nie jest słońce, ani żadna inna
gwiazda, wszystkie gwiazdy dawno wymarły. Sercem tego wymiaru jest w
głównej wierzy, działająca trochę jak latarnia, ale świecąca na o wiele
większą skalę. Coś jest z nią nie tak. Jest jedynym źródłem tamtejszego
ciepła, bez niej cały wymiar przestanie niebawem istnieć. Dodatkowo,
znalazła się w tym świecie istota, której nie powinno tam być...
-Więc?
-Więc mam dla ciebie zadanie. Dowiedz się co się stało ze źródłem światła, napraw je i zaprowadź tą istotę do swojego wymiaru.
-A ty nie możesz?
-Ja
mam jeszcze kilka spraw do załatwienia. -Powiedział i dał mi jakiś
pilot. -W tamtym wymiarze nie ma portalu na drugą stronę. Gdy tylko
zechcesz tu wrócić, przytrzymaj niebieski guzik. Powinieneś dać sobie
radę.
Po chwili Mobius odszedł w stronę wysokiego budynku. Aby nie tracić czasu, od razu przeszedłem przez portal.
**********
Po
chwili znalazłem się w ciemnym pokoju. Po przejściu przez portal czułem
się zupełnie inaczej.Szybko zauważyłem, że nie jestem w swoim ciele,
byłem czymś w rodzaju ducha. Najwyraźniej brak energii w tym wymiarze
spowodował, że nie mogłem przenieść się tu w całości. Moje ciało
znajdowało się w nicości podczas mojej obecności tutaj, a ja
rozmyślałem, co mam zrobić, jeżeli nie mogę wpływać na tutejszy świat.
-H... Halo? Jest tutaj ktoś? -Zapytał ktoś stojący za mną. -Gdzie...Gdzie ja jestem?
Odwróciłem
się. Przy łóżku stała jakaś koto podobna postać. Po głosie rozpoznałem,
że jest to mężczyzna, znaczy bardziej chłopiec, z wyglądu około 12 lat.
Chodził on po całym pokoju, próbując w ciemności znaleźć jakieś drzwi.
Nagle wszystko stało się ciemniejsze, zrobiło się chłodno, coś
przeniosło mnie w jakieś inne miejsce. Coś zaczęło mówić do mnie z
ciemności niskim tonem głosu:
-Dlaczego? Już
jest za późno. Nie wiele z tego świata zostało. Zobaczysz to, gdy
wyjdziesz na zewnątrz. To miejsce nigdy nie było warte ratowania. Czy na
pewno chcesz spróbować? Jeżeli tak, zapamiętaj to: twoje wszystkie
decyzje mogą mieć wpływ na ten świat, tak samo na tego chłopca, którego
widziałeś w pokoju. To Niko. Twoją "misją" jest pomóc mu wydostać się z
tego wymiaru. A co najważniejsze, masz tylko jedną szansę, KTS.
Po
chwili zrobiło się cieplej, jaśniej, znów byłem w tamtym pokoju.
Chłopcu udało się znaleźć i otworzyć drzwi, a ja wyszedłem za nim z tego
pokoju do salonu.
-Nie martw się Niko, pomogę ci wrócić do domu. -Powiedziałem.
-Kto... Kto tu jest? -Zapytał chłopiec.
Lekko się przestraszyłem, nie widać mnie, nie słychać moich kroków, ale Niko słyszy mój głos.
-A więc, jestem KTS. Jestem twoim... aniołem stróżem.
-Aniołem? Ale... jesteś tylko wytworem mojej wyobraźni. -Powiedział zmartwiony.
-Nie, jestem prawdziwy, nie potrafię ci wytłumaczyć, dlaczego mnie nie widać, ale tu jestem.
-Jam mam do ciebie mówić?
-Nazywaj mnie jak chcesz. Na razie musimy się stąd wydostać.
Zaczęliśmy
chodzić po pomieszczeniu szukając drzwi. Jakieś znaleźliśmy, ale było
za ciemno aby je otworzyć. Po krótkim myśleniu, Niko znalazł klucz
leżący na ziemi. Nie pasował do tamtych dużych drzwi, ale pasował
idealnie do drzwi naprzeciwko. Zeszliśmy z Niko do piwnicy. Była ona
praktycznie pusta. Na jej końcu, Niko znalazł coś w rodzaju wielkiej,
okrągłej żarówki. Wziął ją do rąk, a ta zaczęła jasno świecić.
-KTS, widzisz to? Ona nie jest podłączona, a świeci.
-Tak, widzę. Chodź z tym na górę. Pomoże nam przy drzwiach.
Niko położył tą kulę obok drzwi i zaczął w nich majstrować. Po chwili udało mu się je otworzyć i wyszliśmy na zewnątrz.
Na
dworze było bardziej ciemniej niż na dworze, na szczęście Niko miał tą
wielką żarówkę. Teren na zewnątrz przypominał trochę księżyc. Było
strasznie cicho, ani śladu życia. Co kilkanaście metrów można było
zobaczyć na ziemi szczątki starych robotów. Chodziliśmy dookoła szukając
czegokolwiek co może nam powiedzieć coś o tym wymiarze. Doszliśmy do
starego mostu rybackiego. Na jego końcu stała łódka, a w niej robot.
Wyglądał, jakby lekko ruszał głową, ale nieważne ile Niko do niego
mówił, ten nie odpowiadał. Szliśmy na południe wzdłuż brzegu. Na ziemi
leżały kolejne roboty, tylko całe, a nie ich kawałki. Wyglądały na
sprawne, ale nie miały energii by się poruszać. Niedaleko na wschód stał
stary dom, obok niego jakiś robot, sprawny robot.
-Myślisz, że trzeba z nim porozmawiać? -Zapytał Niko.
-Oczywiście, chodźmy.
Robot zobaczył Niko i od razu do niego podszedł.
-Ah, żarówka. A więc jesteś tu. -Powiedział do Niko.
-Jestem? -Zapytał Niko.
-Tak. Witaj w naszym świecie, przyjacielu. Jestem mile zaszczycony twoją obecnością.
-Ah, dzięki. Wybacz, jestem nieco zagubiony.
-A, tak. Pozwól, że ci wyjaśnię pewne rzeczy. Mogę najpierw zapytać, jak tutaj się dostałeś?
-Nie jestem pewien. Obudziłem się w tym... dziwnym domku. Było tam naprawdę ciemno.
-Oh! Więc obudziłeś się w nieznajomej, ciemnej lokacji.
-Mhm!
-Zupełnie
jak moja przepowiednia przepowiedziała. Tak! -Krzyknął radośnie robot.
-Jesteś wybawcą, na którego czekaliśmy. Jesteś tym, co wybawi nas od
wiecznego mroku. Teraz podam ci ważne dla ciebie informacje. Zapytaj
mnie o cokolwiek..
-Dobrze... Więc, co to za świat? -Zapytał robota. -Nie wiem, gdzie jestem, nie widzę na zbyt długą odległość w tej ciemności.
-Nasz
świat nie był jeszcze tak bardzo ciemny. Ale czas na nikogo nie czeka,
nawet na zbawicieli. Podzielił się na 3 rejony. Jesteś teraz na skraju
przy barierach. Ta wieża, którą widzisz w oddali trzymała nasze słońce.
-A więc to była ta wysoka rzecz. A czym jest ta żarówka? Znalazłem ją w domu, gdy się obudziłem.
-W
twoich rękach jest nasze nowe słońce. Lata temu nasze poprzednie słońce
było na szczycie tej wieży, ale pewnego dnia światło zgasło, więc teraz
świat wisi na włosku. Powierzchnia tego świata jest obfita w fosfor. Na
szczęście dla nas przetrzymywała dla nas ciepło ze starego słońca.
Niestety, powoli te ciepło zanika. Kiedy nasze ostatnie światło zginie,
nasz świat też. Ale ponieważ jesteś z nami z tym słońcem, będziesz
musiał przywrócić je do wieży. Więc uważaj na nie, jeżeli słońce pęknie,
ten świat zniknie.
-Oh. A możesz powiedzieć mi coś o
tajemniczej ciemności. Mówiła coś w stylu: twoje czyny będą miały wpływ
na Niko, ale ja jestem Niko. Te wiadomości są przeznaczone dla mnie, czy
dla kogoś innego?
-Hmm... Jeżeli miał bym zgadywać, ciemność chciała przekazać wiadomość KTS.
-KTS?
-Tak,
to byłby nasz Bóg. Jeżeli tu jesteś, to znaczy, że on też tu jest.
Pokazuje on drogę twojej podróży. Tak naprawdę już wskazał.
-Już? Tak naprawdę jeszcze nikogo nie widziałem.
-Nosząc nasze słońce, masz zdolność komunikacji z nim. Nikt inny go nie słyszy. Zamknij swoje oczy i skup się.
Niko zamknął oczy, znów znalazłem się w tym ciemnym, zimnym pomieszczeniu, tym razem z Niko.
-Ah więc, jesteś tu KTS? To twoje prawdziwe imię? -Zapytał.
-Tak naprawdę to nie, mam na imię Simon.
-Ładne imię.
Po chwili Niko otworzył oczy i znów znaleźliśmy się przy robocie.
-Tak usłyszałem go bardzo wyraźnie. Jego imię to Simon.
-To niesamowite. -Odparł robot. -Wygląda na to, że jego nagrane imię było nie właściwe.
-Przepraszam, jeżeli to nie właściwe imię, ale jak mogę wrócić do domu?
-Przykro
mi, ale nie mam informacji, nie tak mnie zaprogramowano. Mogę jedynie
ci powiedzieć, że musisz przepłynąć wielką wodę i dotrzeć na drugą
wyspę. Życzę ci powodzenia.
-Oh, to... I tak dziękuje. -Odpowiedział Niko i odszedł.
Po chwili powiedział do mnie:
-Nie damy rady przepłynąć, w łódce jest robot, a ja nie dam rady go wrzucić do wody aby łódka była lżejsza.
Znów chodziliśmy po okolicy bez większego celu prócz znalezienia sposobu na wydostanie się.
-Niko, mam pomysł. Jeżeli uruchomimy zasilanie w tej części wyspy, to może uda nam się uruchomić tego robota. Co ty na to?
-Cóż, dobry pomysł. Chyba nie daleko widziałem coś w rodzaju elektrowni.
Po
kilku minutach doszliśmy do generatora. Niestety był zepsuty,
potrzebował czegoś w rodzaju baterii. Niko znalazł jakąś dużą, pasującą
baterię nie daleko generatora, ale była wyładowana i pęknięta.
Postanowiliśmy poszukać sposobu, aby ją naprawić. Najpierw zaczęliśmy
szukać czegoś, by zatkać dziurę baterii.
**********
Minęła
jakaś godzina. Dotarliśmy do domku obok kopalni. Niko zdecydował, że
wejdziemy do środka poszukać czegoś do sklejenia baterii. Naszym oczom
ukazał się humanoidalny robot w niebieskiej zbroi.
-Żarówka... Czy jesteś mesjaszem? -Zapytała.
-Tak mi powiedzieli. -Odpowiedział Niko.
-Spodziewałam
się kogoś wyższego. Albo przynajmniej kogoś, kto nie wygląda jak
kiciuś. Bo tym jesteś? Jesteś jakiegoś rodzaju kotem?
-Nie, jestem osobą. -Odparł lekko poirytowany.
-Masz oczy kota.
-Ale koty chodzą na czterech łapach!
-Tak czy inaczej, taki dzieciak jak ty ma być mesjaszem? Coś tu nie jest w porządku.
-Ale ten robot, którego spotkałem powiedział, że nim jestem.
-Wiem.
Do zabrzmi troszkę dziwnie, ale myślę, że lepiej będzie jeżeli
odejdziesz i pozwolisz światu odejść w naturalny sposób. Ten świat i tak
rozpadał się od dłuższego czasu. To tylko kwestia chwili jak zniknie.
To nie jest prawdopodobne, że słońce się od tak naprawi.
-Niby tak, ale nie możemy teraz odejść.
-Więc
dopiero teraz tu dotarłeś. Więc musisz kierować się w stronę wieży.
Wiemy tyle, że ona posiada siłę, której nikt nie potrafi zrozumieć, a
jego siła jest bardzo mocna. Może ona odesłać cię do domu gdy ukończysz
swoją misję, ale nie mam co do tego pewności.
Po
chwili humanoid wyszedł z tego domu, a my poszliśmy zbadać kopalnię
obok. W środku na ziemi leżał stary aparat oraz odłamki szkła. Oprócz
tego pomieszczenia nie było nic więcej, reszta kopalni była zasypana.
-Niko,
mam kolejny pomysł. Rozbij ten aparat i wyciągnij z niego soczewkę. Być
może będzie pasowała do największej dziury w baterii.
Niko wykonał polecenie, a soczewka pasowała prawie że idealnie.
-No
dobrze, a reszta dziur?...Simon, mam pomysł. U tamtego robota w domu
widziałem trochę taśmy klejącej, może uda się nią zatkać dziury.
-Dobry pomysł, chodźmy.
Niko
jak postanowił, tak zrobił. Energia nie powinna już uciekać z baterii.
Został tylko jeden problem, w sensie z naładowaniem. Niko przytknął
baterię do żarówki, a ta zaczęła świecić. Nie wiem jak, ale naładowała
się. Pobiegliśmy do generatora ją przetestować. Wszystkie mechanizmy
zaczęły działać. Generator zaczął puszczać coś w rodzaju impulsu
magnetycznego, dzięki czemu wyłączone roboty zaczęły funkcjonować.
Poszliśmy nad jezioro sprawdzić, czy robot z łódki też zaczął
działać.Znów mieliśmy szczęście, robot działał i wpatrywał się w Niko.
-Ja funkcjonuje! -Krzyknął. -Czy to ty naprawiłeś generator?
-Cóż, Simon mi pomógł.
-Cześć, miło cie poznać. Jestem Roubot #310. Czy chciałbyś, abym cię gdzieś zabrał?
-Może później. Chciałbym odpocząć... Simon? Mogę odpocząć w łóżku, które widzieliśmy w domku niedaleko?
-Jasne, ja też odpocznę.
Niko położył się spać, a ja wróciłem odpocząć na Deltę.
**********
Kilka
godzin później znów przeszedłem przez portal. Miałem coś w rodzaju
wizji. Widziałem Niko biegającego po polu z pszenicą. Najwyraźniej był
zdziwiony faktem, że tam jest, ale wyglądał na szczęśliwego.
Prawdopodobnie znał to miejsce. Po kilku minutach wszystko ucichło, a
ja znalazłem się w pokoju, w którym spał Niko. Po chwili się obudził.
-Simon, jesteś tu? -Zapytał.
-Tak, jestem.
-To dobrze. Miałem przed chwilą bardzo fajny sen.
-Chyba go widziałem.
-Serio?
Wow. Ja...naprawdę sądziłem, że jestem z powrotem w domu. Słońce tam u
mnie w domu nie jest żarówką, to wielka, duża kula ognia na niebie. Nie
sądzę, że mógłbym trzymać ja tak samo, jak trzymam tą żarówkę z twojego
świata.
-To nie jest mój świat.
-Huh?
-Ja nie żyję w tym świecie.
-Na prawdę? Cóż, jeżeli jesteś Bogiem tego świata, nie koniecznie musisz w nim być. Jak się nazywa twój dom?
-Ziemia.
-Ziemia? Jak rzecz na podłodze? Zaraz, żyjesz pod ziemią?
-Nie.
-A, my też nie. Ale robaki, polne gryzonie i te inne żyją pod ziemią. Czy twój świat też ma słońce?
-Tak, to też kula ognia na niebie.
-Serio?
Możesz ją trzymać w rękach?...To było głupie pytanie, nieprawdaż?
Słońce u mnie w domu jest bardzo jasne i ciepłe. Widziałeś je, prawda?
Ale czasami znika, w nocy. Wszystko wtedy ciemnieje, trochę jak tu,
teraz. Ale jest w porządku, ponieważ słońce zawsze powraca następnego
dnia. To dobrze, nieprawdaż?
-U mnie na ziemi też tak jest.
-Ah,
czyli śpicie w czasie nocy. Przynajmniej my tak robimy. A przynajmniej
normalni ludzie. Niektórzy ludzie nie idą spać i używają w nocy
komputerów. Nie muszę ci tłumaczyć, co to komputer, prawda? Jest ich
trochę w tym świecie. Tak czy inaczej, powinniśmy już iść.
Wyszliśmy z budynku i ponownie poszliśmy do robota przy brzegu.
-Dobrze, czy jesteś gotowy ruszyć dalej? Zapytał robot.
-Oczywiście, możemy płynąć na drugi brzeg.
Po kilku minutach byliśmy na drugim brzegu.
-To tutaj. Na północ powinna być wioska, ale nie jestem pewien.
-A ty musisz już płynąć, nie możesz iść z nami?
-Nie mogę, muszę wracać na drugi brzeg. Miło było cię poznać. Powodzenia mesjaszu.
Po
kilku sekundach robot zniknął we mgle. Miał on rację. Kilka kilometrów
na północ była wioska. Prawdopodobnie zamieszkana. Było w niej kilka
ludzi, ale żaden z nich nie chciał rozmawiać, jedynie co robili to
patrzyli na Niko jak na zbawiciela. Reszta siedziała pozamykana w
domach. Idąc na wschód doszliśmy do starych ruin obok lasu liściastego.
-Alula! Gdzie jesteś? -Słyszeliśmy czyjś głos z głębi lasu, ale nie wiedzieliśmy do kogo należy.
Poszliśmy więc tam zbadać sytuację. Między drzewami stał jakiś czerwonowłosy mężczyzna w kapturzę z latarnią w ręku.
-Ej,
ty. Nie widziałeś w okolicy małej dziewczynki? Jest troszkę mniejsza od
ciebie i...Zaraz, to słońce. Czy ty jesteś naszym wybawicielem?
-Ja?...Tak.
-Wybacz za moje nie grzeczne zachowanie.
-W porządku. Kogo szukasz?
-Mojej
młodszej siostry. Zniknęła jakieś trzy dni temu. Ma długie, niebieskie
włosy, ma dwa niebieskie pióra na czubku jej głowy i nosi czerwone
szaty.
-Przepraszam, nie widziałem nikogo takiego. Gdzie ostatnio ją widziałeś?
-W
ruinach. Powiedziała, że zmierza do lasu, więc tutaj na nią czekam. Już
nie wiem, gdzie jej szukać... -Powiedział i usiadł przy latarni, a my
poszliśmy w stronę ruin.
Przy jednym z wejść do środka stał wielki robot.
-Uuu,
słońce. Czyżbyś zmierzał do wierzy? Możesz przejść przez to przejście,
ale musisz najpierw podpisać się na tym kawałku papieru. -Powiedział i
wskazał ręką na papirus obok siebie.
-Dobrze, a masz może długopis?
-Poczekaj chwile. -Powiedział i zaczął przeszukiwać "kieszenie". -Niestety nie, musisz jakiegoś poszukać.
-Ech, dobrze.
Teraz
musieliśmy znaleźć coś do pisania. Ale najpierw chcieliśmy znaleźć
Alule. Weszliśmy do ruin nie daleko na południe. W głąb ruin prowadziły
dwa przejścia. Najpierw poszliśmy w te na lewo. Prowadziły one do
zarośniętego ogrodu, na którego końcu siedziała jakaś postać. Była to
blond włosa dziewczyna z zieloną cerą.
-Z...Zbawca? Nie wierzę, jesteś prawdziwy.
-Proszę pani, wszystko w porządku?
-Nie...
-Powinniśmy zabrać cię z powrotem do wioski, może oni...
-Jest w porządku, w porządku. Dla mnie jest za późno.
-Ale...
-Słońce.
Od tak dawna go nie widziałam ani nie czułam. Jeżeli to nie byłoby zbyt
dużym kłopotem, mógłbyś pożyczyć mi je na chwilę?
-Ja... Czy to sprawi, że poczujesz się lepiej?
-Nie, nie ocali mnie. Chciałam po prostu doświadczyć tego jeszcze jeden raz zanim ja...no cóż.
-Oh...
-Czy jestem zbyt samolubna by o to prosić?
Niko podszedł do kobiety i położył jej kule na kolanach.
-Proszę, trzymaj.
-...Ciepłe. Prawie zapomniałam. Jest takie ciepłe.
-To dobrze, prawda?
-Ból powinien już zniknąć, już się nie boję.
Zostawiliśmy
jej słońce i wyszliśmy z ogrodu, aby zbadać drugie wejście. Było tam
coś w rodzaju pokoju, które dodatkowo kierowało nas na kolejne wejście.
-Niko, jeżeli jesteś zmęczony, możesz się tu położyć. Ja poczekam, aż odpoczniesz, a później pójdziemy dalej. Co ty na to?
-Dziękuję Simon. -Powiedział i położył się spać, a ja ponownie wróciłem na Deltę, aby też odpocząć.
**********
-I jak ci poszło? -Zapytał Mobius, który zastał mnie podczas odpoczynku.
-Nie bój się, wszystko jest pod kontrolą. Prawie jesteśmy przy wieży.
-Niech ci będzie. Daje ci jeszcze 5 dni na zakończenie zadania. -Powiedział i odszedł.
Chciałem jeszcze chwile odpocząć, ale nie wiedziałem, czy zdążę do końca wyznaczonego czasu.
*Znów wylądowałem w śnie Niko*
Niko
ponownie chodził po pszenicznym polu. Tym razem wyglądał na bardzo
zamyślonego. Po chwili zaczął biec, aż w końcu wybiegł z pola i znalazł
się w małej wiosce. Na tym jego sen się skończył.
-Simon, miałem kolejny sen. Czy też go widziałeś?
-Tak.
-Byłem
na dużym polu, na takim jak w moim ostatnim śnie. I zobaczyłem moją
wioskę. W tedy się obudziłem.Nie sądzę, by ten świat miał cokolwiek
takiego co widziałem we śnie. Wiesz, mam na myśli duże, zbożowe pola.
Jedyne duże rośliny jakie widziałem tutaj to... kilka dziwnych drzew. No
i te kulki mchu, które pływają na wodzie... Czy w ogóle mech to jest
roślina?
...Czy ty widziałeś kiedyś takie pole, Simon?
-Owszem, rzadko, ale czasem widuje.
-Są
na prawdę ładne, nieprawdaż? To które jest dookoła mojej wioski ciągnie
się przez mile. Rośliny tam są naprawdę wysokie, a czasami nie mogę
nawet przez nie przejrzeć. Kiedy jest wiecznie, wiatr tworzy na nich
fale, jak na oceanie... oceanie jedzenia. Oh, ale w normalnych oceanach
też jest jedzenie, takie jak ryby czy kraby. Nigdy nie byłem przy
prawdziwym oceanie do póki... do teraz, właściwie.
-Ja czasem chodzę nad ocean, jest kilkanaście kilometrów od mojego miasta.
-To
naprawdę fajnie, Simon. Ja przedtem widziałem tylko ocean w telewizji.
Nigdy wcześniej nie sądziłem, że będę pływał łódką. Woda w domu nie jest
tak świecąca jak tutaj. Ale to pewnie przez to, że jest tutaj aż tak
ciemno. Kiedyś bałem się ciemności, ciężko sobie to wyobrazić, gdy
spędzam tyle czasu tutaj. Ale nie dawno bałem się nawet zasnąć bez
lampy.
-Ja czasem po przeczytaniu jakiejś strasznej historii, bądź czegoś takiego też się boję.
-Na prawdę? Nawet mimo to, że jesteś Bogiem?
-Tak.
-Rozumiem.
Ale to dobrze, że pozbyłem się tego strachu. Inaczej bym tu długo nie
wytrwał. Ale dzięki noszeniu tego słońca nie jest tak źle. Drugim plusem
jest to, że mnie prowadzisz, dzięki temu nie czuję się samotny.
Dziękuję za to. Tak czy inaczej, powinniśmy ruszać dalej.
Kolejny
otwór w ścianie nie był dalszą częścią jaskini, tylko dłuższym wyjściem
z ruin prowadzący na most między dwoma stronami ruin. Po tej drugiej
stronie była mała jaskinia, a na jej końcu zawalone deskami wejścia.
-Tu nic niema. Powinniśmy wracać. -Powiedział Niko.
Mieliśmy
zmierzać w stronę wyjścia, ale usłyszeliśmy pukanie. Niko podszedł i
zaczął odsuwać deski. Po drugiej stronie stała niebiesko włosa
dziewczyna z piórami na głowie... Ta, o której mówił nam czerwonowłosy
chłopiec.
-Ty uratowałeś mnie. Dziękuję ci. Byłam tam uwięziona przez długi czas. -Powiedziała.
-To ty jesteś Alula? -Zapytał Niko.
-Znasz moje imię? Wow! Mesjasz na prawdę wie wszystko.
-Właściwie to spotkaliśmy twojego brata wcześniej.
-Oj, musi się na prawdę o mnie martwić... Czy zaprowadzisz mnie do niego?
-Jasne. A tak w ogóle, to skąd wiesz, że jestem mesjaszem? Nie mam przy sobie słońca.
-Ale mówią to twoje świecące oczy.
-Czy one na serio są aż tak jasne? -Powiedział Niko cicho do siebie i poszliśmy z powrotem do lasu.
Po kilku minutach spotkaliśmy jej brata. Gdy tylko go zobaczyła, podbiegła i przytuliła się do niego.
-Calamus! -Krzyknęła z radości.
-Alula!, wszystko okay? -Zapytał.
-Owszem. Byłam uwięziona w ruinach i było naprawdę strasznie, ale wtedy mesjasz mnie uratował.
-Uwięziona w ruinach?
-Tak, przejście się zawaliło, ale mesjasz je utorował.
-Tak czy inaczej... -odwrócił się do Niko. -...dziękuję ci za uratowanie mojej siostry wybawco.
-Mów mi po prostu Niko.
-A, no tak. Czy to nie było by nie grzeczne, gdybym nazywał cię po imieniu?
-Huh? Ale czemu miałoby to być nie grzeczne? Jestem dzieciakiem, tak jak wy.
-Więc... chciałbyś zobaczyć nasz domek?
-Jasne, czemu nie.
-Yaay! -Krzyknęła radośnie Alula. -Chodźmy.
Po kilku minutach drogi, znaleźliśmy się w długiej grocie. Po kilku krokach skręciliśmy w drzwi na lewo.
-Więc to tutaj, witaj w naszym domu. -Powiedział Calamus.
-Oh,
tutaj jest. -Powiedziała Alula gdzieś z końca jaskini. Po chwili
podeszła do Niko i jej brata. -Chcemy ci coś dać. -Powiedziała i
wręczyła Niko złote pióro.
-O, piórko. Śliczne, świeci na żółto. Dziękuję. -Powiedział radośnie Niko.
-To święte pióro z wielkiej przepowiedni. -Powiedział czerwonowłosy.
-Tak!
To od tej starej pani, którą nasz tata kiedyś znał. Jej pióra świeciły w
ciemności. Potrafiła widzieć w przyszłość. -Powiedziała dziewczynka.
-Coo? -Zapytał niedowierzanie Niko.
-Nosiła
jedno z tych piórek, zanim zmarła. -Odparł Calamus. -Ojciec chciał to
komuś dać jako dziedzictwo, ale będzie lepiej, jak tamy to tobie.
-Jesteście pewni? -Zapytał Niko.
-Całkowicie pewni. -Powiedzieli razem.
-I chyba tego chciałby nasz ojciec. -Powiedział Calamus.
-Dziękuję wam.
Po
kilkunastu minutach poszliśmy po słońce do ruin do zielonowłosej
kobiety. Niestety nie było już jej tam. Słońce leżało zgaszone na ziemi.
-Światło zgasło! -Krzyknął Niko. -Simon, czy wiesz, co się stało?
-Niestety nie.
-Naprawdę...
ale... co ja teraz zrobię? -Niko wziął żarówkę do rąk, a ta zaczęła
ponownie świecić. -Znowu się zaświeciło. -Powiedział Niko i odetchnął z
ulgą. -Ale ona... odeszła. Simon, patrz, coś leży na ziemi. Wygląda jak
ziarenko. -Powiedział i schował je do kieszeni.
Po kwadransie wróciliśmy do wielkiego robota obok przejścia przez główne ruiny.
-O, to ty. -Powiedział robot.
-Mam pióro. Masz może trochę atramentu?
-Tak, tak. Mam tutaj. -Powiedział i podał butelkę atramentu Niko.
Niko zamoczył pióro w atramencie, po czym zapisał się na papirusie.
-Dobrze, powodzenia. -Powiedział robot, a my weszliśmy do środka ruin.
Szliśmy
schodami w górę ruin. W pewnej chwili robiło się coraz jaśniej, coraz
głośniej. Doszliśmy do dużych, stalowych drzwi. Niko otworzył je i
weszliśmy do środka. Nie byliśmy już w wiosce. Naszym oczom ukazało się
wielkie, pobłyskujące miasto. Staliśmy prawdopodobnie na platformie
łączącej poszczególne piętra ze sobą. Mogłem sobie tylko wyobrażać, na
którym piętrze jesteśmy, ale byliśmy prawie ponad większością wieżowców.
Przed nami stał duży, czerwony robot. Niko postanowił podejść i
przywitać się.
-Ah, słońce. Witaj mesjaszu. Witamy w w schronieniu. Czy rozumiesz, co powinieneś tutaj zrobić?
-Tak. Powinienem iść do wieży, prawda? Już stąd widzę wieżę, więc chyba jestem blisko. Gdzie jest wejście?
-Na powierzchni.
-Na powierzchni?
-Spójrz w dół, mały.
-Okay. Ohh, jesteśmy dość wysoko. Będę miał dużo schodzenia, chyba, że znajdę windę.
-Cóż. Tak czy inaczej, wieża to święte miejsce. Znalezienie wejścia może być łatwe, ale to nie wystarczy.
-Co masz na myśli?
-Kiedy wyjdziesz na powierzchnię, zalecam ci odwiedzić bibliotekę. Więc idź już. Życzę ci szczęścia.
-Okay, dziękuję.
Zeszliśmy
platformowymi schodami na sąsiedni budynek. Usłyszeliśmy, jak coś
uderza w drzwi z gniewem. Po drugiej stronie stał fioletowo włosy
mężczyzna uderzający w drzwi windy.
-No działaj! Jestem zbyt zajętym człowiekiem na takie rzeczy.
-Ej, przepraszam, -Powiedział Niko i pociągnął mężczyznę za rękaw.
-Ty...
jesteś... tobą. Znaczy... przepraszam. Nie wiedziałem na kogo wpadnę
tutaj. Tak czy inaczej, jest coś, w czym mogę ci pomóc?
-Tak. Chciałbym wiedzieć, jak dostać się na powierzchnię.
-Cóż.
Tutaj jest winda, ale chwilowo nie działa. Tam po prawej jest wejście
do jednego z budynków. Idź odpocząć i przyjdź później, a ja postaram się
naprawić windę.
-Dobrze, a nie potrzebuje pan pomocy?
-Nie, nie. Nie musisz się wysilać, poradzę sobie.
-Okay, to... do zobaczenia.
Weszliśmy w drzwi, o których mówił nam tamten pan, a Niko położył się na łóżku.
-To do zobaczenia, Simon. Widzimy się później.
-Do zobaczenia.
Niko przykrył się kołdrą, a ja ponownie wróciłem na Deltę na krótki odpoczynek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!