25 lipca 2017

Konkurs #9 "Coś chyba jest nie tak.." - Od Taigi

Rzuciłam karty na stół z szerokim uśmiechem, widząc jak kolejna partia, należy do mnie. Szczęście, jakie towarzyszyło mi dzisiaj w grze, nie odpuszczało mnie nawet na moment. Zgarnęłam wszystkie papierki, zaczynając je przeliczać. Mam nadzieję, że nagroda zrekompensuje mi zepsute drzwi oraz wystarczy, aby zrobić zapasy żywności na jakiś czas. Po ostatniej nieszczęśliwej bójce lepiej się nie pokazywać w tym świecie przez kilka najbliższych dni. Wzięłam całą swoją pulę, wychodząc z ciasnego pomieszczenia. Nielegalny hazard podnieca jeszcze bardziej.
Zatrzymałam się przed klubem, patrząc zaciekawiona w mieniący się napis, który zapraszał do wejścia i skosztowania najlepszym drinków w okolicy. Uległam pięknym literą, łapiąc za lodowatą klamkę. Zasiadłam przy barze, zamawiając coś z delikatną pikanterią.
Rozmyślanie nad mą marną egzystencją przerwał mi czyiś dotyk. Młody mężczyzna, na oka ledwo po 18, próbował się wygęgać. Zabawnie patrzeć na takich młodziaków, którzy praktycznie zaczynają swoją historię z kobietami. Śmiem nawet twierdzić, że nigdy z żadną nie był. Nieudolne teksty typu "Bolało, jak spadłaś z nieba", nie robiły na mnie absolutnie żadnego wrażenia. W klubach, barach, podczas gier. Słychać to wszędzie, od facetów, którzy pragną tej nocy zaliczyć cokolwiek, co ma puls i cycki.
- Może się dosiądę? - Mruknął w końcu, na co się cicho zaśmiałam. Nie miałam ochoty na spędzaniu nocy w tutejszym hotelu, ale byłam ciekawa, jak odważny był ten młody. Wzruszyłam ramionami, przykładając usta do słomki, aby zabrać kolejny łyk alkoholu. Nie zawahał się. Pewnie usiadł obok mnie, zaczynając swoją bajerę. Kiepski w tym był, ja nie wiem, jak to możliwe w tych czasach. Mając dostęp do internetu, mając dostęp do wszelakich tekstów, poradników, nie mówiąc już o tym, że z twarzy nie był najgorszy. Ze śmiechem usiadłam na jego kolanach, opierając rękę na barku chłopaka. Uśmiechnęłam się zalotnie i podniosłam nogę w taki sposób, aby materiał delikatnie opadł i ukazał nagie udo.
- Coś tak nagle zaniemówił? - Podniosłam jedną brew, zbliżając się do jego twarzy. Dmuchnęłam ciepłym powietrzem wprost do jego ust, przez co odchylił się niebezpiecznie, zapominając najwyraźniej, że nie ma tutaj oparcia. Widząc, jak traci równowagę, zeskoczyłam na ziemię, poprawiając włosy. Do moich uszu doszedł huk, a zaraz po tym nieznośne jęczenie. Odwróciłam się rozbawiona tym widokiem. Kucnęłam przed młodym chłopcem, dopijając swój drink.
- Jak to mówią, za wysokie progi, jak na Twoje maleńkie nogi. Nie umiesz się obchodzić z kobietą, a mnie dzieci, które trzeba wszystkiego uczyć, nie interesują - Zrobiłam smutną minkę, kładąc na jego podbrzusze pustą szklankę. Naciągnęłam na głowę kaptur, kierując się w swoją stronę, do domu.
Padłam na łóżko jak długa. Cały czas miałam obolałe ciało po ostatniej bójce. Nie mogłam wyciągnąć sztyletu, a tym bardziej użyć magii, wtedy znowu zaczęłyby się dziwne plotki, a i mnie mogłyby czekać konsekwencję. Walka wręcz z trzema rosłymi mężczyznami do najłatwiejszych nie należała, zwłaszcza że w takich sytuacjach nikt nie gra fer. Usnęłam, jak dziecko, nawet nie miałam, kiedy się przebrać, czy coś zjeść. Rano obudziło mnie ciepłe powietrze, wydychane wprost na moją twarz. Poszłam spać sama, to pamiętam na pewno, więc kto właśnie leży obok mnie. Nie otwierając oczy, delikatnie przesunęłam ręką w miejsce, gdzie trzymałam broń. Zeskoczyłam gwałtownie z łóżka, gotowana do ewentualnej walki, kiedy mnie zmroziło. Na moim łóżku, leżałam ja... Znaczy się ta postać, miała włosy związane w warkocza, była ubrana w jakąś zwiewną sukienkę, a na twarzy malował jej się dziwny uśmiech.
- Znowu? - Mruknęłam, przypominając sobie zamianę ciał, która miała miejsce niecały tydzień temu. Przejrzałam się w sztylecie, gdzie widniała moja twarz, a więc co jest grane? - Znowu ktoś mi coś dolał - Burknęłam, przyglądając się dziwnie- Kim jesteś i jak się tutaj dostałaś?! - Warknęłam, kierując ostrze w jej kierunku.
- Ja.... Ja jestem Taiga Nagiko, obudziłam się tutaj. Miło mi Cię poznać - Podała mi rękę - Wiem, że jesteś zaskoczona, ale jestem tak jakby Tobą - Zaczęła chichotać, a ja zastanawiałam się, czy lepiej będzie płakać, czy może się śmiać. Jest oczywiście trzecia opcja. Stałam się psychiczna i już kompletnie padło mi na mózg.
- To nie możliwe - Zaśmiałam się krótko, poprawiając białe włosy, które odstawały w każdym możliwym kierunku.
- To, co wy wiecie o światach to pikuś - Wstała delikatnie i poprawiła sukienkę - Delta ma swój alternatywny świat, zresztą jak każdy. Ja właśnie pochodzę w takiej alternatywy - Uśmiechnęła się niewinnie.
- Powiedzmy, że Ci wierze - Zmarszczyłam brwi. Nie byłabym pewna, czy dobrze robię, ale byłam ciekawa tego alternatywnego świata i tego, jaka tam jestem - Więc... Co robisz na co dzień?
- Jestem gospodynią w domu. Mam dwójkę dzieci, męża - Zaczęła wymieniać, a mną wstrząsnęły dreszcze, jak to możliwe, że to ja?
- Gosposia? Dzieci, mąż? A co z walką? Z doskonaleniem swoich mocy, zwiedzaniem świata? - Zaczęłam, unosząc bezradnie ręce.
- Jaka walka? Przemoc rodzi tylko przemoc, nie warto wdawać się w bójki, trzeba być pokojowo nastawionym do każdego - Powiedziała radośnie, a ja wręcz nie mogłam uwierzyć, że to coś, jest mną - Gdzie jesteśmy? - Bez pytań wyszła, jeszcze tego mi brakuje, żeby się zgubiła. Złapałam za butelkę wody, starając się przy tym ogarnąć wszystkie myśli, co wcale łatwe nie było. Nim zdążyłam się dobrze napić, usłyszałam krzyk "głupia" pomyślałam, łapiąc za sztylety. Ujrzałam jedynie uciekającą w popłochy dziewczyny i małego węża. W sumie ciekawe jak się tutaj znalazł, podejrzewam, że uciekł z jakieś pułapki. Rozdeptałam mu łeb obcasem, zastanawiając się, gdzie jest ta idiotka, moja marna podróbka. Przechadzałam się spokojnie w kierunku, w którym pobiegła. W końcu, jeśli ją zabiją, to będzie tylko i wyłącznie jej wina, czyż nie?
Znalazłam ją, gdy rozmawiała z KTS, jejku jego mina wyrażała więcej niż tysiąc słów. Dziewczyna śmiała się, żartowała, nawet chciała go czymś częstować. Swoją drogą ciekawe skąd wzięła te ciasta, mam nadzieję, że nie z mojej szafy. Podeszłam do nich z obojętnym wyrazem twarzy.
- Nawet nie komentuj - Mruknęłam do chłopaka.
- Nie mam zamiaru - Burknął.
- To Twój kolega? Słodki jesteś, nawet trochę podobny do mojego męża, tylko musisz się częściej uśmiechać! I Żyj! Mamy tylko jedno życie, pamiętaj!
- Dosyć tego - Złapałam ją za tą sukieneczkę i zaczęłam ciągnąć w kierunku mieszkania.
- Dlaczego taka jesteś? Wiesz, że przez to możesz nie mieć przyjaciół?
- A wiesz, że nie chce ich mieć? I możesz się w końcu zamknąć! Mam ochotę Cię udusić. Wyglądasz może, jak ja, ale zupełnie mnie nie przypominasz, jak z Tobą ludzie wytrzymują? - Jęknęłam.
- A z Tobą? - Podniosła jedną brew, gdy byłyśmy już przy drzwiach- Żyjesz sama, nie ciężko się domyślić - Skrzyżowała ręce.
- O ja, księżniczka wie co to riposta - Zaśmiałam się - Słuchaj zrób coś i znikaj do swojego idealnego świata - Westchnęłam.
- Nigdy się nie nauczysz - Zaśmiała się. Miała tak irytujący śmiech. Odwróciłam się, chcąc na nią nakrzyczeć, wydrzeć się, zabić ją, cokolwiek. Za mną znajdował się jedynie goły mur. Mrugnęłam kilka razy zaskoczona, nagłym zniknięciem dziewczyny. Uszczypnęłam się kilka razy, nie spałam. Usiadłam na pierwszych stopniach i spojrzałam ku niebu. Rzeczywistość miesza mi się ze snem, czy może oszalałam już do reszty? Mam wrażenie, że na to pytanie nie prędko znajdę odpowiedź.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!

Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wataha Karmazynowej Nocy. || Credits