05 czerwca 2017

Od Evie do Mobiusa

Stałam oparta o mur jakiegoś opuszczonego budynku, na granicy Regrantu, ubrana w długi, czarny płaszcz assasyński. Sięgał on do połowy łopatki. Wiadomo karwasze były założone na rękawy. Czekałam na kolegę, który w Imperium był jakimś tam bogaczem. Jednak czekanie na niego to była wieczność. Co prawda mogłam sama wejść, ponieważ mam ten cholerny chip, ale kumpel poprosił mnie bym poczekała na niego. Pogoda nie sprzyjała czekaniu. Zaczęło padać, więc zostałam zmuszona by założyć skórzany kaptur, który zakrywał ponad połowę mojej twarzy. Gdy tylko usłyszałam zbliżające się kroki, oderwałam się od ściany i spojrzałam w stronę nadchodzącego mężczyzny.
- Spóźniłeś się o... - spojrzałam na swój zegarek - 20 minut a dokładniej 20 minut i 15 sekund - dodałam z wrednym uśmieszkiem na twarzy. Odpięłam pasek, do którego był przywiązany Nihal i schowałam go gdzieś w zaroślach. Musiałam go ukryć, ponieważ ten miecz przyciąga uwagę wielu osób.
- Zatrzymali mnie i się pytali mnie gdzie idę - powiedział trochę zakłopotany. - Chodź. Jakby coś to jesteś moim ochroniarzem albo sekretarką - machnął ręką obojętnie i zaczął iść w stronę stolicy imperium. Nie przepadałam za tym miejscem, ale mimo wszystko uważam je za interesujące.
- Po co mnie prosiłeś o pomoc tak w ogóle? - zapytałam się nie patrząc na Alberta.
- Jak wiesz kupuję niewolników i dzisiaj jakiś nowy handlarz do mnie przychodzi z towarem. Jednak ten gościu wydaje mi się być podejrzany, dlatego proszę cię o pomoc - wyjaśnił i zaczął grzebać w kieszeni. Wyjął małą sakiewkę i rzucił ją w moją stronę. Zwinnym ruchem złapałam ją.
- Po co mi dajesz pieniądze Albercie? Wiesz dobrze, że robię to bezinteresownie - uniosłam jedną brew.
- Przyjmij to jako prezent - uśmiechnął się w moją stronę. Wzruszyłam tylko ramionami i schowałam pieniądze do kieszeni. Podczas podróży samochodami, zobaczyłam grupkę ludzi kopiących bezbronnego niewolnika. Kusiło mnie by strzelić w pysk każdemu, komu to sprawiało przyjemność. Kilka razy ktoś do nas pomachał. Niemało osób mnie kojarzyło, szczególnie, sama tu mieszkam. Wszystko dzięki mojej przyjaciółce, która w urzędzie pracuje. Co prawda nie jesteśmy w stanie się dogadać na temat polityki, ale poza tym to wszystko jest spoko.
Gdy weszliśmy do jego domu, zaczęłam uważnie przyglądać się każdemu zakamarkowi. Zaprowadził nas do swojego biura, które się znajdował piętro wyżej i usiadł wygodnie na fotelu. Cały czas mnie zastanawiało po co miałam na niego czekać skoro mogłam sama tu wejść. Przez kilka minut rozmawialiśmy o niczym istotnym. W końcu ciekawość wzięła górą.
- Powiedz mi... Na chuj kazałeś mi czekać na granicy? - zapytałam się.
- Moja sekretarka musiała najpierw skończyć pracę, tylko za chuja nie wiedziałem kiedy ona wyjdzie z mojego domu, bo jakaś zapracowana była - powiedział wzdychając głośno. Przypomniało mi się jak ostatnim razem byłam u niego w jakieś sprawie, to jego sekretarka zaczęła mnie wyzywać i jakieś kurwicy dostała. Kompletnie nie wiedziałem o co jej chodzi. Niby jest zakochana w Albercie, ale to jakiś powód by się rzucać na jego koleżankę? Nie wiedząc co powiedzieć wzruszyłam ramionami i usiadłam na krześle obok kumpla. Kilka minut później do pomieszczenia wszedł wysoki, ciemnoskóry mężczyzna. Oboje wstaliśmy z naszego siedzenia i podaliśmy sobie ręce na przywitanie.
- Kim jest ta niewiasta? - zapytał się zimnym głosem nieznajomy.
- Mój ochroniarz - odpowiedział obojętnie mój kolega. Zamiast wrócić na swoje miejsce, stanęłam za fotelem gospodarza po lewej stronie. Zaczęli rozmawiać o biznesie. Tym czasem zaczęło coś mi nie pasować. Wyczuwałam zapach zbyt wiele ludzi w tym pokoju i w jego pobliżu. Użyłam eagle vision by zlokalizować intruzów. Pochowali się w różnych miejscach, które dla zwykłego człowieka są mało oczywiste, ale dla skrytobójców aż zbyt oczywiste. Na belkach, które znajdują się metr pod sufitem był jeden snajper. Po jego posturze mogłam wywnioskować, że jest uzdolnionym mordercą. Ciekawie się robi. Podczas dalszej dyskusji, wzięłam swój notesik i udawałam, że notuję to co mówią. W rzeczywistości wypisywałam miejsca, gdzie chowa się reszta zabójców.
- To totalny bullshit! - wrzasnął Albert, uderzając ręką o stół.
- Co prawda taka była wstępna cena, ale zauważyłem, że 4 niewolników jest warte więcej niż 10000 trefli - uśmiechnął się złośliwym uśmiechem.
- Umowa była inna! - warknął bardzo niezadowolony domownik.
- Przykro mi, że ci się nie podoba moja oferta to... - spojrzał na swojego przydupasa po lewej, który wolnym ruchem sięgnął po pistolet. Dłużej się nie zastanawiając, w mgnieniu oka chwyciłam filiżankę gorącej herbaty. Wylałam nadal wrzący napój na twarz przydupasa. Mężczyzna opuścił swoją broń i przewrócił się. Szybko podniosłam prawą ręką jego broń.
~ Aha! 5 naboi. Idealnie ~ oceniłam zawartość magazynka chwytając pistolet do ręki. Strzeliłam w gardło nieprzyjaciela, który zmarł od razu. Wszystko stało się z prędkością kilku sekund. Ciemnoskóry spojrzał na mnie totalnie wybity z tropu.
- Strzelaj! - krzyknął do skrytobójcy, który czyhał się pod sufitem. Jednak on nic nie zrobił. Aha, czyli czekał aż sama po niego przyjdę. Albo na coś innego czekał... Coś mi podpowiadało, żebym z tego miejsca się zmywała jak najszybciej. Oraz ten assassin, wcale nie interesuje się swoim pracodawcą, tylko mną.
- Albert masz - podałam mu notesik, w którym miałam narysowane wszystkie kryjówki wroga. On jednak nic nie odpowiedział tylko się delikatnie uśmiechnął. - Do zobaczenia - odwzajemniłam gest. Od razu rzuciłam się w stronę otwartego okna i wyskoczyłam, lądując na bruku. Odwróciłam się. Kilka kroków za mną pojawił się skrytobójca. Zaczęłam biec w stronę najbliższego budynku. Wspięłam się po nim bez problemu. Wiadomo, większość ludzi zwróciła na nas uwagę, ale szybko wrócili do swojego codziennego życia. Rozpoczęła się pogoń po dachach budynków. Muszę przyznać uzdolniony był ten mężczyzna. Bez żadnych przeszkód doganiał mnie. Zaczęłam biec w stronę morza. Gdy znaleźliśmy się poza granicą Regrantu wyciągnęłam dłoń i wypowiedziałam imię mojego miecza. Kilka sekund później znalazł się w mojej dłoni. Nagle poczułam jak coś przecina mój policzek. Wróg wykorzystał moment, w którym skupiłam się na swoim mieczu a nie na ucieczce, by rzucić we mnie nożem. Przed nami pojawił się las, a za nim było morze. Nagle poczułam jak coś zatopiło swoje kły w mojej nodze. Odwróciłam się. Za sobą ujrzałam brązowego wilka a nie było śladu po skrytobójcy.
~ Wilkołak?! ~ pomyślałam spanikowana.
- Jesteś trochę podobna do Jacoba... Musisz być jego siostrą Evie Frye - powiedział ochrypłym głosem. Gdy usłyszałam to co powiedział, przez moje ciało przeszły dreszcze. Niepewnie wydobyłam Nihal i chciałam wbić końcówkę w jego łeb. Zrobiłam to tylko po to by puścił moją nogę. Gdy to zrobił przemieniłam się w wilka i zaczęłam biec w głąb lasu. Po drodze prawa głowa Cerbera się pojawiła i postanowiła spowolnić nieprzyjaciela. Tym czasem zdążyłam się schować w wysokich zaroślach i opatrzyć ranę. Nagle usłyszałam za sobą kroki wilka. Moje dłoń natychmiastowo wylądowała na rękojeści miecza. Wydobyłam go i odwróciłam się w stronę zwierzęcia. Ku mojemu zaskoczeniu nie był to brązowy wilk, tylko biały.
- M...Mobius...!? - otworzyłam szeroko oczy i schowałam ostrze. - Co tu robisz? Nie powinieneś być na Assyrio? - zapytałam się niepewnie. Kamień spadł mi z serca jak zobaczyłam wracający cień wilka, który najwyraźniej zdążył już wyssać całą krew z skrytobójcy.


Mobius?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!

Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wataha Karmazynowej Nocy. || Credits