08 czerwca 2017

Od Evie C.D Mobiusa

Spojrzałam na mężczyznę z rozbawieniem. Przyspieszyłam kroku i stanęłam przed nim. Położyłam swoje dłonie na jego biodrach.
- Oj wiele osób... - puściłam mu oczko i uśmiechnęłam się zalotnie - Było ich tylu, że zgubiłam się przy 30 - dodałam patrząc mu głęboko w oczy.
- A gdzie to słyszałaś? - na jego twarzy zagościł szeroki uśmiech. Poczułam się już nieco lepiej. Ah jak Mobius na mnie działał.
- Nie zapomnij czyim jestem szpiegiem. Mówię ci tylko co słyszałam - powiedziałam i stanęłam na palcach, by dać mu buziaka w policzek. Ale wiadomo, za niska byłam. Mobius stwierdził, że się ze mną podroczy i uniósł głowę. Do tego wypuścił trochę dymu prosto na moja twarz... Otworzyłam szeroko usta, udając obrażoną na cały świat.
- Pfff... Jak tak się będziesz zachowywał to nigdy nie poruchasz - pokazałam mu język. Nagle z daleka jechał jakiś czarny samochód. Dobry humor natychmiast zniknął, ponieważ nie wiedziałam kogo się spodziewać. Z auta wysiadł Albert, który w pośpiechu nie zapiął guzików od płaszcza. Wyglądał na jakiegoś bardzo przejętego. Od razu po nim wysiadła jego wkurzająca sekretarka. Podbiegła do mnie i chciała mi z liścia przywalić, ale jej ruchy były zbyt oczywiste. Chwyciłam jej dłoń, ale ona się od razu wyszarpnęła.
- Mówiłam ci żebyś się od niego trzymała z daleka! Ty kurwo! - wrzasnęła i znowu się na mnie rzuciła.
- Uspokój się, bo cię zwolnię - powiedział oschle Albert. Kobieta od razu się uspokoiła. - Evie... - zrobił kilka kroków w moją stronę i stanął dwa metry ode mnie. Nic nie odpowiedziałam, nie czułam tej potrzeby.
- Dziękuję za pomoc. Chciałabyś zaprosić cię dzisiaj na kolację, przyjdziesz? - zapytał się, delikatnie się rumieniąc. Zerknęłam na Mobiusa, który bacznie obserwował przybysza.
- Spasuję - odpowiedziałam obojętnym głosem. Moja odpowiedz zaskoczyła wszystkich zebranych, a najbardziej mojego kolegę.
- Dlaczego? - w pewnym momencie w jego głosie usłyszałam żal i rozpacz.
- A czy wyglądam na taką co by się tobą interesowała? Widzę, że ci się podobam, dlatego ci odmówiłam - oznajmiłam i odwróciłam się plecami do nich. Utykając, zaczęłam iść w stronę morza. Wiedziałam, że tymi słowami zraniłam mężczyznę, ale po co mam owijać w bawełnę, skoro nic do niego nie czuję.
- Jaka ty wredna... - usłyszałam głos Mobiusa.
- A jaka mam być? Miałam się zgodzić i jeszcze mu nadziei narobić? - warknęłam trochę poirytowana tym co powiedział mój kuzyn. - Wracajmy już - westchnęłam cicho i przemieniłam się w wilka. Pobiegliśmy w stronę Assyrio.

~ Jakiś czas później ~

Po dotarciu na wyspę, przemieniliśmy się w ludzi i poszliśmy w stronę naszych domów. Mężczyzna postanowił mnie odprowadzić, co przyczyniło się do powrotu mojego dobrego humoru. Gdy doszliśmy do mojego domu, moja matka stanęła w drzwiach cała zmartwiona.
- Ile razy mówiliśmy ci żebyś nie wychodziła nic nie mówiąc? Martwiliśmy się o ciebie! - krzyknęła i mocno mnie przytuliła.
- Mamo... Wszystko jest okey, nic mi nie jest - powiedziałam odwzajemniając gest.
- Twoja kostka mówi co innego - oczywiście Mobius musiał coś dodać od siebie. Spojrzałam na przyszywaną matkę błagalnie. Westchnęła głośno i położyła dłoń na ramieniu chłopaka.
- Przyjdziesz dzisiaj na obiad? - zaproponowała. Byłam trochę zdziwiona, ale gdy zwróciłam uwagę na swój zegarek, uświadomiłam sobie, że spędziłam ponad 12 godzin poza domem... Nie dziwię się teraz dlaczego wszyscy tak się o mnie martwili. Z delikatnym uśmiechem na twarzy podeszłam do kuzyna i objęłam go w pasie. Bardzo chciałam by został na obiad a najlepiej nawet i na noc. Przez to co dzisiaj zobaczyłam w wspomnieniach skrytobójcy, musiałam się jakoś pozbierać. A wiem, że przy nim jest mi o wiele łatwiej i często zapominam o wielu nieprzyjemnych sprawach.

Mobius? (Sorki, że są prawie same dialogi T.T)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!

Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wataha Karmazynowej Nocy. || Credits