16 czerwca 2017

Od Evie C.D Mobiusa

Bardzo szybko zasnęłam, gdy zaczął mnie głaskać po włosach. Jednak po jakimś czasie zaczęłam czuć się dziwnie. Coś mnie ściskało. Z każdej sekundy mocniej i mocniej. Myślałam, że to sen i to nic takiego poza moją imaginacją. Jednak gdy poczułam, że zaczęłam się delikatnie dusić, byłam pewna, że to nie sen. Otworzyłam oczy i zobaczyłam niespokojną minę Bisu. Mogłam przypuszczać, że miał koszmary, co jest rzadkością oraz zwiastuje jakąś katastrofę. Na początku nie chciałam się uwalniać z jego uścisku bojąc się, że przy tym mogę obudzić kuzyna. Jednak nie minęło więcej niż dwie godziny, zanim próbowałam się uwolnić z powodu duszności. Był cały spocony i ciężko oddychał... Postanowiłam pójść po ręcznik, by go potem całego wytrzeć. Zmartwił mnie tym zachowaniem... I to bardzo. Bezdźwięcznie poszłam do swojego pokoju i znalazłam świeży ręczniczek. Zamoczyłam go w chłodnej wodzie i miałam już wracać do kuzynka, jak usłyszałam moje imię. Odwróciłam się i zobaczyłam w oknie asasyna. Był to mój dobry kumpel z bractwa, do którego i tak nie należałam, ale ludzie traktowali jak swojego. Bardzo miłe z ich strony.
- Co jest? - zapytałam się uchylając okno.
- Słuchaj, w Imperium usłyszałem plotkę, że jakaś grupa handlarzy niewolników, chce zaatakować Assyrio. Lepiej pójdź i sprawdź ile w tym prawdy - powiedział szeptem i skoczył z parapetu. Kilka minut później znikł gdzieś w labiryncie. Westchnęłam cicho i zeszłam powoli do salonu. Gdy byłam już na schodach, zobaczyłam, że Mobius się już obudził. Jednak... miał ciężki oddech, czyli na bank był przestraszony i był to ten sam koszmar. Położyłam wilgotny ręcznik na poręczy i zaczęłam się skradać do kuzyna.
- Jak się spało? - pojawiłam się nad Mobiusem zaledwie kilka centymetrów nade nim.  Nagle niespodziewanie zerwał się do pozycji siedzącej, przez co zderzyliśmy się. - Aua! - Wykrzyknęłam opadając na plecy. A ja chciałam być miła...
- Ahh cholera -  Syknął z bólu wijąc się na kanapie.
- Co ty robisz idioto?! - Wykrzyknęłam mając łzy w oczach. W tym momencie całkowicie zapomniałam, że miał koszmar i się pewnie nie najlepiej czuje. Czułam potrzebę wpierdolenia mu.
- To ty się głupia skradasz! - fuknął widząc moje czerwone czoło i się zaczęła "przyjazna" dysputa. Po kilku minutowej kłótni, zaczęliśmy się głupkowato śmiać. Mocno się przytuliłam do niego i spojrzałam mu głęboko w oczy. Przez chwilkę widziałam w nich strach oraz niepewność, ale sekundę później było tylko szczęście.
- Usiądź - oznajmiłam i lekkim truchtem podbiegłam do poręczy po ręczniczek. Skoczyłam po drodze do kuchni, by jeszcze raz nawilżyć kawałek materiału. Przyłożyłam go do jego czoła i starłam pojedyncze krople potu. - Miałeś koszmar? - zapytałam się cichutko.
- Tak... - westchnął głośno. Odłożyłam ręczniczek i mocno objęłam ramionami kuzyna.
- Wszystko będzie dobrze - uśmiechnęłam się delikatnie. Chociaż był to wymuszany uśmiech, to zawsze coś.
- Coś jest nie tak, co jest? - powiedział zmartwionym głosem.
- Zaraz zjem śniadanie i zaraz będę musiała iść do Imperium a dokładniej Regrant. Dostałam wiadomość o handlarzach niewolników i muszę sprawdzić co oni knują - oznajmiłam poważnym głosem. - Powiedz moim rodzicom? To ważne, nie mogę pozwolić by ktokolwiek został ranny - dodałam.
- Tylko wróć w jednym kawałku - oznajmił i położył dłoń na mojej głowie. Nic nie odpowiedziałam, tylko przytaknęłam. Wstałam i na szybko zjadłam dwie kanapki. Wróciłam do pokoju i na szybko się ubrałam. Założyłam czarny płaszcz asasyński a na rękawy założyłam karwasze. Wzięłam jeszcze miecz, kilka granatów oraz noży do rzucania. Oczywiście nie mogłam zapomnieć o swoich nożach kukri. Zamiast wyjść przez główne drzwi, jak każda cywilizowana istota, wyskoczyłam przez okno od swojego pokoju. Jakiś czas później na plaży, które znajdowało się na terytorium Imperium, czekała na mnie grupka zakapturzonych mężczyzn. Nic nie mówiąc, jeden z nich dotknął moje ramię. Został na nim zielony znak.
- Przeniosę nas do głównej bazy. Evie, musisz poznać wszystkie informacje jakie teraz zdobyliśmy - oznajmił mężczyzna. Sekundę później byliśmy w podziemiach. Przed sobą ujrzałam jeszcze więcej asasynów. Podszedł do mnie młody oraz przystojny mężczyzna. Podał mi kartki, na których były przeróżne bazgroły. Jednak było w nich coś więcej niż nic nieznaczące rysunki. Użyłam Eagle Vision. Przeczytałam ukrytą wiadomość z notatek. Dzisiaj o godzinie 15 jest spotkanie handlarzy oraz łowców. Będzie się to odbywało w Gothorland, czyli na drugim końcu Imperium. To oznacza, że muszą mieć osobę, która posiada umiejętność teleportacji. Przełknęła głośno ślinę.
- Potrzebuję, dwóch wojowników, jednego snajpera, jednego tropiciela, jednego medyka, oraz... - zamyśliłam się na chwilkę - Osobę z zdolnościami teleportacji - dokończyłam.
- Po co ci osoba z umiejętnościami teleportacji? - zapytał się starszy mężczyzna, który siedział wygodnie na krześle.
- Skoro chcą zaatakować Assyrio to muszą się tam jakoś dostać. Samochodem to zajmie wieczność, więc muszą mieć pod ręką osobę z taką zdolnością - wyjaśniłam - Wiadomo mistrzu, trzeba być ostrożnym - uśmiechnęłam się delikatnie. Przez kilka godzin omawialiśmy nasz plan oraz ustalaliśmy drużyny. Przygotowaliśmy kilka planów, oczywiście większość była tylko drugim wyjściem jakby coś nie wyszło. Gdy wszystko było już gotowe, białowłosy chłopiec przeniósł całą drużynę na dach jakiegoś starego budynku. Przez chwilę jeden z wojowników, prawie stracił równowagę. Okazało się, że pogoda nam w ogólnie nie dopisywała. Lało jak z cebra. Wyczułam woń człowieka, który stał niedaleko. Wykonałam gest i wszyscy się rozeszli by pozabijać strażników na dachu. Za pomocą eagle vision byłam w stanie zlokalizować 30 wartowników. Wysunęłam ostrza i skierowałam się do pierwszego. Stawiałam kroki bezdźwięcznie do tego stopnia, że mogłam usłyszeć bicie własnego serca. Zatrzymałam się, ponieważ usłyszałam kroki pod sobą. Było tam trzech strażników. Wysunęłam ostrza i skoczyłam na dwóch. Wbiłam ostrza w ich kark. Ich towarzysz nawet nie zdążył wyciągnąć swoją broń, kiedy moje ukryte ostrze poderżnęło jego gardło. Tyle z strażników. Po drodze pozbyłam się jeszcze kilku przeciwników. Obok mnie pojawili się kompani, którzy też pozbyli się tych insektów.
- Niedaleko zobaczyłem uchylone okno - oznajmił jeden tropiciel.
- Zaprowadź nas - rozkazałam. Weszliśmy do budynku. Szybko zajęliśmy miejsca, tak by nas nie zauważono, ale żebyśmy mieli też dobry widok. Nasz plan był taki, że w pewnym momencie zaatakujemy, ale tylko dowódców. Wtedy automatycznie liczba podwładnych zmniejszy się. Na początku wszystko wydawało się ładnie i fajnie, ale po chwili coś mi nie pasowało. Jakoś tak sztywno i sztucznie się ci ludzie zachowywali. Postanowiłam zaryzykować. Wyjęłam jeden z noży i rzuciłam w najbliższego mężczyznę. Jednak nóż przeleciał przez jego głowę i utknął na stole. Obraz człowieka jedynie rozmazał się na chwilę, ale nawet się nie odwrócił.
- Rzućcie swoimi nożami, bo coś mi tu nie pasuje - powiedziałam zszokowanym głosem. Tak jak myślałam. Ataki na nich nie działały. - To ich hologramy! Oni wiedzieli, że przyjdziemy. Oni rozpowiedzieli ta plotkę, że niedługo będą atakować Assyrio. W dodatku podawali wam fałszywe informacje. Ci skurwiele już tam są i pewnie już się super bawią - zacisnęłam ze złości pięści. Chłopak z zdolnościami teleportacji zabrał nas na wyspę. Przed nami ukazał się okropny obraz. Zwierzęta walczyli przeciwko ludziom, których technologia przewyższała magię niektórych istot. Byłam w stanie zobaczyć, niektóre wilki przywiązane a niektóre były już martwe. Moi koledzy od razu wyciągnęli bronie i rzucili się na pobliskich wrogów. A ja? Stałam w miejscu... Przez moją nieuwagę przeciwnikom udało się przedrżeć się na Assyrio. Wszystko wyglądało na za łatwe. Oraz ci strażnicy... byli jacyś źle wytrenowani. Nie tylko ja tak uważałam, ale uznałam to tylko za niepotrzebne zamartwianie się. W życiu bym nie pomyślała, że zagram tak jak oni mi powiedzą. Cała sytuacja zaczęła rodzić we mnie wiele negatywnych emocji. W tym momencie zapomniałam, że to może doprowadzić do katastrofy, ale starałam się je opanować. Błagałam tylko bym nie dostała dodatkowego impulsu, bo to się źle skończy. Nagle niedaleko ujrzałam dym oraz wyczuła, delikatny zapach Mobiusa. Tych ludzi było zbyt wielu... Obok mnie pojawiła się złota wilczyca, była to moja matka.
- Evie, nic ci nie jest? - zapytała się. Sekundę później usłyszałam strzał i skomlenie. Ktoś strzelił w naszą stronę a dokładniej w Sansę. Upadła na ziemię a wokół niej zobaczyłam krew. To był ostatni cios. Złość, nienawiść oraz żądza krwi wroga wzięły górę. Z jednej strony wiedziałam, że muszę opanować te złe emocje, ale ta ciemna strona była tak kusząca, że nie mogłam się oprzeć i sięgnęłam po moc, której nie powinnam za nic używać.
- Jeszcze jest jedna! - krzyknął jakiś mężczyzna. Rozłożyłam ramiona, z których wyrosły dwa ciebie wilków. Ten, który wysysa dusze, podbiegł do Mobiusa, który został najprawdopodobniej otoczony. Ten drugi podbiegł do reszty. Z każdą sekundą moja moc wzrastała. Wyciągnęłam Nihal. Walczyłam jak szalona. Moje ruchy stały się z niewiadomych przyczyn strasznie chaotyczne. W ten usłyszałam kilka strzałów w moją stronę. Za pomocą magii krwi, stworzyłam tarczę z krwi. Stworzyłam kilka strzał z krwi i posłałam je w stronę wrogów.
~ Zabić... Rozszarpać... ~ usłyszałam głos w myślach. Był na tyle zimny, że poczułam chłód na swojej skórze. Przy tym towarzyszył mi okropny ból głowy. Przede mną pojawiły się moje wilki. Dopiero wtedy pojęłam co się ze mną dzieje, uświadomiłam sobie, że przez nagły napływ negatywnych emocji cerber, moja ciemna strona się przebudziła i niedługo nastąpi przemiana. Nie mogłam już teraz zdusić negatywne uczucia. Miałam kilka minut by odejść z tego miejsca. Dopóki byłam w miarę trzeźwa i panowałam nad swoimi ruchami, atakowałam wrogów przy okazji odciągałam ich jak najdalej od swoich towarzyszy. Wiele osób za mną ruszyło. Cofałam się w stronę lasu. Chciałam być jak najdalej od bliskich mi osób. Nie wybaczyłabym sobie A nic na świecie, jakby zraniła kogoś, znowu... Gdy znalazłam się w jakieś odległości od Mobiusa oraz reszty, rozpoczęła się przemiana. Przemieniłam się najpierw w czarnego wilka z czerwonymi oczami, jak krew. Chwilę później oba cienie wilków wróciły i zaczęły się formować w głowę wilka tuż obok mojego karku. Towarzyszył przy tym niewyobrażalny ból, ale sprawiał mi on więcej przyjemności niż cierpienia. Obraz wrogów raz był rozmazany a raz wyostrzony. Powoli traciłam nad sobą kontrolę. Błagałam tylko, by nie było powtórki z ostatniego razu, kiedy kilka wilków wraz z moim kuzynem, musieli zmusić Cerbera do poddania się. Z tego co pamiętam, on został poważnie ranny w ramię a jednego zabiłam... Nieświadomie. W tej formie wszyscy są dla mnie wrogami. Jeszcze przez chwilę byłam świadoma tego co się dzieje. Z pysku prawego łba Cerbera kapała krew, która nie pachniała najlepiej. A lewa... śmierdziała śmiercią.
~ Zabij... Rozszarp... Niech cierpią... Zasłużyli na to... Oni są nic nie warci... Wszyscy to zdrajcy... ~ głos cały czas powtarzał. Kilka sekund później poczułam smak ludzkiej krwi w pysku. I w tym momencie film się urwał. Straciłam kontakt z światem zewnętrznym. Błagałam tylko by Mobiusowi nic nie zrobiła.

~ Tydzień później ~

Otworzyłam słabo oczy. Chciałam się podnieść jednak moje ciało było tak wykończone, że dla mnie poruszenie palcem było nie lada wyznaniem. Byłam w swoim pokoju, w swoim łóżku. Jednak obok mnie był jakiś mężczyzna, ale mój węch nie był na tyle dobry bym mogła odgadnąć kto to był. Tak samo jak mój wzrok, wszystko co widziałam było rozmazane. Byłam bezbronna i przybita do łóżka. Moja pierwsza myśl jaka się pojawiła po przebudzeniu: Gdzie jest Mobius...?

Mobius?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!

Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wataha Karmazynowej Nocy. || Credits