Z trudem obróciłam głowę w stronę osoby, której nie potrafiłam zidentyfikować. Przez chwilę widziałam rozmazany obraz, ale chwilę później byłam w stanie dojrzeć zarysy twarzy mężczyzny.
- O Evie, córeczko, obudziłaś się - uśmiechnął się i wyciągnął w moją stronę rękę. Delikatnie pogłaskał mnie po głowie. Gdy tylko mnie dotknął, przez koje ciało przeszły zimne dreszcze. Poczułam strach, a może to była niepewność czy brak zaufania? Nie wiem, ale odruchowo chciałam się odsunąć, jednak moje ciało nie pozwoliło mi na to.
- Tato... - zaczęłam, jednak zabrakło mi sił by dalej kontynuować zdanie.
- Spokojnie, zaraz Sansa przyniesie ci jakieś zioła - powiedział łagodnym głosem i wstał. Opuścił pokój, a ja zostałam sama na kilka minut. Czułam, że stało się coś okropnego, że zraniłam kogoś bliskiego. Nagle do pokoju weszła moja przyszywana matka. Dała mi jakieś ohydztwo do wypicia, ale od razu poczułam jak przez moje ciało przeszła pozytywna energia. Mogłam się również poruszyć, co mnie niezmiernie cieszyło.
- Gdzie jest Mobius? Co się z nim stało? - to były pierwsze słowa, które wypowiedziałam po przebudzeniu. Co prawda mówiłam bardzo cicho i mój głos drżał, ale dało się mnie zrozumieć.
- Słuchaj kochana... - usiadła obok mnie kobieta. Opowiedziała mi wszystko, dokładnie z każdymi szczegółami. Gdy doszła do momentu, gdzie zaczęła mówić o mojej nieświadomej walce z Mobiusem, poczułam jak serce mnie ściska ze smutku. Poczułam wstręt do samej siebie. Znowu go zraniłam... Znowu musiał przeze mnie cierpieć. Opowiedziała mi też jak on w Boże Narodzenie wybił wszystkie osoby, które były odpowiedzialne za tą rzeź. Kamień mi spadł z serca, ponieważ wiem, że na jakiś czas handlarze niewolników nie będą zagrożeniem dla mieszkańców Assyrio. Przyszedł ojciec, który od razu powiedział mi, że kiedy Mobius wrócił z Imperium, prawie całymi dniami siedział przy mnie. Od razu zrobiło mi się ciepło w sercu i poczułam jak się delikatnie rumienię.
- Jednak, nie możesz się z nim dzisiaj spotkać. Lucjan pragnął się z tobą zobaczyć od razu jak się przebudzisz. Naprawdę jest czarującym mężczyzną - uśmiechnęła się szeroko kobieta. Jej oczy błyszczały z ekscytacji, w przeciwieństwie do moich. Bardzo byłam niechętna co do tego wszystkiego. Miałam wrażenie, że zdradzam Bisu, mimo że nie byliśmy parą. Jednak byłam świadoma tego, że tego całego Lucjana nie pokocham, a dlaczego? Nie wiem. Przeczucie. Coś mi podpowiadało, że on na pewno nie będzie tym jedynym i tylko cierpienie oraz nieszczęście przyniesie. Spojrzałam błagalnie na ojca a potem na matkę. Nadal miałam cichą nadzieję, że jednak zrezygnują z tego pomysłu. Ale w co ja wierzę? Sansa była już tak podekscytowana, że zabiłaby mnie jakby dowiedziała się, że z wielką niechęcią wychodzę za mąż z przymusu.
- Ubierz się ładnie skarbie - uśmiechnęła się - Podobni chce cię zabrać do restauracji, więc masz wyglądać olśniewająco - dodała i zaczęła szukać coś w szafie. Uniosłam jedną brew, zastanawiając się co ona takiego znajdzie. Wyjęła błękitną suknię z długim rękawkiem. Przez chwilę zastanawiałam się, czy była świadoma tego, że jesteśmy w XXI wieku i takie typu ubrania już nie są modne.
- Mamo... - westchnęłam głośno - Sama się ubiorę - wstałam i podeszłam do szafy. Od razu wyciągnęłam czerwono czarna sukienkę. Mina kobiety była bezcenna.
- Boże Evie, w tym nie możesz chodzić! Zbyt dużo pokazujesz - wrzasnęła na mnie bardzo niezadowolona z mojej decyzji.
- Jezu, to ma być moja randka, daj mi się ubrać tak jak chcę - spojrzałam na nią błagalnie. Przecież nie będę chodzić ubrana w ciuchy ze średniowiecza. Po moim trupie. Kobieta chciała już coś powiedzieć, ale jej ukochany położył dłoń na jej ramieniu i posłał w jej stronę piękny uśmiech. Ona jedynie westchnęła głośno i wyszła z mojego pokoju. Zaczęłam się przebierać. Kiedy skończyłam spojrzałam w wielkie lustro na ścianie. Nie wyglądałam najgorzej, co było wielkim sukcesem.
Zrobiłam delikatny makijaż. Zeszłam do kuchni gdzie rodzice rozmawiali z jakimś wilkiem z watahy.
- Proszę przekazać alfie, że Evie już się przebudziła - powiedział Gregor poważnym głosem. Poczułam nagłą potrzebę spotkania się z kuzynem. Chciałam się w niego wtulić i przeprosić, ale wiedziałam, że najpierw musiałam spotkać się z przyszłym narzeczonym. Pożegnałam się z rodzicami i poszłam w stronę portalu, który prowadził do Nowego Yorku. Spotkałam kilku dobrze wyszkolonych wilków z naszej watahy, którzy przyglądali mi się niepewnie a nawet ze strachem w oczach. Czyli musieli dowiedzieć się o mojej przemianie, nad którą się nie da zapanować. Przeszłam przez portal i znalazłam się w starym, opuszczonym budynku. Wyszłam przez stare, drewniane i skrzypiące drzwi. Obok nich stał granatowowłosy mężczyzna.
- Jesteś Olivia Kendrick? - uśmiechnął się szeroko.
- Tak, a ty kto? - zapytałam się.
- Lucjan Norrington - odpowiedział i chwycił moją dłoń, którą ucałował. Poczułam jak przez moje ciało przeszły ciarki. Miałam dziwne wrażenie, że ten mężczyzna wcale nie jest taki niewinny na jakiego się wydaje. Może jednak jestem przewrażliwiona... Cóż, po ostatnim incydencie wolę być ostrożna, nawet jeśli dana osoba nie wydaje się ani trochę podejrzliwa. Ludzie to genialni aktorzy potrafią wcielić się w każdą osobę, tylko po to by coś zdobyć. Mężczyzna co chwilę próbował mnie zagadywać, ale odpowiadałam szybko i bardzo krótko. Nie czułam takiej wewnętrznej potrzeby, dzielenia się jakimikolwiek informacjami o sobie. Na pewno nie teraz, kiedy znamy się tyle ile nic. Czułam się również niekomfortowo jak podczas rozmowy, jego wzrok perfidnie był skupiony na moich piersiach. Doszliśmy do jakieś wysokiej klasy restauracji. Nie powiem, zaskoczyło mnie to, że mężczyzna już na dzień dobry pokazywał się jako bogata oraz wpływowa osoba. Usiedliśmy do stołu i do nas podszedł od razu kelner.
- Ma pan piękną dziewczynę - powiedział posyłając w moją stronę delikatny uśmiech. Odwzajemniłam gest i wzięłam menu do ręki. Gdy tylko zobaczyłam cenę na pierwszej stronie, gdzie były przystawki, to myślałam, że spadnę z krzesła. To nie były zwykle ceny, na które stać zwykłego człowieka z dobrze płatną pracą.
- Wybrałaś coś, czy ja mam za ciebie wybrać kochana? - zapytał się. Na jego twarzy zagościł piękny uśmiech.
- Możesz za mnie - odpowiedziałam spokojnym głosem. Powiem tak, chciałam jak najszybciej opuścić to miejsce. Czułam się dziwnie, ponieważ rzadko bywam w takich miejscach. Wszyscy klienci byli ubrani w drogie, markowe garnitury a ich damy w najdroższe suknie oraz najróżniejsze rodzaje biżuterii. Lucjan zamówił nam posiłek. Pierwsze co przyszło, to bardzo drogie czerwone wino. Kelner nalał nam do szklanych kielichów, które były ozdobione wieloma pięknymi wzorami. Wzięłam łyk tego czerwonego napoju. Nigdy nie byłam wielką fanką alkoholu, ale muszę przyznać, że to wino przypadło mi do gustu. Chwilę później podano nam zupy, a potem danie główne. Podczas posiłku mężczyzna opowiadał o sobie. Zastanawiało mnie, czy on zna takie słowo jak „skromność", ale jego zachowanie wskazywało, że nie, w jego słowniku takie słowo nie ma brawa bytu. Nagle z tematów o nim, przeniosły się o mnie. Bardzo niechętnie odpowiadałam. W końcu zadał pytanie, które mnie dotknęło.
- Słyszałem pogłoski, że masz romans z swoim alfą - powiedział z nutką zazdrości w głosie.
- Nie twoja sprawa - burknęłam - Co cię to w ogóle interesuje? - spytałam się niepewnie.
- Ano wiesz, odkąd będziesz moją narzeczoną, zakazuję ci spotykać się z nim - rzekł bardzo poważnym głosie.
- Co kurwa? - warknęłam bardzo, ale to bardzo niezadowolona z tego co słyszałam.
- To co słyszałaś skarbie - uśmiechnął się słodko, jednak to na mnie nie działa. - I co ro za słownictwo? - spojrzał na mnie zaskoczony.
- Nie możesz mi zabronić tego, to będzie zupełnie jak odebranie mi wolności - mój głos stał się zimny, pozbawiony uczuć.
- Owszem mogę, traktuje swoją kobietę jako osobę, która ma mi być posłuszna - odparł obojętnie. To było już za wiele.
- Wybacz, ale źle się trochę poczułam. Muszę natychmiastowo pójść do domu. Dziękuję za pyszny posiłek, ale muszę cię zostawić - wstałam z miejsca i posłałam w jego stronę wredny uśmieszek. Wyszłam bardzo szybkim krokiem z tego budynku. Kiedy szlam przez salę, kilka mężczyzn spojrzało się na mnie. Oczywiście ich wzrok skupiał się na moich nogach, albo biuście. To nie jest najmilsze uczucie, ponieważ miałam wrażenie, że w ich głowach zaczęły się rodzić najdziwniejsze pomysły. Gdy byłam już na zewnątrz, skierowałam się szybkim krokiem do portalu, który przeniósł mnie z powrotem do Assyrio. Gdy znalazłam się na terenach wielkiego labiryntu, zdjęłam koturny, i chwyciłam je do ręki. Pobiegłam w stronę domu Mobiusa. Gdy tylko dobiegłam do jego domu, zapukałam do drewnianych drzwi. Mężczyzna otworzył je w trybie natychmiastowym. Gdy mnie zobaczył stanął jak wryty. Zaczął przyglądać się każdemu milimetrowi mojego ciała. Dobra, on też nie lepszy od tamtych facetów...
- Mobius... - spojrzałam mu prosto w oczy i objęłam go w pasie. - Przepraszam... - wydusiłam z siebie. Bisu odwzajemnił objęcie.
- Za co przepraszasz? - zapytał się i delikatnie się uśmiechnął.
- Wiem ile problemów ci przysporzyłam. Wiem jak bardzo przeze mnie cierpiałeś... - powiedziałam smutnym i pełen wyrzutów sumienia głosem.
- To nie twoja wina - pogładził mnie po włosach - Chodź, wejdź - zaprosił mnie do swojego domu. Od razu rzuciłam gdzieś swoje buty w kąt. Nienawidziłam obuwia na obcasie czy koturnie. Od tego napierdalały mi nogi do tego stopnia, że mogłam na kilka godzin okuleć. Zamiast pójść do salonu, poszliśmy do jego sypialni. Pomógł mi zdjąć gorset, który zaczął mnie delikatnie podduszać. Gdy tylko go zdjęłam, sukienka stała się nieco luźniejsza, a dekolt się trochę obniżył, ponieważ gorset go trochę podtrzymywał. Jednak nie zwracałam na to uwagę, ponieważ w mojej głowie cały czas siedziały słowa Lucjana. Wróciliśmy do salonu, gdzie usiadłam na fotelu naprzeciwko niego. Opowiedziałam Bisu całe nasze spotkanie oraz o tym, że on zabronił mi się z nim spotykać. Kuzyn nie ukrywał zdziwienia, gdy usłyszał tą informacje. Nastała przez chwilę niezręczna cisza. Westchnęłam cicho i wstałam. Usiadłam na jego kolanach bokiem, tak bym mogła spojrzeć mu prosto w oczy.
- Nie wiem czy kiedyś w przyszłości będę miała taka możliwość, ponieważ rodzice już zdecydowali, a ja raczej innego wyboru już nie mam, bo wiesz jacy są oni uparci - zaczęłam, mój głos drżał. Bałam się, cholernie się bałam. Jednak byłam gotowa na każdą reakcję.
- Do czego zmierzasz? - uniósł jedną brew i zaciągnął swoją fajkę.
- Kocham cię, ale nie jako kuzyna, tylko jako kochanka - wyrzuciłam z siebie. Teraz tylko czekałam na jego reakcję. Nigdy wcześniej się tak nie stresowałam. Mimo że wyznawała swojemu byłemu mężowi miłość, ale stres towarzyszący przy nim, był niczym w porównaniu do tego przy moim kuzynie. Domyślałam się, że on już o tym wiedział od dawna, ale nigdy mu tego prosto w twarz nie powiedziałam.
Mobius? ;////;
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!