Zdrajca pozostawił za sobą ponury zamek Hadesa i przekroczył bramę kolejnego kręgu. Oczom czarnowłosego ukazała się olbrzymia grota, z której stropu licznie zwieszały się stalaktyty oraz... coś, co wyglądało jak olbrzymi kokon. Staną na półce skalnej wiele wiele metrów nad ziemią. Przed nim roztaczał się krajobraz męk tysięcy ludzi, targających jakiś czarny płyn w swoich dłoniach.
Od razu uderzyła też go olbrzymia temperatura, panująca wewnątrz tego kręgu, jednak bynajmniej go nie zniechęciła. Tak długo jak nigdzie nie było światła mógł spokojnie przebywać w skrajnych temperaturach.
Człowiek rozejrzał się, jednak Książę najwyraźniej ani sam nie pofatygował się na jego spotkanie, ani nie wysłał żadnego ze swoich sług. Zdrajca nie był do końca pewien, co o tym myśleć. Co teraz? Miał go... szukać? Brzmiało to niedorzecznie, jednak czy stosownym byłoby wyminiecie Księcia? Jakaś część czarnowłosego mówiła stanowczo "tak", jednak cała reszta buntowała się przeciwko takiemu rozwiązaniu sprawy.
Gwałtownie przed samym nosem Zdrajcy wyłonił się olbrzymi stwór o głowie wilka, jednak ciele białego gołębia i szponach orła. Był jakby lekko błękitny i przeźroczysty. Natychmiast dostrzegł też intruza i wydał z gardzieli dziwny, świdrujący dźwięk, po czym rzucił się na człowieka. Gdyby w ostatniej chwili Zdrajca nie skorzystał ze świeżo przekształconego ramienia to to byłby jego koniec. Zapewne zostałby rozdarty na strzępy i żywcem pogrzebany w lepkiej smole. Odskoczył na bok, tnąc gwałtownie ostrzem powietrze - centralnie przez pysk przeciwnika. Ten, jakby pod siłą cięcia jego ostrza, rozwiał się.
*To on*
Sugestia spojrzenia jasnych, niewidocznych oczu była ledwie wyczuwalna, jednak wywarła na Zdrajcy piorunujące wrażenie. W tej samej sekundzie wokół kokonu zaroiło się od błękitnych kształtów. A były one przeróżne. Nie dało się chyba spośród nich znaleźć dwóch takich samych. Czarnowłosy z zafascynowaniem patrzył, jak gromadzą się wokół wybrzuszenia, jednak szybko jego powrócił do siebie, gdy zorientował się, że cały ten tłum zmienia kierunek lotu i zmierza prosto na niego.
Błyskawicznie podjął decyzję. Ukląkł, po czym przyłożył ostrze-rękę do pleców. Zacisnął szczęki i z dużą siłą wbił ostrze w plecy. Mimo usilnych starań jęknął. A ból wzrastał. Z każdą chwilą, z którą czarna masa wydobywała się z jego wnętrza, gdy formowała się w olbrzymie, czarne, ptasie skrzydła.
Otumaniony bólem Zdrajca, jak przez mgłę uświadamiał sobie, jak blisko jest armia wrogów. Nie do końca zdając sobie sprawę z tego, co robi zeskoczył ze skalnej półki i runął jak kamień w dół, nim skrzydła zdążyły wykształcić się do końca i unieść go do góry, niemal muskając koniuszkami głowy skazańców. Czarnowłosy jak strzała wzbił się w powietrze, unikając wrogich kreatur, skierował się w kierunku kokonu. To on był źródłem... tego wszystkiego.
Człowiek lecąc, nabierał coraz większego rozpędu. Wyciągnął przed siebie ostrze i zamykając oczy wbił się w lepkie ścianki kuli.
Jego rozpęd zahamowały liczne lepkie sieci już wewnątrz kokonu. Próbując się z nich wyszarpać tylko zaplątał się jeszcze bardziej, zmusił się więc do obcięcia skrzydeł i zasklepienia rany - mimo że wiedział, że nadal będzie ich potrzebował przy opuszczaniu tego miejsca.
Przedzierając się przez wewnętrzną strukturę, czarnowłosy miał nadzieję, że to nie jest jakaś fatalna pomyłka. Ale nie, jest! Wyczuł go chwilę przed tem, jak go zobaczyły. Był na prawdę piękny, jakby pogrążony w śnie, splątany sieciami i słaby. Jego ciało pokrywały błękitne żyłki, mieniące się w rytmie bicia serca.
Gwałtownie sieci puściły postać, splatając się wokół niej, jak żywe ubranie. Niewidzące oczy spojrzały na przybysza z tym nieobecnym wyrazem... aż Zdrajcę przeszły ciarki.
*Więc ty musisz być Zdrajcą, który nie może oglądać słońca?*
- Zgadza się - czarnowłosy stanął przed nim, prostując się dumnie. Był skrajnie brudny, jego ubranie było podarte, oblepione jasnymi sieciami, czarną smołą, jedzeniem i krwią. Ostrze na jego ręce zdawało się zmatowiałe, a może nawet gdzieniegdzie pokryte rdzą? Metalowe protezy ledwie wytrzymywały obciążenie. Nie było w tym człowieku nic pięknego, a jednak twarz Księcia rozpromieniła się.
*Za prawdę piękny. Żałuję, jednak nie dane ci będzie spełnić swojego życzenia. Zostaniesz tutaj. Uwieziony.*
Zdrajca drgnął, gdy do wnętrza kokonu wdarł się gryf o dodatkowych dwu głowach, z przeraźliwym wrzaskiem. Jednak nie mogło być dla czarnowłosego lepszego sygnału do ataku. Skoczył w kierunku Leahkima i przebił go swoją bronią. Był zaskoczony, jak gładko ostrze wchodzi w ciało Księcia. Był zaskoczony, że ten wogle się nie broni.
Leahkim upadł, jak dziecko. Słabe. Bezbronne. Opuszczone.
Dziecko w ciemności.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!