Zdrajca wpatrywał się w milczeniu w Śmierć.
- Połowa życia dziewczynki za życie chłopca? - spytał cicho. Artemida niespokojnie. - Tak na prawdę w ten sposób żadne z nich nie będzie miało pełnego życia.
TO BLIŹNIĘTA, ŻYCIE JEDNEGO BEZ DRUGIEGO I TAK JEST NIEWIELE WARTE. Oczy Śmierci miały ten kpiący, nieruchomy wyraz, jaki mogą mieć tylko i wyłącznie jarzące się błękitem punkty w pustych oczodołach. CHYBA NIE WYJAŚNIŁEŚ MARNEJ, CO SIĘ STAŁO Z JEJ BARCISZKIEM? GDYBY WIEDZIAŁA, NIE BYŁABY TAK SPOKOJNA.
- Mogę... - Zdrajca zawahał się. Do głowy nie przychodziło mu żadne rozwiązanie. Nie mógł przecież oddać połowy życia Artemidy dla Apollo. Ta cała sytuacja... to była jego wina. Kocica nie powinna cierpieć z tego powodu. Nie. Musi być z tej sytuacji inne wyjście.
TAK? Gdyby Śmierć miał brwi pewnie właśnie w tym momencie by je uniósł.
W mózgu Zdrajcy coś przekręciło się powoli i mozolnie, mrożąc powoli całe wnętrze. Poczuł jak przez mgłę, że jego ciało prostuje się, a usta wykrzywiają w nieprzyjemnym uśmiechu.
- Nie powinno ci zależeć na konkretnym życiu. To może być jakiekolwiek, prawda? - zapytał cicho, utrzymując na twarzy upiorny wyraz. - Połowa życia dziewczynki? Marna zapłata. Sprowadzę ci tysiąc ludzkich żyć, a ty nie tkniesz małej palcem. Tysiąc żyć powinno starczyć dla jednego życia dziecka, prawda?
Artemida zadygotała lekko na karku czarnowłosego. Musiałą poczuć nagły ziąb, bijący od jej opiekuna. Ziąb, który promieniował na cały pokój, wywołując szepty wśród cieni, otaczających negocjujących. Jarzące się punkty w oczodołach Śmierci zamigotały lekko.
NIE POWINIENEŚ OFEROWAĆ CZEGOŚ, CO NIE NALEŻY DO CIEBIE oznajmił wreszcie szkielet, donośnym głosem.
- Zatem odmawiasz? - oczy Zdrajcy zwęziły się w cienkie szparki.
TEGO NIE POWIEDZIAŁEM odparł Śmierć, dając znać swoim podwładnym, by zostawili ich samych. W pomieszczeniu zaszurało, po czym zaległa głucha cisza, gdy pomocnicy Śmierci opuścili je, znikając w sąsiednich pokojach.
Niespodziewanie Artemida pociągnęła Zdrajcę za włosy, by zwrócić jego uwagę.
- Chcę zejść - powiedziała cicho, gdy czarnowłosy spojrzał na nią z dołu.
Człowiek ukląkł, dzięki czemu dziewczynka mogła swobodnie stanąć na ziemi i odsunąć się nieco od niego. Artemida miała głowę spuszczoną, minę markotną, co zwróciło uwagę Zdrajcy i nieco zmartwiło. Nie powinna się niczym przejmować. Ona sama załatwi cała sprawę i obie wyjdą z tego bez szwanku. Przepraszam. Wszyscy troje.
(Artemida? Ostateczny wybór zostawiam tobie :3)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!