29 maja 2017

Nawrót choroby. (Od Fragonii)

  Kazuma, ogromny pasiasty kot, wtulił się w swoją właścicielkę, która raz po raz przejeżdżała ręką po jego grzbiecie, wywołując u tygrysiego demona spokojne pomruki. Fragonia ledwo powstrzymywała się od ponownego wybuchnięcia płaczem. Ledwo co demon zdołała ją uspokoić. Zacisnęła zęby i skupiła się na czymś zupełnie innym. Były to ciche pomruki jej towarzysza. Po chwili jednak jej myśli skierowały się na pana domu. Darkness wiele razy faworyzował ją wśród niewolnic. Nie była jego ladacznicą, a mimo to traktował ją z szacunkiem. Ba, ocalił jej życie, kiedy dziewczyna przesadziła z kolejnymi kreskami na rękach.
  Zamknęła oczy. Widziała jego uśmiech. Wręcz czuła, jak jego dłoń gładzi jej policzek. Tyks tak bardzo pragnęła, żeby wrócił. Tylko on jej pozostał. Straciła w końcu ostatnie dwie osoby, które naprawdę ją kochały. Serce Fragonii przyśpieszyło. Oddech znowu stał się niespokojny, a kiedy dziewczynka uwolniła się z transu, zdała sobie sprawę, że znowu płacze.
  – Co znowu? Chodzi o te dziewczyny, czy wspominasz najpiękniejsze chwile z Darknessem? – zapytał tygrys, podnosząc głowę. Spojrzał prosto w szklane oczy Cornelii.
 –  Ni-nie – zaprzeczyła dziewczyna, ocierając łzy. – Tym razem wspominam moją rodzinę. Prawdziwą rodzinę. Myślisz, że Andrew i tato nadal żyją?
 –  Jeżeli tak… –  zaczął spokojnie Kazuma. – To nie martw się. Prędzej czy później, jak Wilkobójca powie ci, co tak naprawdę czuje, a potem zabierze cię do ojca prosząc o twoją rękę.
 –  Tak, na pewno mnie kocha. – warknęła sarkastycznie czternastolatka i przewróciła oczami. Zapomniała o smutku po stracie dziewczyn. Na dwie minuty.
  Miała ochotę ukatrupić Kazumę za jego humorki. Na przemian był bezradną maskotką, traktującą Fragonię jak prawdziwą mamę i wrednym, starym tygrysem, chcącym uprzykrzyć życie innym. Cornelia nie miała mu jednak tego za złe. Miał już po prostu po dziurki w nosie zażaleń dziewczyny, a dobrze wiedział, że nie mógł sterować jej emocjami. Emocjami sterował tylko u wrogów a nie u swojej jedynej przyjaciółki. 
Mimo to zaryzykował i zastosował u dziewczynki małą dawkę spokojnego dotyku. Brunetka zadrżała, czując język tygrysa na swojej szyi. Oddech znowu spowolnił, a serce wróciło do swojego starego rytmu. Dziewczyna poczuła się jak po sporej dawce marihuany, którą kiedyś wcisnął jej Darkness. Wzięła raz, ale nie chciała więcej kosztować tego świństwa, mimo iż był to najlepszy lek bólowy i pozwolił jej na chwilę zapomnienia.  Zapomnienia. Właśnie.
 Może wziąć kolejną dawkę?
 – Nie myśl.. – warknął Tygrys i złapał ją za rękaw.
 –  Myślę. – mruknęła Tyks i uśmiechnęła się. I tak bardziej stoczyć się nie może.
 Strąciła nagle wielkoluda z siebie  ruszyła chwiejnym krokiem w stronę kuchni. Rany na rękach zaczęły palić, jakby ktoś zaczął robić jej tatuaż za pomocą rozgrzanego żelaza. Fragonia ledwo utrzymywała się na nogach. Kazuma, widząc co dzieje się z jej właścicielką, podbiegł do Tyks i podtrzymał dziewczynkę, zanim ta upadła na płytki. 
  Kiedy Tyks chciała coś powiedzieć, usłyszała pukanie do drzwi. Podniosła głowę i spojrzała na wejście do domu, znajdujące się kilka metrów od niej. Czyżby jej Alpha wrócił do domu? Tak wcześnie? I czemu dzwonił do drzwi? 
  Dzwonienie nie ustawało. Wręcz przeciwnie. Dziewczynka miała wrażenie, że ktoś, kto próbował wbić jej do domu zaraz rozsadzi ścianę. Schowała się za grzbietem Kazumy. Zgodnie z jej oczekiwaniem drzwi wyleciały po chwili z nawiasów, a przed nią stanęła postać. 

<Zbłąkana duszo? Nie było mnie stać na więcej.>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!

Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wataha Karmazynowej Nocy. || Credits