Kilka następnych dni blondynka czuła się normalnie, a przynajmniej tak się jej wydawało. W rzeczywistości niezdawała sobię z tego sprawę ale ciągle chodziła rozdrażniona. Spotkanie z nią często kończyło się wybuchem gniewu. Nic już jej nie cieszyło. Niegdyś aktywna osóbka, siedziała nieustannie głęboko w swojej pieczarze. Coraz mniej poświęcała czasu dzieciakom. Zawsze, gdy malce starały się zwrócić na siebie uwagę Reny, rodzicielka spławiała je jakąś słodką gadką. Tym razem chłopiec nie chciał ustąpić. Zwłaszcza, że chodziło tu o dobranockę. Słowa typu „jutro”, „odejdź”, „Nie teraz Apollo” nic nie dawały. Coś wewnątrz dziewczyny pękło. Kotka wydarła się na chłopca nie szczędząć bluźnierst. Gdy dotarło do niej co zrobiła, wyszła bez słowa zostawiając szkraby, w tym zapłanego chłopca, na całą noc same. „Czemu je mam? Czemu po prostu nie pozbędę się tego kłopotu? Dlaczego w ogóle dbam o latorośle tego skurwysyna? Czemu wciąż się nimi zajmuję?? CZEMU BY ICH NIE ZABIĆ???” Jej własne myśli przerażały ją. Zupełnie jakby nie była sobą...
Następnego dnia Rena wyszła tuż po przebudzeniu Apollo i Artemidy. W wyjściu spojrzała jeszcze na chwilę smutno na syna po czym wyszła. Malce tym razm nie odezwały się, przynajmniej na głos. W rzeczywistości prowadziły telepatyczną konserwację. W ten sposób na pewno nikt nie usłyszałby ich. Nie chciały drażnic już bardziej swojej rodzicielki. Miejsce, które było dla nich oazą w kilka dni zmieniło się o 180*...
- Apollo, coś jest nie tak z mamusią... - zaczęła nieśmiało tygrysica.
- Też tak sądzę. Wczoraj nawet nic nam nie opowiedziała! - dąsał się wilczek.
- Nie oto mi chodziło ale... masz po części rację. Mamusia wydawala się nieco smutna, gdy wychodziła. Myślisz, że coś się stało?
- Chyba... Może to wina tego błyszczącego kamyka, który przyniosła kilka dni temu?
- Źle wpływa na mamusię... Chcę aby znów była sobą...
- Mama pewnie idzie spotkać się ciocią. - zaczął czarnofutry nie bacząc na wypowiedź siostry - To będzie świetna okazja! - dziewczynka skrzywiła się. Wiedziała o czym myślał jej braciszek.
- Apollo mama będzie zła! Tyle razy zabraniała nam dotykać jej rzeczy.
- Teda, to dla dobra mamy! A poza tym w razie czego przyjmę całą winę na siebie! No weź...
Dziewczynka niechętnie po wielu prośbach brata zgodziła się. Tak jak ich plan zakładał zaczęli przeszukiwać całą kryjówkę aż znaleźli kamień. Gdy już mieli go dotknąć Artemida usłyszała ostrzeżenie Nel Tu i szybko zabrała rękę swojego braciszka.
- Ten kryształ to starożytny artefakt. Serce każdego posiadacza oddaje się wówczas swej ciemnej stronie. To zdumiewające, że Rena była wstanie powstrzymywać się prze tak długi czas, lecz przypuszczam, że długo już tak nie pociągnie. Uprzedzę twoje pytanie, Apollo. Aby uratować waszą matkę ktoś inny musi wziąć kamień do ręki tym samym przejmując klątwę.- mówił jeleni demon za pomocą Artemidy
- Ja to zlobię! - krzyknął Apollo, lecz nim cokolwiek poczynił Artemida wzięła kamień do ręki.
- Teda! - krzyknął chłopiec.
- Jeśli to dla mamy to... nic mi nie bendzie! Obiecuję... Nel tu też tak sondzi. Pomose mi! Bendzie... bendzie dobse! - powtarzała skołowana. Szukając aprobaty powiodła wzrokiem na jelenia, który tylko skinął głową. Chłopiec spojrzał smutno na siostrę po czym przy tulił ją.
Na szczęście wszystko skończyło się dobrze. Dzięki pomocy demona-jelenia Artemida może spokojnie być posiadaczką kryształu a i tak wszystko będzie dobrze. Prawie... Czasem tygrysica czuje się jakby nie była sobą ale to tylko chwilowe. Najważniejsze, że ich mama wróciła do normalności.
- Nie oto mi chodziło ale... masz po części rację. Mamusia wydawala się nieco smutna, gdy wychodziła. Myślisz, że coś się stało?
- Chyba... Może to wina tego błyszczącego kamyka, który przyniosła kilka dni temu?
- Źle wpływa na mamusię... Chcę aby znów była sobą...
- Mama pewnie idzie spotkać się ciocią. - zaczął czarnofutry nie bacząc na wypowiedź siostry - To będzie świetna okazja! - dziewczynka skrzywiła się. Wiedziała o czym myślał jej braciszek.
- Apollo mama będzie zła! Tyle razy zabraniała nam dotykać jej rzeczy.
- Teda, to dla dobra mamy! A poza tym w razie czego przyjmę całą winę na siebie! No weź...
Dziewczynka niechętnie po wielu prośbach brata zgodziła się. Tak jak ich plan zakładał zaczęli przeszukiwać całą kryjówkę aż znaleźli kamień. Gdy już mieli go dotknąć Artemida usłyszała ostrzeżenie Nel Tu i szybko zabrała rękę swojego braciszka.
- Ten kryształ to starożytny artefakt. Serce każdego posiadacza oddaje się wówczas swej ciemnej stronie. To zdumiewające, że Rena była wstanie powstrzymywać się prze tak długi czas, lecz przypuszczam, że długo już tak nie pociągnie. Uprzedzę twoje pytanie, Apollo. Aby uratować waszą matkę ktoś inny musi wziąć kamień do ręki tym samym przejmując klątwę.- mówił jeleni demon za pomocą Artemidy
- Ja to zlobię! - krzyknął Apollo, lecz nim cokolwiek poczynił Artemida wzięła kamień do ręki.
- Teda! - krzyknął chłopiec.
- Jeśli to dla mamy to... nic mi nie bendzie! Obiecuję... Nel tu też tak sondzi. Pomose mi! Bendzie... bendzie dobse! - powtarzała skołowana. Szukając aprobaty powiodła wzrokiem na jelenia, który tylko skinął głową. Chłopiec spojrzał smutno na siostrę po czym przy tulił ją.
Na szczęście wszystko skończyło się dobrze. Dzięki pomocy demona-jelenia Artemida może spokojnie być posiadaczką kryształu a i tak wszystko będzie dobrze. Prawie... Czasem tygrysica czuje się jakby nie była sobą ale to tylko chwilowe. Najważniejsze, że ich mama wróciła do normalności.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!