18 marca 2017

Od Zdrajcy cd. Evangeline

  Zdrajca wpatrywał się uważnie w Evangeline, by się upewnić, czy nie kłamie. Ale nie. W jej twarzy nie znalazł żadnych ukrytych intencji. Na prawdę chciała, by ją zabił, jeśli coś pójdzie nie tak.
- Ev, jesteś tego pewna? - zapytał cicho. - Jesteś pewna, że w razie czego mam to zrobić?  Bo potem może być już za późno, by myśleć...
  Dziewczyna spojrzała człowiekowi głęboko w oczy i skinęła głową. Sprawa wyglądała na cholernie poważną i już w tej chwili Zdrajca powziął postanowienie, że jeśli wszystko pójdzie w łeb to osobiście zapieczętuje loch, a w nim tyle demonów, ile uda mu się przyzwać.
- Zgoda - powiedział i gwałtownie, jakby czekając na ten moment, pojawiła się oślepiająca światłość. Towarzysze wyszli do obszernej sali, której blask zdawał się dobywać zewsząd. Czarnowłosy naciągnął mocniej kaptur na czoło, jak to zwykł czynić w takich sytuacjach, po czym spróbował się rozejrzeć. Jednak jego oczy nie były w stanie dokładnie widzieć w tym świetle.
- Co to za miejsce? - spytał.
- Wygląda jak katedra. - Evangeline zrobiła kilka ostrożnych kroków, prawdopodobnie w kierunku środka pomieszczenia, niemal znikając z pola widzenia Zdrajcy. Czarnowłosy przełknął ślinę i ostrożnie, jakby po omacku podążył za dziewczyną. - Strzeliste okna, jakieś posągi... podwyższenie na końcu. Ołtarz? - Odwróciła się do Zdrajcy, który niemal na nią wpadł. - Co z tobą?
- Nic nie widzę - mruknął. - Światło wygląda wszędzie dokładnie tak samo. Jest niemal jedwabiście białe! - poskarżył się.
- Daj spokój cieniasie. - Białowłosa już szła w kierunku ołtarza. - Nie jest aż tak źle. Chodź, musimy znaleźć przejście dalej.
  Ostrożnie, by nie stracić równowagi i na nic nie wpaść, Zdrajca podążył za towarzyszką, kierując się bardziej odgłosem jej kroków, niż jej sylwetką. Gdy przystanęła, on również się zatrzymał. Czuł, że czemuś musi się przyglądać.
- Chodź tu i przydaj się na coś - zachęciła go wesoło. Czarnowłosy podszedł bliżej, uderzając się boleśnie w brzuch o podwyższenie. - Przytrzymaj tutaj.
  Evangeline wskazywała na coś, czego Zdrajca nie dostrzegał. Spróbował więc to wymacać, a zniecierpliwiona dziewczyna przeniosła jego rękę na wskazane miejsce.
- Co mam trzymać? Tu nic nie ma? - zauważył zdziwiony Zdrajca.
- Jedwabne sukno - wyjaśniła dziewczyna. - Muszę zajrzeć pod spód.
  Zdrajca cofnął się gwałtownie od "ołtarza", przewracając się do tyłu. Kaptur spadł z jego głowy, ale nie poczuł pieczenia. Całą sceneria zadrżała lekko, gdy myśli człowieka zaczęły poddawać w wątpliwość jej istnienie.
- Ev... tam nie ma żadnego sukna - zauważył, a dziewczyna odwróciła się do niego, marszcząc brwi. 
- Przecież wi... - Zdrajca niemalże widział, jak twarz dziewczyny rozjaśnia przebłysk zrozumienia.
- Twój artefakt zaczął na nas oddziaływać, prawdopodobnie od momentu wejścia do domu. - Czarnowłosy skrzywił się. - Pozwala nam widzieć to, co spodziewamy się zobaczyć. A prawda może być taka, że wciąż jesteśmy w hallu twojego domu...
  Na te słowa w wizji Zdrajcy na chwilę pojawił się znajomy przedsionek domu Ev, jednak szybko powrócił do wyglądu sali.
- Mąci nam w głowach - przyznała Ev, która również musiała zobaczyć tą wizję.
- Tak - przyznał Zdrajca.
(Evangeline? Sorry za przerwę, ale nie wyrabiałam :/ No i chciałam ogarnąć trochę swoją watahę. Ale za to to opo jest trochę dłuższe, niż zwykle :3)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!

Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wataha Karmazynowej Nocy. || Credits