05 lutego 2017

Pamiętna Noc (Od Reny C.D Tytanii)

Tytania opuściła namiot zostawiając mnie zupełnie samą. Do moich oczy cisnęły się łzy. Nie wiem czemu płakałam. W końcu byłam tak szczęśliwa! To co powiedziała Tytania... Nazwała siebie moją przyjaciółką, a to znaczy, że jestem tym samym ważna dla niej? Chcę w to wierzyć. Nawet jeśli jestem w błędzie wolę nie budzić się z tego snu. Czeka na mnie ciężka  praca ale przyrzekam nie zawiodę jej! Z takimi myślami zamknęłam powieki. Nie czekałam długa, by zmorzył mnie sen.
Dni mijały spokojnie. Nikt nie zakłócał mojego spokoju. Poza alphą członkowie Sekty mieli kategoryczny zakaz zbliżania się do mojego namiotu. Ona sama odwiedzała mnie bardzo często. Było to miłe... Zupełnie jakby zależało jej na mnie. Nawet gdy pytała o moje samopoczucie, nie słyszałam nutki irytacji ani nic z tych rzeczy. Może po prostu byłam głucha, ale to dobrze. W ten sposób dni zmieniły się w tygodnie, te w miesiące, aż nadeszła ta pamiętna  noc. Od rana czułam się silne skurcze. Ból był okropny. Kompletnie nie mogłam się uspokoić... Do tego to nieopisane zmęczenie. Z początku nawet trochę pochodziłam dla relaksu, jednak szybko straciłam resztki sił. Upadłam. Akurat do namiotu weszła Tytania z jedzeniem. Szybko postawiła posiłek przy wejściu i pomogła mi wstać. Dostała reprymendę za przemęczanie się. Ułożyła mnie na poduszce. Kiedy tak jak to w zwyczaju miała zapytała o moje samopoczucie, nie wiedziałam co odpowiedzieć. Nie chciałam jej okłamywać, ale wiedziałam, że ma wiele obowiązków jako nasz lider. Od razu zauważyła, że coś ukrywam i kazała powiedzieć mi prawdę...To bardzo spostrzegawcza i dobra wadera. Wciąż nie rozumiem dlaczego WKJN ją tak potraktował. Nie jej winą było to co zrobiła tylko Mroku. Wątpię, że jej celem było dokonanie tamtej masakry. Cóż, czego się spodziewam po watasze, której ON zasila szeregi...
Nagle poczułam jak coś podchodzi mi pod gardło. Znów poranne wymioty. Szybko sięgnęłam po miskę i pozwoliłam, aby to co się cisnęło opuściło mój organizm. Na jedzenie, które przyniosła Tytania nie mogłam nawet spojrzeć. Gdy skończyłam się oczyszczać przeprosiłam ją. Musiało ją to zniesmaczyć.
- Nic nie szkodzi. - odparła i pogłaskała mnie delikatnie po plecach. Muszę przyznać, że było to bardzo przyjemne. Niestety nie mogła zostać zbyt długo ale obiecała przyjść później. Nie winiłam jej za to. Musiała mieć wiele spraw na głowie. I tak byłam jej wdzięczna za to co zrobiła dla mnie do tamtej pory.
* * * * *
Miałam wrażenie, że moje ciało płonie. Skurcze były coraz częstrze i dłuższe, a dotego boleśniejsze. Do tego silny ból głowy i zaburzenia wzroku... Szczerze? Myślałam, że umieram a najgorsze było dopiero przede mną. Z trudem łapałam oddech. Nie zdziwiłoby mnie wtedy, że moje głośne sapanie zaalarmowałoby alphę znajdującą się na drugiej stronie Delty. Zabawne, że kiedy akurat tak myślałam do namiotu wbiegła Tytania. Widząc mnie pobladła. Mówiła coś o krwi... Sama nie wiedziałam, że właśnie się znajduje w takowej plamie. W połączeniu z moim dyszeniem naprawdę musiało to wyglądać okropnie. Dokądś pobiegła, zostawiając mnie samą. Nie wiedziałam się co się dzieje. Bałam się. Nikt mi nie powiedział, że to właśnie tak będzie wyglądać mój poród. Po chwili wróciła Tytania z ręcznikami i ciepłą wodą. Cały czas była przy mnie. Trzymała moją dłoń i starała się uspokoić „Wszystko będzie dobrze!” - powtarzała. Niby się uśmiechała, ale był on spowodowany nerwową sytuacją a nie radością. Widać to było. Mimo to nawet to dawało mi poczucie bezpieczeństwa. Nie denerwawałam się aż tak. Dobra, próbowałam. Średnio mi to szło ale liczą się intencje!
Pojawił się na początku mały fragment główki, potem cała a na końcu maluszek wyszedł na zewnątrz cały.
- Chłopiec! - powiedziała z uśmiechem. Malec strasznie płakał.
- Pewnie tam w środku było ci lepiej co nie Apollo? - wydyszałam. Nie wierzyłam, że taka mała urocza istotka może być jego dzieckiem. Wciąż nie wierzę. Jeśli kiedykolwiek o niego zapyta, wyprę się wszystkiego. Nie zasługuje na takiego wyrodnego ojca.
- Apollo? - powtórzyła nieco zdziwiona Tytania. Pokiwałam głową. - Więc tak się nazywa najmłodszy członek Sekty. Czekaliśmy na ciebie, Apollo! - zawołała z uśmiechem na twarzy po czym położyła chłopca ma moim brzuchu. W tej samej chwili jęknęłam głośno. Zdezorientowana czarnowłosa nie wiedziała co zrobić. Ostatecznie zabrała go ode mnie. Chciałam się mu przyjrzeć. Dotknąć! Powąchać... Po protu czuć jego bliskość. Ból znów się nasilił a oczy zaszły mi mgłą. Nie pamiętam co się stało później. Zemdlałam podczas własnego porodu. Trochę śmieszne. Najgorsze, że zostawiłam Tytanię z tym samą. Gdy się obudziłam, nadal jeszcze trochę cierpiałam, jednak już znacznie mniej. Całe szczęście było już po wszystkim.  Nie ma to jak przespać własny poród. Wiedziałam do czego jestem zdolna niemniej jednak nawet jak na mnie to osiągnięcie. Oczy były lekko załzawione przez co obraz był nie wyraźny. Już wtedy miałam wrażenie, że Tytania trzyma coś jeszcze oprócz Apollo chodź raczej powinnam powiedzieć „kogoś”. Zauważywszy, że już nie śpię uśmiechnęła się.
- A ona jak się nazywa? - zapytała.
- Ona?
- Twoja mała córeczka. Gratuluję ci, Rena. Zostałaś mamą bliźniąt! - powiedział nieco uroczystym tonem. Łzy nareszcie zleciały i teraz wszystko widziałam. Zadowolona z siebie Tytania.... Dwójkę pulchnych, różowiutkich dzieciaczków w jej ramionach. Moje maluchy! Zaśmiałam się a że byłam nieco zmęczona mogło to brzmieć histerycznie.
- Artemida. - szepnęłam.
- Widzę, że ktoś odrobił lekcje z greckiej mitologii. Przypadek? - zapytała. Chyba mój jakże NIE skomplikowany plan zaimponowania jej zadziałał. Posłałam jej wielki uśmiech. To była bardzo wyczerpująca noc a zarazem taka szczęśliwa. Noc, której nigdy nie zapomnę...
<Tytanio? Jeżeli  nie masz już siły to uznajmy to za koniec a najwyżej kiedy ci wena wróci popiszemy. Decyzja należy do cb>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!

Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wataha Karmazynowej Nocy. || Credits