Nagle zauważyłam, że nieznajomy pan zniknął. Poszłam najszybciej jak mogłam w stronę w którą wydawało mi się, że poszedł. Było ciemno tak jak jego futro. Przez to zderzyłam się z nim.
- Przepraszam... - szepnęłam. Nie widziałam jego twarzy. Jego głowa była tak wysoko.
- Nic nie szkodzi – odparł z opanowaniem w głosie. Przedstawiłam się z panem tak jak mama zawsze uczyła nas. W ten sposób dowiedziałam się, że nieznajomy pan jest panem Evilem, a także że pochodzi z innej watahy. Super! Zawsze chciałam kogoś spoza Raju i dowiedzieć się jak tam jest. Pan Evil odszedł dalej. Postanowiłam podzielić się tym odkryciem z Apollo. Tym razem to ja znalazłam coś ciekawego! Sięgnęłam do umysłu brata i nawiązałam łącze. Chwilę to trwało, bo był zajęty. Strasznie się zirytował. Powiedział, że go zdekoncentrowałam i że przeze mnie przegrał walkę z Ralfem. Szybko mnie przeprosił za to, że się uniósł, mimo wszystko nie było to miłe. Chciałam się w końcu czymś wykazać.
Po niedługiej chwili z trawy wyskoczył brat cały umorusany w błocie. „Mama znów będzie zła.” - pomyślałam.
- Dlatego ją przekonasz co nie Teda? - odparł trochę prześmiewczo. Braciszek wymyśla naprawdę dziwne przezwiska.
- Nie ładnie podsłuchiwać czyiś myśli. - mruknęłam.
- Oj daj spokój! Lepiej pokaż co tam masz! - zawołał energicznie. Podzielałam jego entuzjazm. W dodatku to ja przewodziłam przygodzie. Apollo przybrał ludzką postać. „Powóz przyjechał, księżniczko!”- to powiedziawszy ukłonił się nisko po czym wziął mnie delikatnie na ręce. „Wygodnie ci?” Pomachałam twierdząco głową. „Zatem prowadź, pani kapitan! Ku przygodzie!” - pomyślał. Miał jak zwykle dobry humor. „I skarbom!” - dodałam szybko na co przytaknął. Apollo nie zajęło długo znalezienie pana Evila. Słysząc kroki braciszka pan napiął się jakby zaraz miał się na nas rzucić.
- To ja! Wróciłam z bratem. - rzuciłam szybko. Nie chciałam, aby doszło do rozlewu krwi. „Nie podoba mi się ten facet!” - burknął brat. „Przecież wiedziałeś jak wygląda, pokazywałam ci!”- broniłam się. Nie wiem co go ugryzło. Zazwyczaj się tak nie zachowywał. „Jesteś pewna, że jest z Sekty, siorka?” - zapytał. Wtedy przypomniały mi się słowa pana Evila dotyczące jego pochodzenia. Apollo je usłyszał. Wiem to, bo od razu na to zareagował. „Siorka, dlaczego wcześniej nie powiedziałaś?! A co jakby zrobił ci krzywdę? Albo, albo...” „Nie panikuj!”- przerwałam. Brat zawsze dramatyzuje. „Siostra, wiesz, że sama sobie nie poradzisz, przez swoje kalectwo-o... Nie czekaj! Ja nie chciałem!” Milczałam, a on wciąż przepraszał. Do moich oczu cisnęły się łzy.” W głębi serca wiedziałam, że ma rację ale to nie fair. Nie chcę być ciężarem!
* * * * * To nie było specjalnie! Nie chciałem jej urazić. Czułem, że Teda to rozumie, co tylko jeszcze mocniej mnie dołowało. Próbowałem przeprosić, ale tylko płakała. W końcu przerwałem łączę. Nie chciałem, ją zawstydzać, a wiem, że sama by tego nie zrobiła. Miałbym wtedy pewność, że ją skrzywdziłem. Teda pod tym względem bardzo prosto rozumuje. Znam ją na wylot. W końcu kto inny jak nie ja, Apollo, przyszły członek werranów Sekty Cienia miałby wiedzieć co się święci z moją małą siostrzyczką!
Podejrzany typ zlokalizowany! Ta podstawa... To skupienie... Zupełnie jakby był w trakcie polowania! Jestem pewny, że nasz słyszał. Położyłem Tedę na ziemi i kazałem się nie ruszać.
- Jesteś członkiem Watahy Krwawej Nocy, tak? - zapytałem przybierając najgroźniejszą pozę jaką tylko znałem. Pani Tedi, matka Ralfa, zawsze powtarzała, że gdy walczysz z kimś kto prawdopodobnie jest silniejszy od ciebie trzeba spróbować zastraszyć przeciwnika wyglądem.
- Co ty wyprawiasz mały? - warknął facet. Mały? Ja mu pokażę. Teraz to przesadził!
- Nie jestem „mały” a ty wynoś stąd skąd przyszedłeś! Należysz do tej zdradzieckiej watahy, która skrzywdziła ciocię Tytanię! Pożałujesz tego! Ja, Apollo, przyszły werran Sekty Cieni rozprawię się z tobą tu i teraz. - krzyknąłem po czym zacząłem szarżować na niego z patykiem. Obcy bez trudu go przegryzł a mnie powalił na ziemię. Zacząłem okładać go z całej siły pięściami po pysku. Zirytowany ugryzł mnie w rękę tak mocno, że poleciała krew. Zmieniłem się w wilka, dzięki czemu udało wyrwać mi się spod tego facia. Typek działał mi na nerwy! Wbiegłem w krzaki na co on tylko prychnął. Po chwili skoczyłem na kompletnie zdezorientowanego basiora. Frajer! Zawsze się na to nabierają. Wgryzłem się w jego ucho tak mocno, że moje kły przeszły na wylot. Mężczyzna obijał się o pnie drzewa, próbując zepchnąć. Niestety udało mu się. Uciekałem, aż w końcu nie zagonił mnie w kozi róg. Artemida próbowała mi pomóc, ale obcy z całej siły kopnął ją, przez co odleciała i rozbiła się o pobliskie drzewo. Była nieprzytomna. Wołałem ją, nawet próbowałem nawiązać łącze... nic. Drań pożałuje!
- Szczekać pieseczku potrafisz, ale gdy dochodzi do starcia nawet siebie nie potrafisz obronić. - warknął, gdy w ten tuż przed pyskiem basiora przeleciała ostrzegawcza strzała i wbiła się obok.
- ŁAPY PRECZ OD NICH! - usłyszałem głos mamy. Stanęła nieopodal nas, po czym przybrała kocią postać. Okrążała nas, powoli zmniejszając dystans. Nigdy nie widziałem mamy w takim stanie. Była naprawdę wściekła. Cały czas szczerzyła kły, w każdej chwili gotowa do ataku...
Evil? Ciesz się, że nie zdążyłeś nic upolować w Raju Renu inaczej
miałbyś podwójne problemy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!