06 lutego 2017

Obcy w "Raju" (Od Artemidy i Apollo C.D Evil)

Ktoś kogo nigdy nie znałam zaszedł do naszego Raju. Obiecałam mamie, że w razie, gdyby ktoś przyszedł schowamy się jednak ta osoba nie wyglądała na złą.  Postanowiłam zagadać. Nie wiem czemu mama izoluje nasz od reszty watahy.  Chciałabym pobawić się zresztą dzieci...
Nagle zauważyłam, że nieznajomy pan zniknął. Poszłam najszybciej jak mogłam w stronę w którą wydawało mi się, że poszedł. Było ciemno tak jak jego futro. Przez to zderzyłam się z nim.
- Przepraszam... - szepnęłam. Nie widziałam jego twarzy. Jego głowa była tak wysoko.
- Nic nie szkodzi – odparł z opanowaniem w głosie. Przedstawiłam się z panem tak jak mama zawsze uczyła nas. W ten sposób dowiedziałam się, że nieznajomy pan jest panem Evilem, a także że pochodzi z innej watahy. Super! Zawsze chciałam kogoś spoza Raju i dowiedzieć się jak tam jest. Pan Evil odszedł dalej. Postanowiłam podzielić się tym odkryciem z Apollo. Tym razem to ja znalazłam coś ciekawego! Sięgnęłam do umysłu brata i nawiązałam łącze. Chwilę to trwało, bo był zajęty. Strasznie się zirytował. Powiedział, że go zdekoncentrowałam i że przeze mnie przegrał walkę z Ralfem. Szybko mnie przeprosił za to, że się uniósł, mimo wszystko nie było to miłe. Chciałam się w końcu czymś wykazać.
Po niedługiej chwili z trawy wyskoczył brat cały umorusany w błocie. „Mama znów będzie zła.” - pomyślałam.
- Dlatego ją przekonasz co nie Teda? - odparł trochę prześmiewczo. Braciszek wymyśla naprawdę dziwne przezwiska.
- Nie ładnie podsłuchiwać czyiś myśli. - mruknęłam.
- Oj daj spokój! Lepiej pokaż co tam masz! - zawołał energicznie. Podzielałam jego entuzjazm. W dodatku to ja przewodziłam przygodzie. Apollo przybrał ludzką postać. „Powóz przyjechał, księżniczko!”- to powiedziawszy ukłonił się nisko po czym wziął mnie delikatnie na ręce. „Wygodnie ci?” Pomachałam twierdząco głową. „Zatem prowadź, pani kapitan! Ku przygodzie!” - pomyślał. Miał jak zwykle dobry humor. „I skarbom!” - dodałam szybko na co przytaknął. Apollo nie zajęło długo znalezienie pana Evila. Słysząc kroki braciszka pan napiął się jakby zaraz miał się na nas rzucić.
- To ja!  Wróciłam z bratem. - rzuciłam szybko. Nie chciałam, aby doszło do rozlewu krwi. „Nie podoba mi się ten facet!” - burknął brat. „Przecież wiedziałeś jak wygląda, pokazywałam ci!”- broniłam się. Nie wiem co go ugryzło. Zazwyczaj się tak nie zachowywał. „Jesteś pewna, że jest z Sekty, siorka?” - zapytał. Wtedy przypomniały mi się słowa pana Evila dotyczące jego pochodzenia. Apollo je usłyszał. Wiem to, bo od razu na to zareagował. „Siorka, dlaczego wcześniej nie powiedziałaś?! A co jakby zrobił ci krzywdę? Albo, albo...” „Nie panikuj!”- przerwałam. Brat zawsze dramatyzuje. „Siostra, wiesz, że sama sobie nie poradzisz, przez swoje kalectwo-o... Nie czekaj! Ja nie chciałem!” Milczałam, a on wciąż przepraszał. Do moich oczu cisnęły się łzy.” W głębi serca wiedziałam, że ma rację ale to nie fair. Nie chcę być ciężarem!
* * * * *
To nie było specjalnie! Nie chciałem jej urazić. Czułem, że Teda to rozumie, co tylko jeszcze mocniej mnie dołowało. Próbowałem przeprosić, ale tylko płakała. W końcu przerwałem łączę. Nie chciałem, ją zawstydzać, a wiem, że sama by tego nie zrobiła. Miałbym wtedy pewność, że ją skrzywdziłem. Teda pod tym względem bardzo prosto rozumuje. Znam ją na wylot. W końcu kto inny jak nie ja, Apollo, przyszły członek werranów Sekty Cienia miałby wiedzieć co się święci z moją małą siostrzyczką!
Podejrzany typ zlokalizowany! Ta podstawa... To skupienie... Zupełnie jakby był w trakcie polowania! Jestem pewny, że nasz słyszał. Położyłem Tedę na ziemi i kazałem się nie ruszać.
- Jesteś członkiem Watahy Krwawej Nocy, tak? - zapytałem przybierając najgroźniejszą pozę jaką tylko znałem. Pani Tedi, matka Ralfa, zawsze powtarzała, że gdy walczysz z kimś kto prawdopodobnie jest silniejszy od ciebie trzeba spróbować zastraszyć przeciwnika wyglądem.
- Co ty wyprawiasz mały? - warknął facet. Mały? Ja mu pokażę. Teraz to przesadził!
- Nie jestem „mały” a ty wynoś stąd skąd przyszedłeś! Należysz do tej zdradzieckiej watahy, która skrzywdziła ciocię Tytanię! Pożałujesz tego! Ja, Apollo, przyszły werran Sekty Cieni rozprawię się z tobą tu i teraz. - krzyknąłem po czym zacząłem szarżować na niego z patykiem. Obcy bez trudu go przegryzł a mnie powalił na ziemię. Zacząłem okładać go z całej siły pięściami po pysku. Zirytowany ugryzł mnie w rękę tak mocno, że poleciała krew. Zmieniłem się w wilka, dzięki czemu udało wyrwać mi się spod tego facia. Typek działał mi na nerwy! Wbiegłem w krzaki na co on tylko prychnął. Po chwili skoczyłem na kompletnie zdezorientowanego basiora. Frajer! Zawsze się na to nabierają. Wgryzłem się w jego ucho tak mocno, że moje kły przeszły na wylot. Mężczyzna obijał się o pnie drzewa, próbując zepchnąć. Niestety udało mu się. Uciekałem, aż w końcu nie zagonił mnie w kozi róg. Artemida próbowała mi pomóc, ale obcy z całej siły kopnął ją, przez co odleciała i rozbiła się o pobliskie drzewo. Była nieprzytomna. Wołałem ją, nawet próbowałem nawiązać łącze... nic. Drań pożałuje!
- Szczekać pieseczku potrafisz, ale gdy dochodzi do starcia nawet siebie nie potrafisz obronić. - warknął, gdy w ten tuż przed pyskiem basiora przeleciała ostrzegawcza strzała i wbiła się obok.
- ŁAPY PRECZ OD NICH! - usłyszałem głos mamy. Stanęła nieopodal nas, po czym przybrała kocią postać. Okrążała nas, powoli zmniejszając dystans. Nigdy nie widziałem mamy w takim stanie. Była naprawdę wściekła. Cały czas szczerzyła kły, w każdej chwili gotowa do ataku...
 
Evil? Ciesz się, że nie zdążyłeś nic upolować w Raju Renu inaczej miałbyś podwójne problemy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!

Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wataha Karmazynowej Nocy. || Credits