Zdziwiła mnie opowieść Reny. Przecież była bardzo miłą
osóbką, tak mi się zdawało. Nie wiem, jak można byłoby ją znienawidzić.
Wydawała mi się w porządku.
- Rena ja... - nie zdążyłam dokończyć, bo przerwał mi syk kotki.
- Co się stało? - spytałam wystraszona, jednak ona tylko podniosła głowę i
wskazała mi położone kilkaset metrów dalej jezioro.
Na powrót pochyliłam głowę, a kotka sturlała się na mój kark. Uniosłam
się i ruszyłam powoli w stronę jeziora. Gdy byłam już przy samym brzegu,
potknęłam się o kamień i upadłam. Rena przekoziołkowała się tak, że
łapami leżała już w wodzie. Podniosłam się i pobiegłam w jej kierunku. W
tym samym czasie z wody wynurzył się długi na około 7 metrów ogon i
chwycił Renę w pasie. Zaczął wciągać ją pod wodę, jednak skoczyłam i
złapałam się przednich łap kotki, czym spowodowałam również moje
wciągniecie. Potwór płynął powoli coraz głębiej i głębiej, a
zastanawiałam się: czemu jestem magnesem na kłopoty? Przecież mimo tej
historii Reny, dalej chciałam się z nią zaprzyjaźnić. Chciałam, by
uważała mnie za przyjaciółkę, nie za kolejnego wroga.
*****
Zaczęło brakować powietrza... Czułam, że to koniec...
ALi mam pytanie - czy ty właśnie uśmierciłaś postać czy po prostu zapomniałaś, żebym odpisała?
OdpowiedzUsuńNie, nie uśmierciłam postaci. Po protu chciałam dodać jakiś ciekawy element do opowiadania. W żadnym wypadku nie mam zamiaru uśmiercać postaci
Usuń