24 lutego 2017

Introwertyczny Dyplomata (21 Quest od Reny)

tałam ubrana w wykwintny strój na pokładzie statku zmierzającego w stronę Wyspy Skutej Lodem. Łokciami opierałam się o barierki. Jak się w to wpakowałam? Cóż... Pewnego razu do Tytanii dotarły ptak z listem od plemienia Khajiitów z wioski Zulu. Szukali oni sprzymierzeńców wśród wilków, a że usłyszeli, że wśród nas jest kotowaty to właśnie nam zaproponowali sojusz. Z tego też powodu właśnie mnie Alpha wyznaczyła jako przedstawicielkę naszej watahy. Dlaczego? Zapewne dlatego, że to ja jestem owym kotowatym o którym pisali... Ale ja kompletnie się do tego nie nadaje! A jeśli zawalę z sojuszu będą nici. Muszę dać radę! Nie zawiodę Tytanii! Spojrzałam w dół a tam rozkosznie bawiły się delfiny. Były naprawdę urocze i... plotkarskie. Słyszałam od nich różne ciekawostki ze świata podwodnego. Mewa siedząca obok mnie zdradziła mi parę przydatnych informacji jak np. waluta, kultura i obyczaje czy też religia. Dowiedziałam się również czego lud ten nienawidzi, typowe cechy , ich stosunek do wilków oraz dużo o ich 'smacznych' odpadkach.
W końcu statek dobił do portu. A właściwie w jego pobliże, gdyż zatoka w której znajdował się port zamarzł. Tak więc sporą część musiałam dojść pieszo po lodzie.  Poruszanie jako człowiek było zbyt trudne i mozolne toteż przybrałam swą drugą postać. Wielkimi susami pobiegłam w stronę  brzegu. Wioska była wielka.  Jej teren ogrodzony był wielkimi, grubymi ścianami z lodu. Z tego też powodu nie widziałam co znajdowało się w środku. Mur nikł w kamiennej ścianie klifu na którego szczycie znajdował się wielki drewniany stos. Widziałam Khajiitów ubranych w nietypowe stroje, wiele lodowych posągów wokół stosu a także na obrzeżu znajdowały się igloo.  Gdy znalazłam się bliżej zauważyłam, że nie ma tu żadnych wrót czy też coś w ten deseń. Nie wiedziałam jak się dostać. Zaczęłam kręcić się w te i nazad aż nie zauważyłam strażnika siedzącego na murze. Przyjęłam ludzką postać a ten szybko zniknął po czym wrócił ze sznurowaną drabiną. Ręką pomachał mi bym weszła na górę. Tak też zrobiłam. Widok wywierał wrażenie. (opi)
Kazał mi poczekać. Po chwili wrócił z jakimś mężczyzną.
- Czy to ty przypłynęłaś tamtym statkiem. - zapytał. Pokiwałam twierdząco. Mężczyzna  spojrzał porozumiewawczo na strażnika. Ten skinął głową.
- Zaprowadzę cię do wodza wioski.- stwierdził strażnik po czym ruszył przed siebie. Ja za nim. Zewnętrzna część wioski tzn. pod chmurką a nie wkopana w klif składała się na z różnego rodzaju magazynów, budynki gospodarczych oraz koszar. Weszliśmy do wydrążonego w skale korytarza. Tu zaczynała się wewnętrzna część wioski. Po drodze widziałam wiele domów-grot mieszkańców oraz  dzieci bawiące się w kościami, matki strzegące ogniska domowego czy też ojców szykujących się do pracy na mrozie. W końcu trafiliśmy na kręte schody pnące się do góry. Zapewne wejście do tamtych igloo. Tuż za nimi były wielkie, kamienne drzwi chronione przez strażników uzbrojonych we włócznie. Dodatkowo mięli na łańcuchach zakute w pancerze pantery śnieżne. Mężczyźni widząc nas z oddali skrzyżowali broń, jednak gdy z rozkazu mego przewodnika pozwolili nam wejść. Drzwi otworzyły się, a ja wkroczyłam do Sali Narad. Ujrzałam podłużny stół otoczony ręcznie rzeźbionymi krzesłami. Każde miejsce było zajęte przez mężczyznę poza dwoma. Jedno z tamtych miejsc zajmowała dorodna kobieta natomiast drugie było wolne.
- Usiądź.- polecił mi mężczyzna w średnim wieku, siedzący na honorowym miejscu.
- Czekaliśmy na ciebie. Jestem Kali, arcykapłanka Zulu, wioski, w której właśnie się znajdujesz. Reprezentuję duchowieństwo będące podporą Świętego Sojuszu  w skład, którego wchodzi 12 wiosek. A to... - mówiła kapłanka jakby recytowała nudny wiersz.
- Rada Dnunastu jak mniemam? - przerwałam.
- Och, zatem zapoznałaś się ze wszystkim? Ciekawe... Istnienie Sojuszu utrzymywaliśmy w tajemnicy przed światem zewnętrznym. Zapewne Sekta Cieni musi mieć świetnych szpiegów. Szkoda tylko, że jako cel obrali sobie potencjalnych sojuszników.
- Wybacz mi panie ale-
- Nie, nie! To dobrze, że jesteście nie ufni. To bardzo zrozumiałe w dzisiejszych czasach. Jak się więc nazywasz, młoda damo? - przerwał mi mężczyzna, ten sam, który kazał mi wcześniej spocząć.
Rena, wodzu. Po prostu Rena. Należę do rasy kotołaków i... - w tym momencie ucichłam, gdyż na sali rozpoczęły się głośne szepty. W wódz przemówił:
-Zatem sojusz został zawiązany! - oznajmił tubalnym głosem, co mnie zaskoczyło.
-Bardzo ci dziękuję wodzu ale czy nie powinieneś wpierw to przemyśleć?
-Wszystko w swoim czasie, moje dziecię. - oznajmił. Niedługo później narada dobiegła końca. Gdy chciałam opuścić salę, wódz zatrzymał mnie. 'Polecił' mi abym pozostała tam jeszcze kilka dni. Tak też zrobiłam, dzięki czemu poznałam lepiej mieszkańców Zulu i ich zwyczaje a także powód dla którego od razu zgodzili się na sojusz wiedząc kim jestem. Było to związane głęboko z ich religią. Wierzyli, że kotołaki to posłańcy bogów. Niestety w spotkanie takowego w obecnych czasach było wręcz nie możliwe. Miło wiedzieć, że w czyimś mniemaniu jestem wyjątkowa... Tak więc dzięki mojemu pochodzeniu Sekta Cieni dołączyła do Świętego Sojuszu i w każdej chwili może prosić dwanaście wiosek o wsparcie. Oprócz tego Sekta wzbogaciła się w nowego członka. Córka wodza, Ikatia Ingwe to Zulu, za zadanie od swego ojca otrzymała reprezentację ludu Khajitów, ich spraw a także nawracanie niewiernych... Boję się nawet myśleć jak to będzie wyglądać. Z kolei ja zostałam przymuszona do reprezentacji interesów Sekty u Khajitów. Wódz nawet nie udawał, że myśli nad rozpatrzeniem mojej propozycji. Słabo to wiedzę. Jestem beznadziejnym mówcą. Błagam niech nie wzywają mnie zbyt często!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!

Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wataha Karmazynowej Nocy. || Credits