04 stycznia 2017
Od Tytanii c.d Hunter
Ostatkiem sił wadera spróbowała powstrzymać się od śmiechu. Walka sprawiłaby jej naprawdę wspaniałą rozrywkę, jednak z drugiej strony nie miała ochoty znowu poderżnąć kolejnemu wilkowi gardła. Musiała przyznać, że poniekąd w basiorze było coś...wyjątkowego. Nie należał do pierwszych lepszych łuczników. Mógł być to wyrafinowany zabójca, może nawet jeden z tych lepszych. Dziewczyna usiadła na swoim "tronie" postawionym na drugim kącie namiotu. Pomimo iż w namiocie paliło się ognisko, było niemiłosiernie zimno, przez co Tytania nie mogła pozwolić sobie na zdjęcia płaszcza.
Usłyszała huk i podniosła głowę. Zdała sobie sprawę, że ktoś wszedł za nią do namiotu. Zacisnęła zęby.
- Jesteś niezły. - powiedziała spokojnym tonem i odwróciła się.
Widok Huntera, stojącego za nią z łukiem wcale jej nie zdziwił. Tym razem chłopak jednak nie wziął ze sobą łuku, aby spróbować po raz kolejny zabić waderę. Chciał odłożyć broń w kącie. Czujnym wzrokiem członek Watahy Zachodu obserwował Alphę Sekty Cieni. Nie wydawał się zaskoczony jej nagłą reakcją.
- Nawet się nie starałem. - powiedział chłodnym tonem i odłożył łuk na miejsce.
- Mądry wybór. Gdybyś nie odstawił tej broni podejrzewam, że byłabym zmuszona ukatrupić cię na miejscu.
- Jestem ci w czymś potrzebny. Nie zrobiłabyś tego.
- Imponujesz mi. - zamknęła dyskusję wadera i wzięła do ręki szklankę, pełną czerwonego wina.
Zaczęła powoli sączyć napój, przyglądając się w tym samym czasie przybyszowi, który, po odstawieniu swojej broni, zaczął się przyglądać jej pięknej, jasnej klindze, ukrytej za szybą, niczym w muzeum. Miecz wyglądał dosłownie jak wystrugany ze światła i przyozdobiony najpiękniejszymi, szlachetnymi kamieniami, jakie znaleziono kiedykolwiek na Delcie.
- To mój miecz. - powiedziała ponuro wadera i wstała ze swojego siedziska. - Zrobiony z najczystszego światła, dzięki magii elfów. Nie pytaj, skąd go mam.
Hunter zaczął się z jeszcze większym zainteresowaniem wpatrywać w klingę. Tytania przyznała, że pierwszy raz podobnie zareagowała na widok miecza. Wadera chwyciła chłopaka za ramię, a ten odruchowo spojrzał na nią. Ręce wadery zaczęły drżeć. To była pułapka. Odejście demona, to wszystko było pułapką. I znowu. W dziewczynie zaczęła gotować się wściekłość. Oddaliła się kilka kroków od Łowcy i zamarła w bezruchu. Jej ręce, dosłownie zaczęły płonąć niebieskim ogniem. Nie był on czarny, jak zazwyczaj, ale niebieski. Potrzebuje jej pomocy, muszę, pomyślała Tytania. Musiała dać sobie spokój z tym cholernym zamczyskiem i podbojem Watahy Zachodu. Jeżeli prędko nie znajdzie swojej demonicznej opiekunki, była duża szansa, że albo straci władzę nad swoim umysłem i jak ojciec popadnie w obłęd (a tan na serio - chyba drugi Darkness by wam nie zaszkodził xD), albo po prostu umrze i to w jednej z najbardziej bolesnych sposobów. Zamknęła oczy, a jej pierwsze łzy skapnęła na dłonie dziewczyny, które po chwili zgasły. Skóra jednak nie zregenerowała się, a ręce siedemnastolatki stały się, dosłownie, kościste. Dla Tytanii nie było to jednak nic nadzwyczajnego. Prędzej czy później skóra się zregeneruje. Moc pani Mroku zaczęła ją wypalać. Dosłownie.
- Zmiana planów. Masz szczęście, bo niedługo coś wyręczy cię w zamordowaniu mnie. Wyruszamy jutro na poszukiwanie demona Mroku. Z samego rana.
<Hunter? Pomożesz, zanim spali Tytanię? XP>
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wataha Karmazynowej Nocy. || Credits
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!