Artefakty... Zdrajca siedział w bibliotece nawiedzonego domu i czujnie nastawiając uszy, czy aby na pewno nic się nie zbliża, wertował książkę, w której wcześniej znalazł już kilka przydatnych przedmiotów. Tym razem jednak nie poszukiwał przedmiotu, służącego budowie, lecz niszczeni. Anioł był jego wiernym nożem, jednak broń tego typu nie mogła się równać z bronią magiczną. Człowiek chciał czegoś potężniejszego. Sam nie wiedział, co go naszło. Dlaczego pragnie siły. Może dlatego, że chciał udowodnić Darknessowi, że jest coś wart? A może dlatego, że pragnął ochronić swoje nowe towarzyszki za wszelką cenę. W końcu... to był jego pomysł i wszystko, co sprowokuje będzie jego winą.
- ...ern Fla...nts - przeczytał nagłówek, nad kartą, przedstawiającą nóż, miecz, oraz wężowego demona. Było tam też wiele runów, z których część nauczył się już rozpoznawać, jednak reszta była dla niego tajemnicą. - ...emon-...oń. Sł...ży ...otężnym, ...ieczęć... - czytał, marszcząc z wysiłku brwi. Demon-broń... obrócił stronę. Odczytując może jedną trzecią znaków udało mu się dowiedzieć, że pieczęć, która może go ujarzmić jest na sąsiedniej stronie i, że najpierw trzeba pokonać demona w pojedynku. Problemem okazało się znalezienie go. Pod tym nagłówkiem były co prawda jakieś symbole, jednak Zdrajca nie był w stanie ich odczytać. Sięgnął po słownik i szybko odszukał tłumaczenie pierwszych wyrazów.
- ...osób ...yzwania...
Coś położyło człowiekowi kościstą dłoń na ramieniu. Czarnowłosy nie odwracał się, by sprawdzić, co. Zrobił gwałtowny krok do przodu i stanął na środku okrągłego, pustego pomieszczenia w wieżyczce domu. Zdrajca spojrzał na drzwi. Wyrysowany na nich pentagram zajarzył się intensywną czerwienią, po czym zgasł. Coś musiało się od niego odbić. W duchu czarnowłosy podziękował sobie za przezorność.
Upewniwszy się, ze jest już bezpieczny, wrócił do odczytywania manuskryptu. Ze zdziwieniem odkrył, że właściwie, to co zamierza zrobić jest przywołaniem demona. I... nie czuł się z tym ani trochę źle. Gdy udało mu się odszyfrować zapiski ruszył na poszukiwania niezbędnych przedmiotów. [...]
Kreda leżały na podłodze, czarne świece rozstawione były na pięciu ramionach pentagramu. W powietrzu unosił się słodkawy zapach lawendy. Martwy gołąb leżał wewnątrz pentagramu. Zdrajca stał w drugim, mniejszym. Za pasem zatkniętego miał Anioła, a w ręku trzymał Nekronomicon, razem z tłumaczeniami i wymową. Już wcześniej wielokrotnie powtórzył tekst przyzwania oraz przydatne zaklęcia dyscyplinujące, jednak dalej obawiał się, że coś przekręci... a demon to wykorzysta. Wypowiedział pierwsze słowa na głos, jednak zoriętowała się, że nie da rady. Nie mamrocząc w ten sposób. Kucnął i położył księgę na ziemi, po czym wyjął nóż zza pasa. Przez chwilę przypatrywał się swojemu odbiciu w ostrzu po czym otworzył usta i wysunął język. Chwycił jego koniec lewą ręką i wyciągnął do końca, po czy przyłożył nóż i jednym, szybkim ruchem przejechał po miękkim narządzie. Ból był tak okropny, że niemal nie zamroczył Zdrajcy. Język poszybował w kierunku dużego pentagramu. Czarna ciecz ciekła z ust czarnowłosego, falując przy tym, jakby była żywa.
Wszystko to trwało tyko chwilę, jednak człowiekowi zdawało się, że byłą to wieczność. Gdy wreszcie ból ustąpił, Zdrajca wstał, chowając Anioła za pasek. Swoją lewą rękę uniósł do ust i wsadził do środka, by wymacać język. Był... niezbyt długi, choć nadal dłuższy niż ten przeciętnego człowieka. Czarnowłosy poruszył nim na próbę, po czym podniósł księgę. Odchrząknął, zamknął oczy i zaczął recytować z pamięci tekst. Pentagram zalśnił na czerwono, a rozkrwawiony gołąb oraz język zniknęły, ustępując miejsca czarnym oparom, w których kłębiło się coś, jakby wąż. Sycząc i wijąc się dokoła. Zdrajca wypowiedział z mocą ostatnie sylaby zaklęcia i dym opadł, ujawniając masywny, zakrzywiony miecz, unoszący się w powietrzu. Na jego rękojeści oraz klindze wykuty był motyw węża.
- Demonie piekielny, ja, Zdrajca, wyzywam cię na pojedynek, którego stawką będzie twoja wolność. – Demon nie odpowiedział, jednak pole, ochraniające pentagram demona oraz ten Zdrajcy, zalśnił delikatnie, czarnym blaskiem, po czym zniknął. Miecz ruszył do przodu, a czarnowłosy błyskawicznie odskoczył, przewracając się, koziołkując i dobywając Anioła. Gdy odwrócił się w stronę napastnika, wielki miecz zniknął, a zamiast niego w głowę człowieka celowała kusza. Bełt świsnął w powietrzu, a czarnowłosy odbił go swoim nożem. Jednocześnie rozdzielił Anioła na dwie części i chwytając każdą w jedną rękę ruszył na przeciwnika, który zamienił się błyskawicznie w włócznię i zrobił wypad w kierunku człowieka. Zdrajca odbił pchnięcie, spychając włócznię z toru i spróbował chwycić jej trzonek, jednak ona gwałtownie się wycofała i stała nożem. Teraz walka nabrała tempa. Metal błyszczał i zgrzytał, uderzając o metal. Zdrajca poruszał się z niesamowitą prędkością, parując ciosy noża. W pewnej chwili jedna z części anioła poleciała w powietrze, a na dłoni czarnowłosego pojawiła się głęboka rana. Człowiek szybko przypuścił kontratak, chowając ranną kończynę za plecami. Demon uznał to za swoją szansę i niespodziewanie zmienił kierunek, skacząc w stronę gardła Zdrajcy. Ułamek sekundy i...
Zdrajca trzymał rękojeść noża, ranną ręką. Dkern wyrywał się, prąc w kierunku gardła człowieka, jednak człowiek utrzymywał go w miejscu. Jednocześnie palcem, zanurzonym we własnej, czarnej krwi rysował na rękojeści pieczęć.
- Signaculum – rozkazał stanowczo Zdrajca.
Siła naporu gwałtownie zniknęła. Nóż, przemienił się w ruchliwego, wężowego demona. Zdrajca upuścił go na ziemię, a ten jeszcze przez chwilę jęczał i wił się, jakby w agonii, by zastygnąć w formie długiego, szerokiego, wyszczerbionego miecza, nieco zakrzywionego i z motywem węża na klindze oraz dziwnymi, skurzasto-mięśniowymi wzorami na rękojeści oraz... z parą oczu wyglądających spod niej. Czarnowłosy schylił się i podniósł go do ręki. Leżał idealnie.
- ...osób ...yzwania...
Coś położyło człowiekowi kościstą dłoń na ramieniu. Czarnowłosy nie odwracał się, by sprawdzić, co. Zrobił gwałtowny krok do przodu i stanął na środku okrągłego, pustego pomieszczenia w wieżyczce domu. Zdrajca spojrzał na drzwi. Wyrysowany na nich pentagram zajarzył się intensywną czerwienią, po czym zgasł. Coś musiało się od niego odbić. W duchu czarnowłosy podziękował sobie za przezorność.
Upewniwszy się, ze jest już bezpieczny, wrócił do odczytywania manuskryptu. Ze zdziwieniem odkrył, że właściwie, to co zamierza zrobić jest przywołaniem demona. I... nie czuł się z tym ani trochę źle. Gdy udało mu się odszyfrować zapiski ruszył na poszukiwania niezbędnych przedmiotów. [...]
Kreda leżały na podłodze, czarne świece rozstawione były na pięciu ramionach pentagramu. W powietrzu unosił się słodkawy zapach lawendy. Martwy gołąb leżał wewnątrz pentagramu. Zdrajca stał w drugim, mniejszym. Za pasem zatkniętego miał Anioła, a w ręku trzymał Nekronomicon, razem z tłumaczeniami i wymową. Już wcześniej wielokrotnie powtórzył tekst przyzwania oraz przydatne zaklęcia dyscyplinujące, jednak dalej obawiał się, że coś przekręci... a demon to wykorzysta. Wypowiedział pierwsze słowa na głos, jednak zoriętowała się, że nie da rady. Nie mamrocząc w ten sposób. Kucnął i położył księgę na ziemi, po czym wyjął nóż zza pasa. Przez chwilę przypatrywał się swojemu odbiciu w ostrzu po czym otworzył usta i wysunął język. Chwycił jego koniec lewą ręką i wyciągnął do końca, po czy przyłożył nóż i jednym, szybkim ruchem przejechał po miękkim narządzie. Ból był tak okropny, że niemal nie zamroczył Zdrajcy. Język poszybował w kierunku dużego pentagramu. Czarna ciecz ciekła z ust czarnowłosego, falując przy tym, jakby była żywa.
Wszystko to trwało tyko chwilę, jednak człowiekowi zdawało się, że byłą to wieczność. Gdy wreszcie ból ustąpił, Zdrajca wstał, chowając Anioła za pasek. Swoją lewą rękę uniósł do ust i wsadził do środka, by wymacać język. Był... niezbyt długi, choć nadal dłuższy niż ten przeciętnego człowieka. Czarnowłosy poruszył nim na próbę, po czym podniósł księgę. Odchrząknął, zamknął oczy i zaczął recytować z pamięci tekst. Pentagram zalśnił na czerwono, a rozkrwawiony gołąb oraz język zniknęły, ustępując miejsca czarnym oparom, w których kłębiło się coś, jakby wąż. Sycząc i wijąc się dokoła. Zdrajca wypowiedział z mocą ostatnie sylaby zaklęcia i dym opadł, ujawniając masywny, zakrzywiony miecz, unoszący się w powietrzu. Na jego rękojeści oraz klindze wykuty był motyw węża.
- Demonie piekielny, ja, Zdrajca, wyzywam cię na pojedynek, którego stawką będzie twoja wolność. – Demon nie odpowiedział, jednak pole, ochraniające pentagram demona oraz ten Zdrajcy, zalśnił delikatnie, czarnym blaskiem, po czym zniknął. Miecz ruszył do przodu, a czarnowłosy błyskawicznie odskoczył, przewracając się, koziołkując i dobywając Anioła. Gdy odwrócił się w stronę napastnika, wielki miecz zniknął, a zamiast niego w głowę człowieka celowała kusza. Bełt świsnął w powietrzu, a czarnowłosy odbił go swoim nożem. Jednocześnie rozdzielił Anioła na dwie części i chwytając każdą w jedną rękę ruszył na przeciwnika, który zamienił się błyskawicznie w włócznię i zrobił wypad w kierunku człowieka. Zdrajca odbił pchnięcie, spychając włócznię z toru i spróbował chwycić jej trzonek, jednak ona gwałtownie się wycofała i stała nożem. Teraz walka nabrała tempa. Metal błyszczał i zgrzytał, uderzając o metal. Zdrajca poruszał się z niesamowitą prędkością, parując ciosy noża. W pewnej chwili jedna z części anioła poleciała w powietrze, a na dłoni czarnowłosego pojawiła się głęboka rana. Człowiek szybko przypuścił kontratak, chowając ranną kończynę za plecami. Demon uznał to za swoją szansę i niespodziewanie zmienił kierunek, skacząc w stronę gardła Zdrajcy. Ułamek sekundy i...
Zdrajca trzymał rękojeść noża, ranną ręką. Dkern wyrywał się, prąc w kierunku gardła człowieka, jednak człowiek utrzymywał go w miejscu. Jednocześnie palcem, zanurzonym we własnej, czarnej krwi rysował na rękojeści pieczęć.
- Signaculum – rozkazał stanowczo Zdrajca.
Siła naporu gwałtownie zniknęła. Nóż, przemienił się w ruchliwego, wężowego demona. Zdrajca upuścił go na ziemię, a ten jeszcze przez chwilę jęczał i wił się, jakby w agonii, by zastygnąć w formie długiego, szerokiego, wyszczerbionego miecza, nieco zakrzywionego i z motywem węża na klindze oraz dziwnymi, skurzasto-mięśniowymi wzorami na rękojeści oraz... z parą oczu wyglądających spod niej. Czarnowłosy schylił się i podniósł go do ręki. Leżał idealnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!